· 

Trudne początki

Bardzo szybkim krokiem kierowałam się w stronę Płomykowego Lasu. Tego ranka czułam w sobie niezliczone pokłady energii. Byłam bardzo pobudzona i rozemocjonowana faktem, że dzisiaj w końcu mogę pokazać, na co mnie stać i podjąć się misji na swój wymarzony awans. Moim zadaniem było upolowanie łosia i przyniesienie jego rogu Alessie. Niestety te zwierzęta są dosyć spore z natury i pojedynczemu łowcy takiej wątłej postury jak ja mogą wyrządzić sporą krzywdę. Mimo to byłam dobrej myśli i wierzyłam, że sobie jakoś poradzę. Gdy tylko wkroczyłam do Płomykowego Lasu gdzie te stworzenia można było spotkać najczęściej, zatrzymałam się i wyostrzyłam zmysły. Na chwilę zamknęłam oczy i postanowiłam skupić wszystkie swoje jak dotąd chaotyczne myśli, na jednym celu. Gdy już opanowałam charakterystyczne dla mnie rozkojarzenie, ruszyłam przez las. Szłam, trzymając łeb nisko przy ziemi tak długo aż do mojego czułego nosa zaczął docierać zapach zwierzęcia. Przez chwilę jeszcze powęszyłam w powietrzu, aby się upewnić, że zwierzę, które tropiłam było samcem, samice nie posiadałyby tak cennego dla mnie poroża. Kiedy moje wątpliwości zostały rozwiane od razu ruszyłam po wytypowanej przez mój umysł ścieżce, nastawiając uszu i wyostrzając wzrok. Kiedy czułam, że jestem już blisko przywarłam do ziemi najniżej jak tylko mogłam i powoli się zbliżyłam.

 

Napięłam wszystkie mięśnie, aby mieć pewność, że jeleniowaty mnie nie usłyszy. Po chwili ostrożnie wychyliłam się zza krzewów, by zobaczyć swój cel. Dorosły samiec łosia w kwiecie wieku stał nad brzegiem jeziora i korzystał z możliwości napicia się wody. Był ogromny. Na widok jego postury przeszły mnie ciarki. Wiedziałam, że sama w pojedynkę nie mam najmniejszych szans, by go powalić za pierwszym uderzeniem, dlatego musiałam podejść do tego tematu nieco inaczej.Teoretycznie mogłam użyć magi lub łuku, lecz niestety nigdy nie miałam zbyt dobrej celności i mogłam łatwo chybić, a co za tym idzie odstraszyć zwierzę. Poza tym zawsze o wiele bardziej preferowałam polowanie bardziej klasycznymi metodami. Tylko ja, moje kły i zdobycz. Ostrożnie podeszłam kontrolując każdą najmniejszą część mojego ciała, aby nie zahaczyć o żadne gałązki czy liście. Postanowiłam zaatakować zwierzę, osłabić je na tyle na ile dam radę, a później ruszyć jego śladem i dobić. Gdy byłam już dostatecznie blisko wystarczyło tylko cierpliwie poczekać na odpowiedni moment. Wtedy zwierzę na chwilę się odwróciło w przeciwną stronę, to była moja szansa.

 

Gwałtownie wyskoczyłam z krzaków. Wzięłam rozpęd i z całą swoją siłą uderzyłam w bok łosia. Ten rzecz jasna od razu zaczął się miotać i skakać próbując zrzucić z siebie nieproszonego gościa. Ja za to trzymałam się najmocniej jak tylko mogłam odgryzając mu kolejne kawałki skóry i mięśni. Niestety w końcu nie wytrzymałam i spadłam ocierając się dość mocno o ziemię na tyle, że znalazłam się kilka metrów dalej. Mimo że się poobijałam od razu wstałam i ruszyłam w pogoń za stworzeniem trzymając jednocześnie dostatecznie dużą odległość. Śledziłam go przez dłuższy czas, łoś był dużo bardziej czujny niż wcześniej, lecz mimo to mnie nie zauważył. Z każdą chwilą i każdym kolejnym krokiem pod wpływem utraty krwi coraz bardziej słabł. W końcu zgodnie z moimi oczekiwaniami nadeszła chwila, w której mogłam zaatakować ponownie. Tym razem zwierzę niemal od razu padło pod wpływem mojego ciężaru. Już wcześniej było na tyle słabe, że samo ledwo mogło ustać na nogach.

 

Zakończyłam swoją robotę najszybciej jak tylko mogłam. Gdy było już po wszystkim cofnęłam się i przez kilka minut stałam w ciszy. W ten sposób oddawałam szacunek swojej ofierze i dziękowałam jej za swoje poświęcenie. Większość wilków uznałaby to zachowanie za co najmniej dziwne, lecz dla mnie od zawsze było bardzo ważne szanowanie każdej żywej istoty, nawet tej, która musiała skończyć jako mój posiłek. Gdy ta chwila już minęła podeszłam do poroża i za pomocą swojego spojrzenia zamroziłam je tuż przy głowie zwierzęcia, aby było mi łatwiej je złamać. Tak też się stało i gdy tylko oparłam się przednimi łapami na jednym z rogów usłyszałam charakterystyczny trzask. Pozostało mi tylko przytargać swoje trofeum do alfy.

 

Niedługo potem byłam już w obozie watahy. Całego łosia pojedynczy wilk nie byłby w stanie przenieść taki kawał drogi, dlatego powiedziałam Pausli i Khasanowi gdzie się znajduje i poprosiłam ich, aby na mnie zaczekali żebym mogła im pomóc. Za ten czas postanowiłam jak najszybciej odnaleźć Alessę i zanieść jej dowód swojej wartości oraz na to, że nadaję się na myśliwego. 

 

KONIEC