Właśnie spokojnie drzemałam, zwinięta w kłębek na zielonej trawie nieopodal Magicznej Drogi. O tej porze nie było tam praktycznie nikogo, a uroczy śpiew ptaków zadziałał na mnie jak kołysanka, dlatego bardzo szybko odpłynęłam do krainy Morfeusza. Sen był spokojny i bardzo regenerujący po tak zapracowanym poranku, jak ten mój z pewnością właśnie tego potrzebowałam. Nagle dopadło mnie okropne uczucie strachu i niepokoju. Widziałam jakieś kształty, czyjeś futro połyskujące srebrem, bielą i czernią, słyszałam przytłumiony, cichy głos należący do jakiejś wadery proszący mnie o pomoc, gdy nagle...
-Alice! Alice! -czyjeś wołanie niespodziewanie wyrwało mnie z niespokojnego snu.
-T-Tak?! Co się stało? -gwałtownie uniosłam głowę, po czym się rozejrzałam wciąż nie do końca świadoma tego co się wokół mnie dzieje.
-Alessa cię szukała -zamrugałam kilka razy i dopiero wtedy byłam w stanie wyraźnie dostrzec stojącą nade mną Irni.
Lekko zaspana ziewnęłam i przeciągnęłam się, aby w pełni odzyskać jasność umysłu.
-Śniło ci się coś? Wyglądałaś bardzo niespokojnie -spytała błękitnooka.
-Szczerze... nie pamiętam...-moje serce wciąż lekko kołatało i momentalnie dopadły mnie bardzo złe przeczucia, lecz tak jak w przypadku większości snów zwyczajnie nie potrafiłam powiedzieć co było tego powodem, gdyż zaraz po obudzeniu zapomniałam dosłownie wszystkie szczegóły i obrazy -...ale coś mówiłaś o tym, że szuka mnie alfa racja?
-Tak, poszła do Leśnych Wrót, licząc, że tam właśnie cię znajdzie -odpowiedziała Irni.
-W porządku, już tam idę -podniosłam się z ziemi, i posłałam waderze wesoły, przyjacielski uśmiech, na co ta do mnie skinęła głową, po czym rozwinęła skrzydła i odleciała prawdopodobnie zająć się jakimiś swoimi sprawami, ja natomiast natychmiast ruszyłam do wyznaczonego przez nią wcześniej miejsca.
Energiczny bieg oraz chłodny, jesienny wiatr bardzo szybko w pełni mnie rozbudziły i orzeźwiły. Słyszałam śpiew ptaków oraz szelest pierwszych opadłych liści pod moimi łapami. Nim się obejrzałam byłam już przy Leśnych Wrotach. Zaczęłam węszyć, próbując wyczuć dobrze mi już znany zapach alfy, aby móc znaleźć ścieżkę, którą ta mogła podążać, aby mnie znaleźć. Wtedy usłyszałam, czyjeś kroki tuż za mną.
-Och Alice! Tutaj jesteś, w końcu na siebie wpadłyśmy -rzekła Alessa z lekką ulgą w głosie.
-Tak, Irni mi przekazała, że będziesz gdzieś w pobliżu. Szukałaś mnie? -odpowiedziałam z typowym dla mnie uśmiechem, który natychmiast zniknął w momencie, gdy dostrzegłam powagę wymalowaną na pysku Alessy
-Zgadza się, mam dla ciebie zadanie Alice -wadera skierowała swój wzrok prosto w moje oczy, a po jej spojrzeniu mogłam wywnioskować, że to nie będzie byle błaha misja -lecz zanim podam ci szczegóły dotyczące misji, chciałbym ci opowiedzieć pewną historię.
-W porządku -usiadłyśmy spokojnie w cieniu.
-Wiele setek lat przed powstaniem naszej watahy wbrew temu, co mówią księgi to nie Ignis był bożkiem ognia, pierwszy bóg tego żywiołu zwał się Flaris, lecz nie spełniał on należycie powierzonych mu obowiązków. Był przepełniony złem, powodował bezmyślnie liczne pożary, w których ginęło wielu śmiertelników, a większość ziem naszego świata była pochłonięta przez ogień lub całkiem pozbawiona życia. Wtedy inni bogowie zdecydowali się coś z tym zrobić i pozbawić Flarisa jego mocy, w ten sposób stał się upadłym bogiem, a jego magia została zapieczętowana w trzech kryształach. Każdy z kryształów jest pilnie strzeżony przez strażnika, lecz teraz Flaris powrócił i jakimś sposobem zyskał moc wystarczającą, by ich pokonać. Będzie chciał odzyskać kryształy, które połączone razem utworzą Egidę Żywiołów by za jej pomocą zemścić się zarówno na bogach, jak i śmiertelnikach.
Słuchałam wadery jak zahipnotyzowana. Sprawa wyglądała poważnie, jeśli Flaris odzyska odebraną mu moc nie wiadomo do czego będzie gotowy się posunąć, by zaspokoić swoją chęć zemsty.
-Chciałabym, abyś odnalazła dla mnie te trzy kryształy, zanim zrobi to Flaris: kryształ smoków, kryształ pantery oraz kryształ gryfów, znajdujące się w trzech różnych świątyniach kolejno w Dolinie Ognia, Wody oraz Natury -kontynuowała.
-Oczywiście Alesso! Właściwie jestem już gotowa do drogi! -dostrzegłam na pysku alfy ledwo widoczny uśmiech prawdopodobnie spowodowany moim entuzjazmem -Tylko muszę wiedzieć dokąd mam zmierzać.
-To wiadome -wadera na chwilę uspokajająco przymknęła oczy -Przed wyprawą chciałabym ci kogoś przedstawić.
Wtedy zza pobliskich krzewów wyłoniło się śliczne, skrzydlate stworzenie o brązowych oczkach. Mały, błękitny smoczek podszedł do nas z początku nieśmiało, lecz ku mojemu zdziwieniu, gdy tylko mnie ujrzał, natychmiast do mnie podbiegł i coś zaskrzeczał, jakby próbując mi coś powiedzieć.
-Jest to Attysa, będzie ci towarzyszyć podczas wyprawy i wskaże ci odpowiednią drogę -rzekła Alessa.
-Witaj mała -otarłam się o Attysę nosem, na co ta przyjaźnie zaskrzeczała, jakby próbując mi odpowiedzieć tym samym. Jej postura oraz dźwięki przez nią wydawane bardzo przypominały Avema, kiedy był jeszcze noworodkiem.
-Musicie się już zbierać, nie ma czasu do stracenia. Flaris zapewne jest już w drodze do Doliny Ognia -dodała alfa.
-Jasne, już ruszamy -odpowiedziałam zdeterminowanym głosem, po czym przykucnęłam tak, aby Attysa mogła łatwo wskoczyć na mój grzbiet.
-Alice, wierzę, że ci się uda -alfa posłała mi spojrzenie pełne nadziei -liczę na ciebie, powodzenia
I w ten oto sposób postawiłam swoje pierwsze kroki w stronę Świątyni Ognia.
C.D.N.
Pierwsza część questu, zaliczona!