· 

Kolekcjoner Kryształów [Część 5/5] - FINAŁ

-Tak myślałem, że to tchórzliwe ptaszysko zawiedzie -stwierdził z wściekłością były bóg ognia -Zawsze wiedziałem, że jest mocny tylko w tym swoim niewyparzonym dziobie.

 

-Flaris... -zaniepokojona cofnęłam się o kilka kroków.

Teraz nie było szans, żeby basior pozwolił mi tak łatwo uciec, a ja nie byłam pewna czy uda mi się uchronić Egidę Żywiołów przed wpadnięciem w jego łapska.

-Flarisie, proszę, wycofaj się, nie chcę walczyć -rzekłam, stawiając do tyłu uszy.

-Nie mam zamiaru! Dopilnuję by wszyscy bogowie i śmiertelnicy popamiętali mnie na zawsze! -wrzasnął, po czym rzucił się w moją stronę. Tym razem nie udało mi się uniknąć tego ataku, basior przygwoździł mnie do ziemi, obnażając ostre zębiska, a ja upuściłam artefakt, który wcześniej trzymałam w pysku. Egida Żywiołów potoczyła się kilka metrów dalej. Flaris już miał rzucić mi się do gardła, kiedy nagle z artefaktu zaczęło wydobywać się światło i jakaś magiczna moc. Zarówno basior, jak i ja znieruchomieliśmy, a magia z kryształów zebrała się wokół Attysy. Smoczyca uniosła się w powietrze otoczona przez czerwone, niebieskie i zielone światło.

 

-Nie! -wrzasnął Flaris, a na jego pysku zaczął malować się strach i niepokój.

Nim się obejrzałam, światła zniknęły a moim oczom zamiast Attysy ukazała się...

-Luna! -krzyknęłam uradowana.

Bogini spojrzała wściekle na wciąż przyciskającego mnie do ziemi Flarisa. Na jej pysku malował się gniew, a oczy zaświeciły błękitem. Nigdy wcześniej jej takiej nie widziałam. Wadera groźnie zawarczała, obnażając swoje białe jak śnieg kły i w tym momencie dokładnie pół jak dotąd jasnego nieba nad nami przykryła gwieździsta noc, ukazując potęgę Luny.

-Póść ją natychmiast -rozkazała bogini głosem niezwykle pewnym i surowym. Basior posłusznie wykonał polecenie widocznie przytłoczony mocą, jaka biła od wilczycy -Flarisie, upadły bożku ognia -rzekła, a echo jej surowego głosu rozniosło się po całym lesie. -Zostaniesz ukarany za wszystkie zbrodnie, których się dopuściłeś, między innymi użycie magii przeciwko mnie, zastraszenie, oraz kilkukrotną próbę morderstwa -oznajmiła, po czym jeszcze raz obnażyła kły.

Basior natychmiast stracił pewność siebie, po czym przestraszony zaczął się wycofywać, by po chwili rzucić się do ucieczki. Zdążył odbiec dobre kilka długości lisa, dopóki nie zaświeciła wokół niego delikatna, srebrna aura. Flaris momentalnie znieruchomiał zupełnie jakby czas dla niego stanął w miejscu.

-Tym razem nie ujdzie ci to na sucho -rzekła już spokojniej Luna, po czym pomogła mi wstać.

-Luno, tak się cieszę że cię widzę -poczułam jak w moich oczach pojawiły się iskierki szczęścia i ulgi. Naprawdę niewiele brakowało, a bym poległa.

-Ja też -wadera spojrzała zadowolona na swoje łapy i ogon, widocznie szczęśliwa, że wróciła do swojego ciała -Tamta poprzednia forma była tak słaba i delikatna, tak bardzo podczas całej wyprawy chciałam ci bardziej pomóc Alice, porozmawiać z tobą, lecz w tym smoczym ciele nie za wiele mogłam zdziałać... -na pysku wadery pojawił się lekki smutek.

-Nie przejmuj się Luno, to nie twoja wina. Tylko... powiedz mi, jak to się stało, że zamieniłaś się w smoczycę? -spytałam.

-Przypadkiem dowiedziałam się o planach Flarisa, lecz ten przyłapał mnie podczas szpiegowania. Nie mam pojęcia skąd zyskał magię skoro odebraliśmy mu ją setki lat temu, ale jakimś cudem udało mu się rzucić na mnie zaklęcie. Okazało się, że Alessa widziała całe zajście, przyniosła mnie do obozu watahy, w międzyczasie, gdy wyszła by cię poszukać w obozie, próbowałam kilkukrotnie się z tobą skontaktować, ale przez to nowe ciało utraciłam wszystkie swoje moce. Później wasza alfa zabrała mnie do Leśnych Wrót, a resztę historii już znasz. -w momencie, gdy o tym opowiedziała, coś sobie przypomniałam... sen z samego początku tej całej przygody.

-No tak, teraz wszystko się składa w jedną całość! Zaraz przed tym, jak przyszłam na spotkanie z Alessą śniło mi się coś... byłaś to ty wzywająca mnie i prosząca o pomoc... tylko po obudzeniu nie mogłam nic sobie przypomnieć... -stwierdziłam zamyślona.

-Zapewne to sprawka więzi, jaka łączy bogów i ich wybrańców -po tych słowach bogini uśmiechnęła się do mnie spokojnie -Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło i udało nam się stawić czoła Flarisowi -wadera spojrzała na basiora surowym wzrokiem -ale teraz musimy zaprowadzić go do Alessy, uzgodnię wraz z nią szczegóły na temat jego dalszego losu.

 

Na te słowa przytaknęłam głową, po czym zabrałam Egidę Żywiołów i wspólnie z Luną ruszyłyśmy w stronę obozu watahy. Gdy dotarłyśmy na miejsce, Alessie ciężko było ukryć zadowolenie, że wróciłyśmy z wyprawy cało oraz że udało się pojmać Flarisa. Po krótkiej rozmowie obie boginki uznały, że najlepiej będzie zesłać upadłego boga do hadesu, gdzie spędzi całą wieczność i już nigdy nie powróci na ziemię, a artefakt, który przyniosłam, zostanie bezpiecznie przeniesiony przez Lunę do krainy bogów. Alessa również po usłyszeniu całej historii zgodziła się wysłać poselstwo do Doliny Natury, by poinformować jej mieszkańców o pojmaniu Flarisa, który jak się okazało, od dłuższego czasu terroryzował krainę. W ten oto sposób cała historia się zakończyła, a upadły bóg ognia poniósł konsekwencje swoich czynów, za to ja mogłam już na spokojnie odespać trzy ostatnie dni.

 

 

Piąta część questa, zaliczona! - Quest zakończony!