Zaczęliśmy skradać się z Mitchell'em. Mieliśmy zamiar zaatakować sarnę z dwóch stron. Zakradliśmy się w odpowiednie miejsca. Zobaczyłem, że Mitch jest gotowy. Na wspólny znak rzuciliśmy się na sarnę. Biedna nie miała z nami szans. Po chwili już leżała martwa, a my mogliśmy ją w spokoju zjeść. No przynajmniej tak nam się na początku wydawało. Gdy zajadaliśmy się zdobyczą Mitch nagle się wyprostował.
Spojrzałem na niego pytająco.
- Coś nie tak? - spytałem.
- Coś tu idzie. Chyba wściekły dzik. - odparł. Chciałem go upewnić, że nic nie przyjdzie, lecz nie zdążyłem tego zrobić gdyż zza krzaków wyłoniło się owe zwierzę i faktycznie było rozdrażnione. Widząc nas szykowało się do szarży. Natychmiast się wyprostowałem.
- Mitch?
- Tak?
- Co powiesz na wycofanie się? - spytałem. Nie to, że się bałem. Po prostu nie odzyskałem jeszcze sił po polowaniu. Mitch przytaknął. Dzięki temu, że wcześniej poinformował mnie o tym, mogłem się skupić. Wycofaliśmy się w miarę spokojnie, lecz dzik zaczął biec w naszym kierunku. To był dla nas znak, że pora przyspieszyć kroku. Biegliśmy przed siebie. W końcu udało nam się zgubić zwierzę. Zatrzymaliśmy się gdzieś niedaleko kilku drzew. Staraliśmy się uspokoić nasze oddechy. Spojrzałem na Mitch'a.
- Nie wiem skąd żeś wiedział o tym dziku, ale uratowałeś nas. - wyznałem. - Masz moją dozgonną wdzięczność.
- Daj spokój. - odparł z uśmiechem. Wyprostowałem się i zbliżyłem do wilka. Ten spojrzał na mnie zaskoczony, a ja położyłem łapę na jego głowie. Poczochrałem jego grzywkę, a ten spojrzał na mnie zaskoczony.
- Co to było? - spytał niepewnie.
- Nagroda za ratunek. - odparłem z lekkim uśmiechem. Odszedłem kawałek dalej o rozejrzałem się.
- No to gdzie teraz? - spytałem wracając do mojego zwykłego obojętnego wyrazu pyska.
C.D.N.
Mitch?