· 

Kolekcjoner Kryształów [Część 4/5]

-To tutaj! -krzyknęłam na wpół do siebie, na wpół do mojej towarzyszki.

 

Naszym oczom ukazała się przedziwna kraina. Z odległości mogłam wyczuć panującą tutaj mroczną aurę dziwności i tajemniczości. Zdawałoby się, że cała dolina składa się z ogromnego labiryntu, w którym raz na jakiś czas można było znaleźć budynek lub pojedyncze drzewo. Nad labiryntem unosiła się gęsta mgła, przez którą przelatywały co chwilę jakieś gryfy, to był ich dom i miejsce zamieszkania, gdy się uważniej rozejrzałam, okazało się, że wokół jest ich pełno. To jeden siedział na drzewie, bacznie mnie obserwując, to inny usiadł gdzieś w pobliżu, wyglądało na to, że wilki nie za często zapuszczają się w te rejony. Poczułam lekki niepokój, lecz nie pozwoliłam przy przejął nade mną kontrolę i skierowałam się do wejścia do labiryntu jak gdyby nigdy nic. Attysa w tym czasie usiadła obok mnie.

 

-Nie wiem ile mi zajmie przejście tego... zwykle w takich zakręconych miejscach kieruję się instynktem i zapachami, ale tym razem może to trochę zająć -powiedziałam do smoczycy, na co ta wesoło zaskrzeczała, machając skrzydłami -Pomogłabyś mi? -spytałam.

Attysa przytaknęła z uśmiechem na pyszczku, po czym uniosła się do góry ponad ścianki labiryntu i zawisła w powietrzu tuż nade mną. Spojrzałam w górę.

-Okej, będę podążać za tobą. Możemy ruszać -oznajmiłam jej z uśmiechem, a ta ruszyła przed siebie, prowadząc mnie prosto do Świątyni Natury.

 

Mimo że Attysa prowadziła mnie najkrótszą możliwą trasą i tak przez liczne zakręty przechadzka zajęła nam bardzo długo. Nie chciałam, nawet myśleć ile by mi to zajęło, gdyby nie pomoc smoczycy. Mimo to w końcu dotarłyśmy na miejsce, a ja ujrzawszy strażnika, gwałtownie nabrałam powietrza w płuca i się cofnęłam, ukrywając się za żywopłotem. Ze strażnikiem ktoś rozmawiał i to nie byle kto, tylko sam Flaris. Wytężyłam słuch, lecz nie byłam w stanie podsłuchać rozmowy z takiej odległości. Czego on mógł od niego chcieć? Attysa również widząc go natychmiast się wycofała i usiała mi na grzbiecie patrząc na upadłego boga z podejrzliwym wyrazem pyska. Bałam się, że Flaris właśnie przekupuje strażnika i zaraz wejdzie do świątyni, wtedy na pewno nie udałoby mi się go wyprzedzić i zdobyć kryształ przed nim, lecz ku mojemu zdziwieniu basior po zakończeniu rozmowy zwyczajnie odszedł, nie wchodząc do środka. Co on kombinuje?

 

Zdecydowałam się odczekać jeszcze parę minut, po czym wyszłam na spotkanie ze strażnikiem.

 

-Och, wiedziałem, że w końcu się pojawisz. Zwiesz się Alice nieprawdaż? -Takie pytanie mnie zaskoczyło. Czemu Flaris miałby zdradzać strażnikowi moje imię?

-Tak, nazywam i się Alice i przybywam tu z bardzo daleka by...

-Dobrze, już dobrze nie muszę nic więcej wiedzieć -gryf nagle mi przerwał, po czym wstał z miejsca i niebezpiecznie zaczął się do mnie zbliżać, dopiero wtedy spostrzegłam, że jest dobre dwa, może nawet trzy razy większy ode mnie.

 

Wojownik wydał z siebie przerażający skowyt, po czym rzucił się w moją stronę. Gwałtownie odskoczyłam, upadając niefortunnie w taki sposób, że się przewróciłam. Wtedy Attysa stanęła między nas, groźnie warcząc na gryfa. Ten strażnik jako jedyny z trzech był nastawiony wobec nas agresywnie, dobrze wiedziałam, że musi być tego jakiś powód.

 

-Attyso, nie! Wycofaj się! -krzyknęłam, podnosząc się z ziemi, a smoczyca spojrzała na mnie niepewnie wielkimi brązowymi oczami -Nic mi nie będzie, obiecuję -wysłałam jej porozumiewawcze spojrzenie -Proszę cię, schowaj się -po tych słowach moja towarzyszka bardzo niechętnie się wycofała.

Wtedy gryf ponownie skoczył, tym razem przygważdżając mnie do ziemi, nie byłam w stanie go kopnąć ani odepchnąć, był stanowczo zbyt ciężki.

-Ostatnie życzenie, pokrako? -spytał strażnik unosząc szpony.

-Czego chciał od ciebie ten wilk, z którym przed chwilą rozmawiałeś? -spytałam, zaciskając oczy, na jednym wydechu z ogromną desperacją w głosie. Mimo wszystko bałam się, że gryf zignoruje moje słowa i zdecyduje się dokończyć dzieła.

-Słucham? -spojrzał na mnie widocznie nie spodziewawszy się takiego pytania.

