· 

Wizja przyszłości 1/1

Jak każdy wie, jestem szamanem od dość dawna, jednak sam do końca nie jestem pewien na ile mnie stać. Poprosiłem więc Alice, by przybyła do mojej jaskini. Moim celem jest odczytanie jej najbliższej przyszłości, bądź, choć najbliższej godziny. Przygotowałem mieszankę ziół, czerwony atrament oraz kadzidła. 
Tuż przed zachodem wadera pojawiła się w mej jamie. Ja niepewnie kazałem siąść jej na środku, mówiąc, by nic nie dotykała.
– Tu jest jak w innym świecie – wadera ze zdziwieniem rozglądała się uważnie po wszystkich ścianach i zakamarkach Ja nie odezwałem się ani słowem, jednak dałem jej znak ogonem, że ją słucham. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem rysować czerwonym barwnikiem symbol na ziemi, który miał mi ułatwić zadanie i zmniejszyć ryzyko niepowodzenia czy też skutków ubocznych. Alice patrzyła na mnie uważnie, nie odrywając swego wzroku. Wcześniej uszykowaną mieszankę ziół, położyłem przed nią. 
- Zjedz, nie otrujesz się, a one mi pomogą, w tym, co mam zrobić — pełen powagi mówiłem do Alice
- Okej. Ale co to jest? - szturchnęła zioła bez przekonania 
- Akurat tego nie mogę ci powiedzieć, ale możesz mi zaufać — nie zmieniłem tonu ani o pół stopnia - Dobra- z zawahaniem się wadera zaczęła jeść mieszankę. Odpaliłem specjalnie uszykowane kadzidła z czarnego bzu moczone w smoczej krwi, na wszelki wypadek by żadni nieproszeni goście nas niepokoili, mowa tu oczywiście o demonach czy innych złych duchach. Gdy Alice zjadła, to co miała zjeść, nadeszła moja kolej spożyłem eliksir częściej przygotowany przeze mnie i wypowiedziałem sekwencje w języku starożytnych, kazałem położyć się waderze, ja zamknąłem oczy. Po chwili mroku zza horyzontu zaczęły pojawiać się linie, były to przeznaczenia wszystkich istot, które są, czy też te, które już przeminęły i są historią. Wyglądało to, jak ogromna pajęcza sieć, która nie ma końca. Jedna z nich znajdowała się bardzo blisko, jej kolor był szary z lekkim połyskiem błękitu, dzięki ziołom była ona dla mnie osiągalna. Zbliżyłem się do niej, a następnie ona mnie wchłonęła i pokazała, tyle ile ona postanowiła mi pokazać . A mianowicie jutrzejszy poranek i chyba nawet cały dzień, jaki spotka jutro szarą waderę, nie widziałem tego jej oczyma, a raczej jako trzecioosobowy widz. A teraz opisze to, co moje oczy miały zaszczyt widzieć.
***

 Alice wstanie, gdy słońce będzie już wysoko na niebie, skonsumuje rybę, a dokładniej pstrąga upolowanego wczorajszego popołudnia. Kiedy skończy jeść rybę ruszy na patrol łowiecki wraz z Jake'iem, basior ten będzie bardzo rozkojarzony, przez co przewróci się na pokrzywy, w których spał królik, przez co przez zupełny przypadek go upoluje, za cenę poparzeń pokrzywy na prawie całym ciele. Wadera natomiast zacznie się z niego śmiać wniebogłosy, do momentu, aż nie wiadomo jak wyczuje trop dzika. Chwile potropi i ruszy za nim w pogoń do momentu, gdy nie zobaczy, że to locha z warchlakami, która natomiast od razu rzuci się w pogoń za wilkami, wadera i basior momentalnie zaczną uciekać. Locha przestanie ich gonić dopiero przy wodopoju, naszym głównym miejscem spotkań. Patrol, który upoluje tylko jednego zająca, postanowi zacząć, polować na ryby by każdy wilk choć jedną sztukę mógł zjeść. Po upolowaniu tych wszystkich ryb słońce będzie się już chylić ku zachodowi. Ułoży się pod drzewem i będzie sobie nucić jakieś piosenki, do momentu, gdy nie zjawi się jakiś wilk. Nie pośpiewa za długo, ponieważ po dziesięciu minutach zjawie się tam wraz z Etrią, ja będę nieść jelenia a Etria jedną z ryb. I tak rozmowa będzie się ciągnąć aż do późnej nocy a wilki będą dochodzić.Gdy księżyc będzie bardzo wysoko na niebie, powoli będą się wszyscy rozchodzić, a ostatni odejdą Alice wraz ze mną.

