· 

W niewoli #5

Nie do końca ufałam Sułakowi dlatego poprosiłam go aby przyniósł i pokazał mi to zioło, którym przywódca karmi swoją watahę. Tak też zrobił. Od razu rozpoznałam liście munera, rośliny o bardzo silnej toksynie, która potrafiła zrobić wilkowi istną sieczkę z mózgu, a jednocześnie nie wywoływała żadnych objawów takich jak senność czy brak kontaktu z osobami wokół. Nie znano jeszcze leku na tę truciznę. Jedynym sposobem by uwolnić się spod wpływu tej rośliby było najzwyklejsze w świecie zaprzestanie jej zażywania. Chociaż wilki, które ją spożywały od dłuższego czasu musiałyby się mierzyć z problemami zdrowotnymi prawdopodobnie do końca życia. 

Zgodziłam się na plan Sułaka i Irni nawet jeżeli pomysł z zabiciem strażników bardzo mi się nie podobał. Nie powiedziałam im tego, ale po cichu liczyłam, że w trakcie całego zamieszania nikt nie poniesie żadnych większych obrażeń. Nawet nasi wrogowie. Wiem, to głupie. Ech...ja i moja pacyfistyczna natura... 

 

Nadeszła noc, w którą według oficjalnego planu miałyśmy zostać złożone w ofierze bogini Darah. Oczywiście ja, Irni i Sułak mieliśmy zamiar im te plany delikatnie pokrzyżować. Gdy nadeszła odpowiednia godzina, a księżyc w pełni był już na niebie do naszej klatki podeszło czterech strażników w tym nasz drogi znajomy. Z kamiennymi minami otworzyli drzwiczki za pomocą jakiegoś zaklęcia i wyprowadzili nas na zewnątrz. Pomimo, że wiedziałam dobrze, że nic nie powinno nam się stać o ile Sułak dotrzyma swojej obietnicy to i tak czułam jakbym szła prosto na swoją egzekucję. W powietrzu dało się niemal wyczuć zapach śmierci oraz strach tych, którzy niegdyś byli na naszym miejscu. Wyobrażałam sobie kolejne dusze poprzednich ofiar, ich strach,  ich rozpacz. Jak wiele wilków straciło tu życie? Przygnębiona skierowałam swój wzrok przed siebie gdzie ujrzałam ponownie ten sam posąg co na samym początku tej beznadziejnej przygody. Tym razem przed nim stała cała wataha licząca około kilkadziesiąt wilków. Wszyscy stali w niemal idealnym rzędzie, a każdy z nich miał na sobie coś w rodzaju ciemno brązowej peleryny zasłaniającej grzbiet i pysk. Następnie mój wzrok skierował się w stronę jedynego basiora, który stał najbliżej pomnika. Był to ten sam szalony wilk, który to wszystko ukartował. Był ubrany tak samo jak cała reszta z tą różnicą, że jego pelerynę zdobiło białe koło przypominające nieco księżyc. Strażnicy poprowadzili nas przed pomnik tak abyśmy stanęły pyskami do reszty wilków. Wtedy czarny basior zaczął wymawiać coś w rodzaju formułki, która miała rozpocząć cały rytuał.

 

"Ambil pengorbanan ini. Anda memilih mereka dan kami memberi"

 

Na co reszta wyznwców odpowiadała:

 

"Sanguis! Sanguis! Sanguis! Sanguis!"

 

Wtedy nadszedł czas by Sułak wywiązał się ze swojej obietnicy. Spojrzałam na niego nieco błagalnym wzrokiem. Modliłam się aby dotrzymał słowa. Zobaczyłam, że ma przymknięte oczy jakby się na czymś bardzo skupiał. Poza tym drobiazgiem zupełnie nic nie było po nim widać. Z zamyślenia wyrwał mnie okrzyk drobnej wadery, która z całą prędkością wybiegła na środek.

 

- Atakują! Wilki z północy atakują! Cała zgraja!

 

Zgodnie z planem wszystkie wilki biorące udział w "rytuale" poderwały się na równe nogi łapiąc za sztylety znajdujące się pod pelerynami. Przez moment na polanie panowało prawdziwe zamieszanie lecz dopiero po chwili jeden z najbardziej umięśnionych basiorów poprowadził całą resztę w kierunku wskazanym przez wilczycę. Zostałyśmy same z Sułakiem i pozostałymi strażnikami, którzy wyglądali na bardziej czujnych niż wcześniej. W najmniej spodziewanym momencie wraz z towarzyszami rzuciliśmy się im do gardeł. Z całą swoją siłą skoczyłam na wilka o ciemnej, grubej sierści. Przez chwilę miotaliśmy się gryząc się nawzajem z wściekłością. Po szamotaninie, która dla mnie zdawała się trwać całą wieczność udało mi się go całkiem przewrócić i powalić na ziemię. Przygwoździłam go do podłoża. Jedno ugryzienie w szyję mogłoby zakończyć jego żywot. Zdezorientowana odwróciłam głowę i spojrzałam na towarzyszy, którzy już zakończyli swoją robotę. Pozostał tylko ten jeden strażnik. Tak bardzo nie chciałam tego robić, nie potrafiłam. Spojrzałam mu ponownie w pełne strachu oczy po czym wykrzyczałam.

 

- Nie...Ja nie mogę! Nie potrafię tego zrobić! - Roztrzęsiona zeszłam z basiora i wycofałam się.

 

Strażnik od razu wykorzystał okazję by się podnieść i rzucić do ucieczki jednak Sułak od razu go dopadł i bez wahania zrobił to czego ja tak bardzo nie chciałam. Podkuliłam ogon. Zastanawiałam się czy będą mieli mi to za złe...? Miałam ogromną nadzieję, że mimo wszystko mnie zrozumieją.

 

C.D.N. 

 

<Irni?>