· 

Ku burzy #2

Wolność... czym jest wolność... Hm... Do wolności ma prawo każda istota. Jednak czasem ta wolność jest nam perfidnie odbierana przez istoty które potrafią tylko odbierać. Ludzie. No właśnie, ludzi poznałem aż za dobrze, przez lata w klatce i w łańcuchach obserwowałem ich  zwyczaje, mimikę... Dobra! Koniec tego!

Wstałem i powolnym krokiem ruszyłem w stronę mojego (chyba) nowego domu. Po drodze zacząłem nucić sobie jedną z piosenek którą napisałem ze Scottem. Future Friends.

Can't think about it too muc

Is just this moment enough?

You got your version of love, this I know

Can't think about it too muc

Is just this moment enough?

You got your version of love, this I know

Uh... Tak bardzo za nim tęsknie. Dotarłem do lasu w którym czułem się dziwnie obserwowany. 

Cos zaszelesćiło, i po chwili z krzaków wyłoniła się sylwetka wilka. Czarny basior z czerwonymi oczyma uważnie mi się przyglądał.

- Kim jesteś ? - spytałem czując odpowiedzialność za tereny watahy na które wtargnął nieznajomy.

- Nazywam się Aarel. 

- Co tutaj rob... O mój boże ty krwawisz ! -  pisnąłem co nie było zamierzone. No tak mój wysoki tenor.

- Troszecz...

- Idziemy do Alessy !! - przerwałem mu. - Napewno jesteś głodny i zmęczony. - muszę ograniczyć nadopiekuńczość...

Praktycznie całą drogę przemilczeliśmy, jednak tajemniczy Aarel bardzo mnie zaciekawił. 

- To... Jak się tu dostałeś? - spytałem.

- Hm... W sumie to nie wiem, przez przypadek. - nie chciał ze mną rozmawiać... No tak... Moja budowa i głos nigdy nie pomogą mi w znalezieniu przyjaciela lub znajomego... Jestem dziwakiem.

Nie wiedziałem czy dobrze postępuje prowadząc nieznajomego do Alessy. Może jest wrogiem albo szpiegiem? 

Dalej szliśmy w całkowitej ciszy jednak Aarel postanowił ją zakończyć.

- Dalej nie zdradziłeś mi swojego imienia...

- Mitchell, mów mi Mitch - uśmiechnąłem  się do niego szeroko co odwzajemnił. 

- Jesteśmy - oznajmiłem gdy doszliśmy do miejsca w który aż roiło się od jaskiń.

Przed jaskinią Alfy poprosiłem basiora aby został przed wejściem gdy ja będę rozmawiał z waderą.

Wszedłem do jaskini w której dzięki Bogu była Alessa. 

- Witaj Mitchellu, potrzebujesz czegoś? 

- Em... Ja wiem że źle zrobiłem   spuściłem łeb - ale on krwawi i napewno jest głodny. Błagam nie wyrzucaj mnie!

- Spokojnie, wytłumacz mi co się stało.

Gestem pokazałem aby poszła za mną. Aarel siedział i przyglądał się czemuś. 

- Aarelu to jest Alessa alfa watahy.

Wilki odbyły między sobą krótką rozmowę a następnie Aarel został zabrany na opatrzenie rany.

Nie ukrywam że bardzo się stresowałem podczas gdy nie miałem żadnych informacji o stanie jego zdrowia. Wiem że może jestem dziwny że tak się o niego martwię, ale cóż taki jestem. 

Po jakimś czasie basior wyszedł z jaskini. Na ranie miał opatrunek. 

- I jak? To coś poważnego? - spytałem gdy podszedł bliżej.

- Nie, to tylko zadrapanie. - uśmiechnął się.

- Uh... Ale mi ulżyło. Zostajesz tu ze mn...eee... Z nami czy podróżujesz dalej?

- Jeśli mnie przyjmiecie to... - przerwałem mu  piskiem podekscytowania. Oczywiście znowu nie specjalnie.

Zaoferowałem basiorowi że go oprowadzę po naszych terenach, których sam nie znam za dobrze... Po prostu chciałem spędzić z nim trochę czasu...

 

<Aarel?>