· 

Polowanie na rekina

Mój pierwszy dzień wolny, pierwszy od dawna. Dziś mi idę na żaden zwiad. Zorganizowałem zwiady na dziś. Dokładniej to cztery grupy na każdą ze stron świata. Na północ wysłałem: Vixen i Nore, na południe poszli Samael z Etrią, wschód patroluje dziś Gerald, Kaito i Irni, na zachód powędrują Foxilla, Marston i Quinn. Nigdy nie wiadomo, gdy jakieś niebezpieczeństwo pojawi się na tych terenach. Pierwszy raz tak to zrobiłem, wiem, że nie jestem przywódcą zwiadowców, jednak dostałem pozwolenie od alfy, by rozłożyć siły na dzisiejsze patrole samodzielnie, mam nadzieję, że zrobiłem to dobrze i mądrze. Ja natomiast położyłem się z zającem w pysku nad jeziorem, czekając na ich powrót i opiekując się Avemem. Jednak spokój nie potrwał długo, około dwie godziny po wysłaniu pierwszej ekipy, przybiegła do mnie zdyszana Vixn wraz z Norą i zdały mi niepokojący raport, a mianowicie napotkały ślady im nieznane ani jego tropu nie mogły przyporządkować do żadnego ze znanych im stworzeń. Nore poprosiłem, by została z małym, natomiast Vix zaprowadziła mnie do tych śladów. Gdy znaleźliśmy się koło nich, odesłałem ją do siebie, nie chciałem, by coś jej się stało, a może tu się zrobić bardzo gorąco i nieprzyjemnie.

 

- I tyle by było z mojego dnia wolnego. - przeciągnąłem się i zabrałem, się za tropienie

 

Zapach był specyficzny i bardzo trudny do zgubienia, a ślady faktycznie były bardzo dziwne, dwa ślady dwupalczaste, jeden jednopalczasty. Szedłem po tych śladach szybkim marszem, mając nadzieję, że szybko ją znajdę i będę mieć spokój na resztę dnia. W pewnym momencie zaśmierdziało mi rybą, przyspieszyłem kroku, musiałem wejść na wielki głaz, Wdrapałem się na niego i tam go zobaczyłem, pistrisa znanego także jako lądowy rekin. Od razu schowałem się za ten głaz i musiałem obmyślić strategię. Przede wszystkim muszę sobie czymś zatkać uszy, wole od początku walczyć na głucho niż w połowie na dobre stracić ten zmysł. Zatkałem sobie szczelnie uszy trawą, ziemią i błotem.

 

-,,Będę musiał zdać się na wzrok i trzęsienia ziemi" - pomyślałem.

Na co muszę uważać? Na pacury, ogon i szczęki i jeszcze na róg przy możliwych szarżach. W głowie wyobrażałem sobie wszystkie możliwe jego ruchy, jak i moje możliwości ucieczki, czy też okazje do szybkiego zabicia. Wyjrzałem, czy jest on tam dalej. Nie wywędrował dalej, na szczęście zjadał on jelenia, którego pewnie upolował. Był on tym bardzo pochłonięty.

 

Zacząłem się do niego skradać, pomimo mego futra, zniknąłem w otaczających go krzakach, widać nie usłyszał o mojej obecności. Gdy byłem około metr od jego zasięgu, wskoczyłem na niego i wbiłem się pazurami i zatopiłem kły. Bestia momentalnie zaczęła wierzgać i machać swoim silnym ogonem w moim kierunku. Końcem ogona mnie trafił, bolało niemiłosiernie, lecz przyłożył zbyt małą powierzchnią, by mnie połamać, stwierdziłem, żeby wyrównać szansę, skoczyłem mu na płetwę ogonową, wyjąłem sztylet i jednym szybkim cięciem oddzieliłem ją od reszty ciała. Monstrum zawył tak, że nawet głuchy ja byłem w stanie go usłyszeć. Odskoczyłem, nie zdążyłem się odwrócić, a poczułem, jak trzęsie się ziemia, pod mymi łapami. Nie patrzyłem za siebie, tylko odskoczyłem trzy metry w lewo. Mój zmysł mnie nie zawiódł, Pistris szarżował na mnie, a ja o włos to uniknąłem. Odwróciłem się, a zwierza znów zaczęło szarżę, wyczekałem moment i skoczyłem, gdy był o długość ogona odemnie ,wgryzłem mu się w kark, on stracił równowagę i rozpędzony upadł. Wykorzystałem okazję i poderżnąłem mu gardło moim sztyletem jednak, zanim zdechł, jeszcze przez dłuższą chwilę miotał się, przygniatając mnie do ziemii. Wygramoliłem się spod ledwo żywego pistrisa, ponownie wbiłem mu sztylet w gardło i triumfalnie zawyłem do słońca. Zeskrobałem z niego łuski, a nóż przydadzą się do czegoś, po czym powoli wracałem do Nory, która miała na oku Avema. Gdy wróciłem, zawiadomiłem Vixen, że już po wszystkim i może kontynuować tamten patrol wraz z Norą. Waderze podziękowałem za opiekę, wziąłem malucha i poszliśmy do mej jaskini.