· 

Nieznany trop [Część #3]

-Wiejemy. – wydusił z siebie mój kompan.

 

Bez wahania wykonaliśmy jego pomysł, przebiegliśmy pod jego nogami… Jak się okazało byliśmy w jakimś labiryncie z tuneli w różne strony… 

 

- I tak was znajdę, czuję wasz zapach – było słychać jego głos, który odbija się echem. – Śmierdzicie kundle – dodał.

 

Nie słuchaliśmy go zaczęliśmy błądzić i biegać w różne zakręty. Większość okazała się jednak ślepymi zaułkami… Matko to jakiś cholerny labirynt – pomyślałam szukając jakiegokolwiek logicznego wyjścia z tej sytuacji. Popatrzyłam na Marstona z nadzieją ,że on ma jakiś pomysł jednak w jego spojrzeniu zobaczyłam tylko strach i dezorientację. Z resztą nawet trochę ja się bałam…

 

- To z czym się mierzymy… To nie jest wilk – odparłam zadyszana ciągłym bieganiem po tunelach.

- Tak, zauważyłem – przytaknął mój towarzysz.

- Prawdopodobnie to jakiś demon… - nie pocieszyłam go tym, ale wolałam być z nim szczera.

- To niedobrze… - zamyślił się. – Czujesz? – rzucił nagle.

 

Zaczęłam tropić, poczułam zapach tego stworzenia co wcześniej spotkaliśmy. Od razu ruszyliśmy za wonią i napotkaliśmy królikopodobnego. 

 

- Błagam niech on zna stąd wyjście – rzekłam do basiora.

- Może nam pomoże… - powiedział, chociaż czułam w jego głosie ,że sam w to nie wierzył.

- Hmm, może on mówi w jakieś mowie, w końcu to magiczne stworzenie, chyba z mitologii nordyckiej, z tego co pamiętam. Przynosił on chyba szczęście – odparłam, przyglądając się mu i zerkając na Marstona.

- Znasz nordycki? – spytał ze zdziwieniem. – Zbliża się – dodał, a w oddali było słychać ciężkie kroki demona.

- Myślę ,że znam język, w którym jestem w stanie się z nim, bądź nią dogadać… - wyjaśniłam.

- Okay, to spróbuj – zachęcał mnie.

 

Podeszłam bliżej do stworzenia i zaczęłam dialog:

 

- Та бидэнд тусалж чадах уу? – zapytałam.

- Тийм ээ, би танд туслахыг хүсч байна – odpowiedział, że jest od tego ,żeby nam pomóc. Uśmiechnęłam się na tą odpowiedź do basiora, co on również odwzajemnił uśmiechem.

- Эндээс яаж зугтах вэ? Та замаа мэддэг үү? – Spytałam.

- Тийм ээ, намайг дага – Odrzekł.

- Spytałam go o pomoc, o to czy wie jak stąd uciec. Wolpertinger powiedział ,że od tego jest i że zna drogę – przetłumaczyłam basiorowi naszą dyskusję. – Aaa i ,że mamy iść za nim, jakoś teraz – dodałam kierując się za naszym nowym sojusznikiem.

 

Wzbiło się w powietrze, a my ruszyliśmy biegiem za nim. Prowadził nas przez ciemną część tuneli, szłam z Marstonem bardzo blisko siebie, bo tunele były ciasne. W zasadzie nie przeszkadzała mi jego obecność, miał coś takiego w sobie, co sprawiało ,że czułam się przy nim dobrze. W końcu dotarliśmy do schodów do góry. Po raz kolejny znaleźliśmy się w pomieszczeniu ze zamkniętymi istotami.

 

- Өөр арга байхгүй. Мирион гаднах хаалгыг хаасан. Гэвч биднийг аюулгүй байх газар, түүний ид шид байхгүй газар гэдгийг би мэднэ – rzucił nagle wolpertinger.

- Nie ma dalszej drogi, bo Mirion ją zamknął. Ale on zna bezpieczne miejsce, gdzie jego magia nas nie sięgnie – przetłumaczyłam, starałam się jak najdokładniej wyjaśnić co mówi nasz towarzysz. – Myślę, że przyda nam się czas, aby wymyślić jak stąd wyjść – dodałam, bo uznałam ,że to dobry tymczasowy plan.

- Tak, też uważam ,że czas nam się przyda – zgodził się ze mną.