 
***

W tym właśnie momencie moja wizja się skończyła, ja otwarłem oczy i zobaczyłem swoją małą jamę z lekkim chaosem, i ze śpiącą Alice na środku niej. Zmęczony marzyłem tylko by zrobić to samo, co ona jednak musiałem skończyć, to co zacząłem. Obudziłem subtelnie waderę i opowiedziałem jej dokładnie to, co ją jutro czeka. Jej oczy natomiast zaświeciły się z podniecenia i od razu wyszła, poszła spać do swojej jaskini. Natomiast moja osoba zmyła czerwony znak z ziemi i poszedłem od razu po zrobieniu porządku spać.

 

 

***

 

Dawno nie spałem w mej prywatnej jaskini na zioła, zapomniałem, już jak z rana całe te składniki pachną, jakby odzyskiwały swoje życie. Wstałem rano, lecz później niż zwykle. Dokończyłem porządki, posortowałem i poukładałem zioła na swe miejsce, trujące koło trujących i tak dalej. Gdy już skończyłem, ruszyłem na zwiady, obowiązki mimo wszystko. Obchodząc granice, z tyłu głowy plątała mi się myśl, a mianowicie,,czy to zadziałało?". Musiałem czekać na rezultat, dzień był jeszcze młody, ostało mi dużo czasu do czekania. Kończąc patrol, natchnąłem się na trop jelenia, wydawał się być sam, co wydawało mi się być dziwne, jednak nie zamierzałem nie zapolować na danego od losu osobnika. Niecała godzinka i martwe truchło zwisało mi już z pyska, a ciepła krew kapała z jego ran na grzbiecie, brzuchu, jak i z szyi. 

Powoli wracałem i od razu postanowiłem iść na miejsce spotkań. W odległości stu metrów dołączyła do mnie Etria i razem ruszyliśmy nad jezioro. Alice już tam była i momentalnie, gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i pełna szczęścia zaczęła głośniej mówić z błyskiem szczęścia, jak i zachwytu.

- Udało ci się. Wszystko stało się tak jak mówiłeś Jake wpadł w pokrzywy i złapał zajęca. A potem pogoniła nalocha z młodymi, a potem łowiliśmy ryby do samego wieczora. 

- Ja natomiast przybyłem z jeleniem w pysku wraz z Etrią, która trzymała rybę wziętą ze stosu zwierzyny — głośno analizowałem sytuacje bez żadnych emocji na pysku ani w oczach 

- To oznacza, że... - Alice pełna entuzjazmu zaczęła zdanie, które ja miałem skończyć 

- Że moja misja się udała — cały zachwycony chodziłem, że szczęścia aż upuściłem zwierzynę i skoczyłem wysoko w niebo Etria pełna zakłopotania spoglądała to na mnie, to na Alice i śmiała się głośno po czym, zapytała, o co chodzi.

-Lunekprzepowiedział mi, to co dziś się stanie — energia z niej nie z chodziła 

- I mi się udało — pełen dumy w głosie odpowiedziałem 

- Czy to znaczy, że mamy cudotwórcę w watasze? - zapytała z ciekawością Etria - Nie wiem, możliwe, że tak — pełen dumy jej odpowiedziałem.

                               <koniec>