-Ten wilk... nie wiem, co on ci obiecał, ale nie możesz mu ufać! Flaris w przeszłości skrzywdził wiele stworzeń i nie zawaha się zrobić tego ponownie, gdy tylko odzyska swoją moc. Doliny Ognia i Wody się obronią, ale twoja ojczyzna może stanąć w płomieniach -głos zaczął mi drżeć, gdyż nie potrafiłam stwierdzić, co gryf ma zamiar teraz zrobić i czy moje słowa do niego w ogóle docierają.

 

Stworzenie wzięło głęboki wdech, po czym na chwilę odwróciło wzrok.

 

-Nie musisz mi o tym gadać idiotko! Sam dobrze wiem, do czego ten szaleniec jest zdolny nawet bez magii! A jeśli nie wykonam jego polecenia, nie tylko ja mogę ponieść tego konsekwencje! -niespodziewanie gryf wykrzyczał mi to prosto w pysk. Dopiero wtedy dostrzegłam, że jedno z jego oczu jest zamglone, a pod i nad okiem znajduje się paskudna, głęboka blizna. Czyżby sprawka Flarisa?

 

-Posłuchaj, możemy pójść razem na układ. Ty puścisz mnie wolno i pozwolisz wejść do świątyni, a ja obiecam, że nie dopuszczę by Flaris odzyskał swoją moc -zaproponowałam.

-Dobrze wiesz, że nie możesz mi tego obiecać, żadne z nas nie może mieć pewności, że ci się w ogóle uda tego dokonać -odpowiedział już bardziej spokojnym tonem. Wyczułam w nim nutkę rezygnacji i smutku.

-To prawda, ale jeśli teraz mnie zabijesz, to się nigdy nie skończy, a gdy Flaris odzyska moc, będzie tylko gorzej, muszę przynajmniej spróbować go powstrzymać -strażnik przez chwilę zaczął się zastanawiać po około minucie ciszy wziął głęboki wdech przymykając oczy.

-W porządku -gryf zluzował uścisk i pozwolił mi wstać, po czym spojrzał mi prosto w oczy -Liczę na ciebie wilczyco.

-Dziękuję za zaufanie... um... -zacięłam się na chwilę, gdyż nie wiedziałam, jak powinnam zwrócić się do gryfa.

-Chejron -dokończył.

-Dziękuję za zaufanie Chejronie -lekko się uśmiechnęłam i poczułam, jak wypełnia mnie nowa energia i nadzieja. Nie ważne co czeka nas w świątyni, ja i Attysa damy sobie z tym radę!

 

W momencie, gdy to pomyślałam mała smoczyca wybiegła z krzewów i się we mnie wtuliła, widocznie szczęśliwa, że nic mi się nie stało. Ja również odwzajemniłam ten gest.

 

-W porządku, nie ma czasu do stracenia -zaczął Chejron -tam jest wejście do świątyni, jest cała naszpikowana pułapkami, lecz większość z nich przestała działać już setki lat temu. Nie mniej musicie uważać na siebie i ostrożnie stawiać każdy krok, w centrum świątyni znajdziecie kryształ -rzekł, wskazując na świątynię.

-Dobrze, dziękujemy! -krzyknęłam przez ramię wbiegając z Attysą do budynku.

 

W środku panował dziwny klimat, ściany były pokryte mchem, a na niektórych płytkach można było znaleźć dziwne runy, prawdopodobnie był to prastary język gryfów czy coś w tym rodzaju. Przechodziłam z kolejnych pomieszczeń przed siebie, modląc się, by przez przypadek nie uruchomić jakiejś pułapki, dwa razy przyglądałam się każdej płytce, zanim na którąś stanęłam. Na moje szczęście udało mi się przejść przez większość pomieszczeń bezpiecznie i bez szwanku. W końcu stanęłam przed ostatnią przeszkodą. W korytarzu prowadzącym do serca świątyni nie było podłogi, a jedynie wsuwające i wysuwające się kładki. Spojrzałam w przepaść, przełykając ślinę. Nie było szans, abym przeżyła upadek z tak wysoka.

 

-Pójdziemy trochę na łatwiznę Attyso -zwróciłam się do towarzyszki, po czym wytworzyłam sobie mały lodowy mostek, po którym mogłam bez problemu przebiec na drugą stronę. Nie miałam ani minuty do stracenia, musiałam jak najszybciej stworzyć Egidę Żywiołów i zanieść ją Alessie.

 

Tak też się stało, bez problemu przeszłam na drugą stronę i w momencie, gdy dotknęłam ostatniego kryształu, pojawiły się pozostałe dwa, po czym w magiczny sposób się ze sobą złączyły. Potężny artefakt leżał tuż przede mną, bez wahania złapałam go i wraz z Attysą wybiegłyśmy uradowane ze świątyni prosto do domu.

 

Biegłam już bardzo długi czas, ale nie zatrzymałam się ani na moment, Attysa poprowadziła mnie prosto na tereny Watahy Wilków Burzy. Po drodze zastanawiałam się, dlaczego Flaris nie próbował mnie powstrzymać? Czyżby był pewien, że Chejron mnie zabije? Niestety szybko pożałowałam tej myśli, gdyż niespodziewanie upadły bóg zagrodził mi drogę...

 

C.D.N.

 

Czwarta Część questa, zaliczona!