-Wiejemy. – wydusił z siebie mój kompan.
Bez wahania wykonaliśmy jego pomysł, przebiegliśmy pod jego nogami… Jak się okazało byliśmy w jakimś labiryncie z tuneli w różne strony…
- I tak was znajdę, czuję wasz zapach – było słychać jego głos, który odbija się echem. – Śmierdzicie kundle – dodał.
Nie słuchaliśmy go zaczęliśmy błądzić i biegać w różne zakręty. Większość okazała się jednak ślepymi zaułkami… Matko to jakiś cholerny labirynt – pomyślałam szukając jakiegokolwiek logicznego wyjścia z tej sytuacji. Popatrzyłam na Marstona z nadzieją ,że on ma jakiś pomysł jednak w jego spojrzeniu zobaczyłam tylko strach i dezorientację. Z resztą nawet trochę ja się bałam…
- To z czym się mierzymy… To nie jest wilk – odparłam zadyszana ciągłym bieganiem po tunelach.
- Tak, zauważyłem – przytaknął mój towarzysz.
- Prawdopodobnie to jakiś demon… - nie pocieszyłam go tym, ale wolałam być z nim szczera.
- To niedobrze… - zamyślił się. – Czujesz? – rzucił nagle.
Zaczęłam tropić, poczułam zapach tego stworzenia co wcześniej spotkaliśmy. Od razu ruszyliśmy za wonią i napotkaliśmy królikopodobnego.
- Błagam niech on zna stąd wyjście – rzekłam do basiora.
- Może nam pomoże… - powiedział, chociaż czułam w jego głosie ,że sam w to nie wierzył.
- Hmm, może on mówi w jakieś mowie, w końcu to magiczne stworzenie, chyba z mitologii nordyckiej, z tego co pamiętam. Przynosił on chyba szczęście – odparłam, przyglądając się mu i zerkając na Marstona.
- Znasz nordycki? – spytał ze zdziwieniem. – Zbliża się – dodał, a w oddali było słychać ciężkie kroki demona.
- Myślę ,że znam język, w którym jestem w stanie się z nim, bądź nią dogadać… - wyjaśniłam.
- Okay, to spróbuj – zachęcał mnie.
Podeszłam bliżej do stworzenia i zaczęłam dialog:
- Та бидэнд тусалж чадах уу? – zapytałam.
- Тийм ээ, би танд туслахыг хүсч байна – odpowiedział, że jest od tego ,żeby nam pomóc. Uśmiechnęłam się na tą odpowiedź do basiora, co on również odwzajemnił uśmiechem.
- Эндээс яаж зугтах вэ? Та замаа мэддэг үү? – Spytałam.
- Тийм ээ, намайг дага – Odrzekł.
- Spytałam go o pomoc, o to czy wie jak stąd uciec. Wolpertinger powiedział ,że od tego jest i że zna drogę – przetłumaczyłam basiorowi naszą dyskusję. – Aaa i ,że mamy iść za nim, jakoś teraz – dodałam kierując się za naszym nowym sojusznikiem.
Wzbiło się w powietrze, a my ruszyliśmy biegiem za nim. Prowadził nas przez ciemną część tuneli, szłam z Marstonem bardzo blisko siebie, bo tunele były ciasne. W zasadzie nie przeszkadzała mi jego obecność, miał coś takiego w sobie, co sprawiało ,że czułam się przy nim dobrze. W końcu dotarliśmy do schodów do góry. Po raz kolejny znaleźliśmy się w pomieszczeniu ze zamkniętymi istotami.
- Өөр арга байхгүй. Мирион гаднах хаалгыг хаасан. Гэвч биднийг аюулгүй байх газар, түүний ид шид байхгүй газар гэдгийг би мэднэ – rzucił nagle wolpertinger.
- Nie ma dalszej drogi, bo Mirion ją zamknął. Ale on zna bezpieczne miejsce, gdzie jego magia nas nie sięgnie – przetłumaczyłam, starałam się jak najdokładniej wyjaśnić co mówi nasz towarzysz. – Myślę, że przyda nam się czas, aby wymyślić jak stąd wyjść – dodałam, bo uznałam ,że to dobry tymczasowy plan.
- Tak, też uważam ,że czas nam się przyda – zgodził się ze mną.
