- hm... - zastanowiłem się chwilę - co powiesz na małą kąpiel na Wodospadach Życia?
W jego oczach pojawiła się jakby iskra szczęścia, pokiwał glową z lekkim uśmiechem na tak. Coraz częściej widzę u niego uśmiech...
Szliśmy w przyjemnej ciszy ale Mitch jak to Mitch musi ją przerwać.
- powinieneś się częściej uśmiechać! Masz piękny uśmiech! - odparłem na co basior przewrócił oczami. Ma taki zmienny charakter...
- uśmiechnę się jeśli mi zaśpiewasz - odparł zwycięsko, tym razem ja przewróciłem oczami.
- to jest szantaż! - obóżyłem się a on dalej uśmiechał się zwycięsko tylko jeszcze bardziej niż przedtem.
- takie życie złotko - mrugnął i roześmiał się, tylko tym razem nie tym kpiącym i zażenowanym śmiechem a tym pięknym, szczerym. Droczył się ze mną ale ja się nie dam!
- wiesz co?! Wypchaj się! - także się roześmiałem, roześmiałem się aż do łez, zawsze gdy się śmieję lecą mi łzy nie wiem dlaczego ale tak po prostu mam. Obaj śmieliśmy się z naszej dziecinnej sprzeczki. - życie jest beznadziejne i niesprawiedliwe - powiedziałem poprzez śmiech w momencie gdy obaj trochę się uspokoiliśmy.
- skądś to znam - odparł.
Obaj byliśmy trochę zawstydzeni, żaden się nie odzywał i unikaliśmy swojego wzroku.
- Mm.... Idziemy? - spytałem cicho, basior pokiwał głową a następnie powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę miejsca docelowego.
W swobodnej ciszy mogłem obserwować wyższego. Poruszał się pewnie stawiając łapę za łapą, czerwone tęczówki były skierowane w dal, a z jego pyska jak zwykle nie można było wyczytać żadnych emocji, tylko obojętność. Spojrzał na mnie bo na pewno poczuł się obserwowany, momentalnie odwróciłem wzrok i lekko się zarumieniłem. Resztę drogi patrzyłem przed siebie, nie rozmawialiśmy w ogóle ale nie przeszkadzało mi to, trwaliśmy w idealnej ciszy. Po paru minutach do moich uszu dopleciał szum wodospadów. Mimowolnie uśmiechnąłem się sam do siebie gdy przypomniały mi się chwile spędzone tutaj z Dream.
W oczach basiora dostrzegłem iskierki zaskoczenia gdy zobaczył to miejsce i nie dziwię mu się, wodospady są wspaniałe.
Tarou popatrzył na mnie z dziwnym uśmiechem na początku nie wiedziałem o co mu chodzi jednak po paru następnych sekundach zrozumiałem. Czarny basior z impetem wskoczył do jednego z jezior. Na mój pysk wkradł się grymas nie zadowolenia gdy parę zimnych kropel opadło na moje futro. Podszedłem bliżej brzegu do którego również dopłynął basior.
- chodzi do wody! - wykrzyczał wynurzając się, jego ciemna, mokra grzywka opadła na czerwone oczy a na pysku malował się szeroki uśmiech.
- nie lubię - odparłem jak szczenię. W tamtym momencie poczułem tylko mocne łapy wrzucające mnie do wody. Wynurzyłem się bardzo szybko łapiąc powietrze do płuc. Otworzyłem oczy a pierwsze co ujrzałem to jego uśmiech.
- jesteś idiotą, Theo - obaj wybuchliśmy śmiechem.
<Tarou?>