Gdy ujrzał ją po raz pierwszy nieco się przeraził. Była taka niewielka, a na jej uroczym pyszczku wyraźnie zarysowywał się uśmiech. W pierwszym odruchu wydawało mu się, że sobie nie poradzi. Czekał na to prawie cztery lata odkąd tu trafił. Od dawna marzył o potomstwie, lecz nie miał partnerki. Gdy tylko usłyszał o Dremurr wiedział, że chce ją adoptować. A teraz stał i przyglądał jej się z pewnym niepokojem, bo niezwykle przypominała mu ona jego córeczkę Leyati. Teraz Ley była już dorosłą waderą, czasami Raksha wyobrażał sobie jak teraz wygląda, że nigdy nie odszedł od niej i od Ygerne. Nie chciał skrzywdzić kolejnej młodej duszy.
-Raksho, poznaj Dremurr. -Powiedziała Alessa, która przyprowadziła szczeniaka w umówione miejsce, czyli na Beztroską Polanę.
-Dzień dobry! -krzyknęła radośnie młoda wadera, wyszczerzając swoje niewielkie kiełki w uśmiechu. -Nazywam się Dremurr, ale możesz mi mówić Drem.
-Witaj, Drem. -Odwzajemnił jej uśmiech. -Bardzo miło mi Cię poznać, cieszę się, że będę mógł się Tobą opiekować.
Alessa wydawała się zadowolona takim obrotem spraw. W końcu żadna alfa nie chcę, by w jej watasze szczeniaki pozostawały bez rodziców czy dobrej opieki. Po chwili Alis opowiedziała Rakshy wszystko co niezbędne o Dremurr, w czasie gdy ta była zajęta obwąchiwaniem każdego kwiatka w okolicy. Basior starał się to wszystko spamiętać, ale po chwili miał wrażenie, że zupełnie nic nie zostało w jego głowie. Gdy Alessa powiedziała już wszystko przeprosiła Rakshę i oddaliła się, aby wrócić do swoich obowiązków. Moment później samiec nie mógł już nawet dostrzec jej sylwetki wśród kwiatów i traw. Rozejrzał się w poszukiwaniu Drem i dopatrzył się jej obok rosnącej gęsto Lobelii erinus. Roślina ta kwitła do późnej jesieni, więc dalej cieszyła oko swoimi kolorami. Ta była w barwach niebieskiego, co najwidoczniej przypadło do gustu młodej waderze.
-Lubisz kwiaty, Drem? -zagaił po chwili, gdy zebrał się na odwagę. Bardzo bał się, że Dremurr go nie zaakceptuje i nie będzie mógł stworzyć dla niej nowego domu. Ona zaś pozostawała beztroska, jakby zupełnie nie przejmowała się zmianą otoczenia i opiekuna. Rakshy zdawało się, że tylko udaje taką silną.
-Tak, uwielbiam je. Najbardziej podoba mi się ich zapach i wielobarwność. Najpiękniejsze są niezapominajki, bardzo chciałabym, by rosły gdzieś w pobliżu.
Raksha już chciał odpowiedzieć, lecz Drem rzuciła nagle:
-Twoje oczy są dziwne. Co się z nimi stało? -Zapytała bez żadnych ogródek, ale Raksha cieszył się z jej pewności siebie.
-To efekt pewnego incydentu z dzieciństwa. Pewien szaman chciał się pochwalić swymi umiejętnościami, ale niestety okazało się, że w tym temacie nie ma ich zbyt wielu. -Odpowiedział spokojnie siadając przy okazji na ziemi.
-Ale widzisz wszystko, prawda? -Drem wspięła się na jego pysk i zamachała mu przed oczyma łapami.
-Widzę doskonale, a w nocy nawet lepiej niż za dnia. -zaśmiał się ciepło, gdyż rozbawił go gest szczenięcia.
-O, to tak jak ja! -Dremurr zeskoczyła i po chwili zupełnie zniknęła mu z pola widzenia. Miał wrażenie, że temperament i żywiołowość Drem są większe niż jej pewność siebie. -Uwielbiam spacerować nocą, to moja ulubiona pora dnia.
Słońce wskazywało południe, ale Raksha zadecydował, że powinni wracać do jaskini. Nie chciał już pierwszego dnia zgubić swojej podopiecznej. W drodze powrotnej Dremurr zadawała sporo pytań. Najbardziej zawiódł ją fakt, iż basior nie ma żadnego pupila, z którym mogłaby się bawić.
-Nie martw się. Na pewno pewnego dnia odnajdziesz własnego, który potowarzyszy Ci w zabawie i pomoże podejmować trudne decyzje.
Odpowiedź ta wydawała się jednak niewystarczająco satysfakcjonująca dla Drem. Po chwili Rakshę zalała kolejna fala zagadnień do omówienia, musiał odpowiedzieć między innymi co symbolizują jego bransolety, kolczyki jak i pióro. Nie obeszło się też bez uniknięcia kwestii jego ulubionej pory roku, tego jak się tu znalazł i co oznacza jego imię. To ostatnie nieco ją zadziwiło, więc Raksha pociągnął temat.
-Moje imię oznacza "chroń", ponieważ moja matka uważała, że z moich siedmiu braci jestem tym najrozsądniejszym. Często pakowali się w tarapaty, a ja byłem zmuszony, by ich z nich wyciągać.
-To bardzo dobrze, że masz w tym już pewne doświadczenie.- uśmiechnęła się złowieszczo, ale przy tym żartobliwie.
-Co masz na myśli? -Rzucił jej skonfundowane spojrzenie.
-Mnie też często zdarza się w nie wpadać, dobrze mieć kogoś kto Cię z tych tarapatów wyplącze!
Basior zaśmiał się ciepło, miał jednak nadzieję, że Drem nie przysporzy mu wielu kłopotów. Była bardzo energiczna, więc Raksha miał co do tego obawy.
-Ustalmy kilka reguł, których chciałbym byś przestrzegała. Nie chcę Cię w żaden sposób ograniczać, ale dla Twojego bezpieczeństwa wolałbym byś nie chodziła nocą po terenach, najlepiej zostań w jaskini na dopóki nie wzejdzie słońce. Żyją tu niedźwiedzie i kojoty, które bez zawahania Cię skrzywdzą. No i ludzie. Jako iż znam się na polowaniu i magii, byłoby mi miło, gdybym mógł nauczać Cię tych dziedzin. Oczywiście jeśli tylko będziesz chciała, nie będę wymuszał na Tobie zdobywania wiedzy, ale ona zawsze się przydaje. I co najważniejsze, jako Twój opiekun nie czułbym się komfortowo, gdyby inne wilki skarżyły się na Twoje zachowanie. Ale musisz też wiedzieć, że niezależnie co przeskrobiesz zawsze możesz powiedzieć mi prawdę, abyśmy wspólnie mogli znaleźć rozwiązanie.
Dremurr pokiwała tylko głową, ale Raksha nie miał wątpliwości co do tego, czy się zrozumieli. Dawno nie czuł się tak szczęśliwy, od tego dnia już wiedział, że zrobi dla małej Drem wszystko.