- хүргэдэг – rzekłam do zającopodobnego.

- Powiedziałaś żeby prowadził? – spytał nagle Marston.

- Tak, dokładnie. Skąd wiedziałeś? – dopytywałam z zaciekawieniem.

- Wywnioskowałem z kontekstu – uśmiechnął się.

- Kto wie, może i Ty się nauczysz tego języka – odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam kierować się za wolperem, bo tak skróciłam sobie jego nazwę.

 

Skierowaliśmy się do nory, pod jedną z klatek. Była niemal niewidoczna i niezbyt duża. Ledwo co się przecisnęłam, na szczęście Marston był równie szczupły co ja, więc też dał radę. Znaleźliśmy się w niewielkim pomieszczeniu z kryształami… Nie działały tam moje moce. Wtedy zrozumiałam czemu magia Miriona, tu nie działa.

 

- Te kamienie ograniczają magię – rzekłam do towarzysza.

- Faktycznie! – odparł, próbując się teleportować.

- To pewnie dlatego i jego magia tu nie sięga – podsumowałam, bo w końcu to się zgadzało.

 

W między czasie podjęłam dyskusję z wolperem. Okazało się ,że był on kiedyś wilkiem, ale został zmieniony w to stworzenie… Pochodził z dalekiej północy. Miał na imię Alvar i tęsknił za swoim starym życiem, było to czuć. Podobno był jednym z magów. Mirion również kiedyś nim był, ale chciał posiadać więcej niż pozostali. I wtedy zaczął odbierać magie wszystkim, którzy mieli nad nią jakąkolwiek władzę. Był na dalekiej północy, wschodzie, zachodzie i zniszczył wiele dolin. Odbierając magię, zamieniał potem wszystkich w stworzenia, które stamtąd pochodziły. Ponoć to na pamiątkę, oraz żeby nikt się nie dowiedział. Teraz przybył na nasze tereny, aby i stąd zabrać całą magię. Oczywiście to wszystko przekazałam również basiorowi. Alvar wydawał się być naszym sojusznikiem dlatego zaufałam mu na swój sposób.

 

- Jak uda nam się uciec, uwolnić wszystkich… Oraz pokonać Miriona. Będziemy musieli przywrócić wszystkim ich dawne postacie. Nie wiem jeszcze jak, ale to będzie nasz kolejny cel – wyjaśniłam mojemu kompanowi.

- Jasne, właśnie miałem mówić, że im też trzeba pomóc – rzekł z entuzjazmem co bardzo mnie ucieszyło.

- Би идэх юм идэх болно – wydukał nagle Alvar i wyszedł z kryjówki. 

- Powiedział ,że idzie po coś do jedzenia – przetłumaczyłam na bieżąco zamiar wolpera.

- Skąd on to weźmie? – dopytywał.

- Podejrzewam ,że jest tu jakaś spiżarnia – wyjaśniłam mu, bo wydawało się to najrozsądniejsze wytłumaczenie.

- Hmm, a no racja… Masz jakiś pomysł? – spytał, licząc ,że coś wymyśliłam.

- Wiesz co… Alvar mówił ,że na szyj Miriona znajduje się kryształ, który otwiera wyjście na zewnątrz – zaczęłam przechodzić do mojego pomysłu. – Jeśli uda nam się wyjść, będziemy w stanie znaleźć jakąś broń i postarać się go pokonać – zaproponowałam, jedyne co przyszło mi do głowy.

- Wiesz, myślę ,że to się może udać, wręcz mam nadzieję ,że się uda – jego wypowiedź i mi dodała ulgi, że ktoś wierzy.

 

Wtem wrócił Alvar z mięsem i fiolką wody. Widać było ,że to z zapasów. Bo w końcu nie udałoby mu się tego upolować, a ponadto fiolka była zakurzona. Wytłumaczyłam pomysł również i jemu. Powiedział nawet ,że nam pomoże, będzie odwracać jego uwagę, a wtedy my będziemy mogli skorzystać z chwili jego nieuwagi i uda nam się zerwać kryształ z jego szyi. 

 

Kiedy zjedliśmy i wypiliśmy, nadszedł czas na realizację pomysłu… 

 

 

C.D.N.

 

<Marstonie? W razie w jakbyś chciał pisać dialogi z Alvarem to mówi on w języku mongolskim, w tłumaczu google przetłumaczysz :D>