· 

Przypadkowe znalezisko #2

Widziałam, że Lunek wraz ze swoim znaleziskiem kieruje się w stronę Jaskini Wschodzącego Słońca. Postanowiłam mu potowarzyszyć zainteresowana tym co nosił na grzbiecie. Gdy już usiedliśmy wygodnie w środku Arelion ostrożnie postawił świecącą rzecz na ziemi. Na początku nie byłam pewna co to jest, lecz gdy się dokładnie przyjrzałam okazało się, że to dość sporej wielkości jajo.

-Znalazłem je w Płomykowym Lesie, bez opieki -zaczął Arelion -nie mogłem go od tak zostawić, więc wziąłem je ze sobą.

-A jego matka? Pewnie go szuka. -zmartwiona spojrzałam na jajo wciąż je obwąchując i oglądając z każdej strony.

-Nie wyczułem w pobliżu zapachu żadnego stworzenia. Wydaje mi się, że jest porzucone, a porzucone przez rodziców młode to bardzo smaczny kąsek dla drapieżników. Musiałem je wziąć ze sobą.

Moje spojrzenie wciąż wyglądało podejrzliwie, ale w gruncie rzeczy wiedziałam, że na miejscu Areliona zrobiłabym dokładnie to samo. Podniosłam głowę znad jaja i się wyprostowałam spoglądając na basiora.

-W sumie dobrze, że jesteś taka ciekawska i, że od razu na ciebie wpadłem. -rzekł basior po krótkiej przerwie.

-Ach tak? Dlaczego?

-Jesteś opiekunką i prawie nauczycielką prawda? -na jego pysku zaczął malować się delikatny uśmiech.

-Prawda. -zaczynałam się domyślać o co mu chodzi lecz patrzyłam na niego wciąż oczekując rozwinięcia.

-Pomyślałem, że mogłabyś się nim zająć. Masz w tym dużo więcej doświadczenia niż ja i z pewnością wiedziałabyś co robić.

Jeszcze raz spojrzałam na jajo. Przecież tam w środku, pod tą skorupką znajduje się mała żyjąca istotka. Nie wiem jak złym opiekunem i wilkiem musiałabym być żeby odmówić.

-Pewnie, z przyjemnością. -uśmiechnęłam się do przyjaciela -Ale najpierw chciałabym wiedzieć co to za stworzenie. Mimo wszystko opieka nad obcym gatunkiem musi wyglądać nieco inaczej niż opieka nad szczeniakiem.

-Racja. -Lunek ponownie zlustrował znalezisko -sądząc po strukturze jajka i po jego wielkości myślę, że to smokowaty, albo jaszczurowaty.

-Smokowaty? -nerwowo zaczęłam poruszać ogonem- Już widzę jak jego matka tu wparowuje i rozszarpuje nas wszystkich na strzępy -odpowiedziałam pół żartem, pół serio.

-Nie sądzę -basior zaśmiał się rozbawiony- raczej nie jest to coś czego należy się obawiać.

-Skoro tak mówisz -odpowiedziałam z uśmiechem.

Arelion wyprostował się i wstał.

-Cóż, muszę dodać to do reszty zapasów -wskazał na pędy, które niósł wcześniej ze sobą. -jajo zostawiam w twoich łapach, a ja w między czasie poszukam w księgach nieco więcej informacji na jego temat. Jutro postaram się ci przekazać co to dokładnie za stworzenie.

Przytaknęłam Arelionowi, a ten ruszył w stronę swojej jaskini szamana zostawiając mnie z tym maluchem. Chciałam jakoś ostrożnie przenieść jajo do Jaskini Lazurowych Kryształów, tam z pewnością byłoby mi wygodniej. Nie mogłam go położyć sobie na grzbiecie, gdyż nie miałam skrzydeł tak jak Lunek i pewnie bardzo źle by się to skończyło, więc najdelikatniej jak tylko mogłam podniosłam jajo w pysku, ostrożnie by nie przebić wbrew pozorom cienkiej skorupki i z łapą na pulsie przeszłam z nim do swojego legowiska. 

Gdy już znalazłam się na miejscu położyłam jajko na swoim legowisku, a sama ułożyłam się obok niego. Był już późny wieczór więc lada moment wszystkie wilki miały się zbierać do spania.

-Vesna się zdziwi jak to zobaczy -powiedziałam cicho sama do siebie.

Przysunęłam świecącą rzecz bliżej i przykryłam ją swoim ogonem. Skoro to jajko to nie potrzebuje niczego innego niż tylko ciepła, tym bardziej jeżeli jest smocze. Nie miałam zamiaru go wysiadywać, lecz jedynie ogrzać swoim ciałem. Nie powinno być to takie trudne w takie upalne dni jak te ostatnie. Ostrożnie ułożyłam się wygodniej i zaczęłam powoli zasypiać. Dzisiejszy dzień był dość wyczerpujący przez ten upał, więc od początku miałam zamiar położyć się wcześniej.

Następnego dnia na całe szczęście nie miałam zbyt wiele obowiązków. Właściwie miał być to swego rodzaju mój dzień wolny od pracy, ale w tamtej chwili właściwie już o tym zapomniałam. Przez cały ranek i popołudnie nie odstępowałam jajka właściwie na krok pilnując by znajdowało się w odpowiedniej temperaturze oraz by nic co mogłoby mu zagrażać się do niego nie zbliżało. Arelion zajrzał do mnie kilka razy w przerwach w szukaniu informacji by sprawdzić jak sobie radzę. W końcu, gdy słońce właściwie już zachodziło podekscytowany wszedł do jaskini ze zwojem w pysku.

-Chyba już wiem do kogo ono należy.

 

<Lunku, reszta w twoich łapach.>