- хүргэдэг – rzekłam do zającopodobnego.
- Powiedziałaś żeby prowadził? – spytał nagle Marston.
- Tak, dokładnie. Skąd wiedziałeś? – dopytywałam z zaciekawieniem.
- Wywnioskowałem z kontekstu – uśmiechnął się.
- Kto wie, może i Ty się nauczysz tego języka – odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam kierować się za wolperem, bo tak skróciłam sobie jego nazwę.
Skierowaliśmy się do nory, pod jedną z klatek. Była niemal niewidoczna i niezbyt duża. Ledwo co się przecisnęłam, na szczęście Marston był równie szczupły co ja, więc też dał radę. Znaleźliśmy się w niewielkim pomieszczeniu z kryształami… Nie działały tam moje moce. Wtedy zrozumiałam czemu magia Miriona, tu nie działa.
- Te kamienie ograniczają magię – rzekłam do towarzysza.
- Faktycznie! – odparł, próbując się teleportować.
- To pewnie dlatego i jego magia tu nie sięga – podsumowałam, bo w końcu to się zgadzało.
W między czasie podjęłam dyskusję z wolperem. Okazało się ,że był on kiedyś wilkiem, ale został zmieniony w to stworzenie… Pochodził z dalekiej północy. Miał na imię Alvar i tęsknił za swoim starym życiem, było to czuć. Podobno był jednym z magów. Mirion również kiedyś nim był, ale chciał posiadać więcej niż pozostali. I wtedy zaczął odbierać magie wszystkim, którzy mieli nad nią jakąkolwiek władzę. Był na dalekiej północy, wschodzie, zachodzie i zniszczył wiele dolin. Odbierając magię, zamieniał potem wszystkich w stworzenia, które stamtąd pochodziły. Ponoć to na pamiątkę, oraz żeby nikt się nie dowiedział. Teraz przybył na nasze tereny, aby i stąd zabrać całą magię. Oczywiście to wszystko przekazałam również basiorowi. Alvar wydawał się być naszym sojusznikiem dlatego zaufałam mu na swój sposób.
- Jak uda nam się uciec, uwolnić wszystkich… Oraz pokonać Miriona. Będziemy musieli przywrócić wszystkim ich dawne postacie. Nie wiem jeszcze jak, ale to będzie nasz kolejny cel – wyjaśniłam mojemu kompanowi.
- Jasne, właśnie miałem mówić, że im też trzeba pomóc – rzekł z entuzjazmem co bardzo mnie ucieszyło.
- Би идэх юм идэх болно – wydukał nagle Alvar i wyszedł z kryjówki.
- Powiedział ,że idzie po coś do jedzenia – przetłumaczyłam na bieżąco zamiar wolpera.
- Skąd on to weźmie? – dopytywał.
- Podejrzewam ,że jest tu jakaś spiżarnia – wyjaśniłam mu, bo wydawało się to najrozsądniejsze wytłumaczenie.
- Hmm, a no racja… Masz jakiś pomysł? – spytał, licząc ,że coś wymyśliłam.
- Wiesz co… Alvar mówił ,że na szyj Miriona znajduje się kryształ, który otwiera wyjście na zewnątrz – zaczęłam przechodzić do mojego pomysłu. – Jeśli uda nam się wyjść, będziemy w stanie znaleźć jakąś broń i postarać się go pokonać – zaproponowałam, jedyne co przyszło mi do głowy.
- Wiesz, myślę ,że to się może udać, wręcz mam nadzieję ,że się uda – jego wypowiedź i mi dodała ulgi, że ktoś wierzy.
Wtem wrócił Alvar z mięsem i fiolką wody. Widać było ,że to z zapasów. Bo w końcu nie udałoby mu się tego upolować, a ponadto fiolka była zakurzona. Wytłumaczyłam pomysł również i jemu. Powiedział nawet ,że nam pomoże, będzie odwracać jego uwagę, a wtedy my będziemy mogli skorzystać z chwili jego nieuwagi i uda nam się zerwać kryształ z jego szyi.
Kiedy zjedliśmy i wypiliśmy, nadszedł czas na realizację pomysłu…
C.D.N.
<Marstonie? W razie w jakbyś chciał pisać dialogi z Alvarem to mówi on w języku mongolskim, w tłumaczu google przetłumaczysz :D>