· 

Misja miesiąca #2

Etria cofnęła się przerażona w stronę swojego towarzysza, który również patrzał zszokowany na bestię, która górowała nad nimi. Szare futro wadery musnęło sierść Samaela, gdy ta stanęła z nim ramię w ramię. Przez łeb przebiegały jej miliony myśli, podsuwając różne pomysły. Uciec? A może walczyć?

 

 

Niedźwiedzica ryknęła krótko i zamachnęła się pazurami w stronę wilków, które automatycznie przypadły do ziemi. Zwierzę wymierzyło swój cios nieszczęsnemu drzewu. Samael zerwał się na równe łapy, a Etria poszła w jego ślady.

 

-Etria!-wilk zwrócił się do swojej kompanki. Jedno słowo wystarczyło, aby wilczyca zrozumiała, co chce jej przekazać.

 

W tym samym momencie co basior, wadera okręciła się, niemal dotykając nosem ogona i skoczyła do przodu. Niedźwiedzica ruszyła za nimi, rozdzierając pazurami trawę rosnącą pomiędzy korzeniami drzew.

Biegnąc przed siebie, Etria modliła się w duchu, aby bestia ich nie dopadła. Samael pruł obok niej, z zadziwiającą prędkością pokonując przeszkody stojące mu na drodze. Wadera, pomimo szelestu liści pod jej łapami i świstu wiatru w uszach, słyszała, jak zwierzyna wciąż za nimi biegnie, dudniąc głośno o ziemię i ciężko dysząc.

Adrenalina napędzała ją bez przerwy i co chwilę dodawała sił, gdy ta tylko poczuła, że zwierz zmniejsza między nimi odległość.

 

Świat wirował wokół wilczycy. Przed oczami przemykało jej czarne futro Samaela, zębiska bestii i zieleń drzew oblewająca ją jak panika przy każdym uderzeniu serca.

 

-Sa...Samael!-pisnęła Etria, negle straciwszy pobratymca z pola widzenia. Rozglądała się ze strachem, zdając sobie sprawę, że go zgubiła. I nie tylko jego. Niedźwiedzica musiała zrezygnować z pościgu, ponieważ nigdzie nie było jej widać. Wadera zwolniła, dysząc ciężko. Z trudem wydobyła z siebie głos.-SAMAEL!-wrzasnęła. Rozejrzała się spanikowana.

 

To już nie była jasna, piękna Puszcza Życzeń. Cały teren wokół niej zmienił się w ciemne, mroczne bagna.

Drzewa sięgały nieba, a ich grube konary zatrzymywały promienie słońca. Wychamowała ostro na trawiastym klifie, z dwie długości lisa od przepaści prowadzącej do kamiennej kotlinki z śliskimi i ostrymi jak kły kamieniami.

Co by się stało, gdyby wadera nie zwolniła?

 

Coś nagle musnęło jej grzbiet, wyrywając z nieprzyjemnych myśli. Etria z trudem powstrzymała krzyk. Obróciwszy się, westchnęła z ulgą. Za nią stał Samael-cały i zdrowy, nieco zziajany.

 

-Tu jesteś!-wilczyca zamerdała lekko ogonem. Ujrzawszy jednak zmartwiony pysk przyjaciela, poczuła jak radość ją opuszcza.-Co się stało?-zapytała zmartwiona.-Zraniłeś się?-dopiero teraz zorientowała się, że zachowuje się tak, jakby była matką basiora. Ugryzła się w język, nakazując sobie milczenie i przywołując  się do rozsądku.

-Zgubiliśmy się-stwierdził wilk.-jesteśmy na Ponurych Bagnach-wytłumaczył.-to jeden z terenów należących do watahy, ale mimo to nie mam pojęcia, jak mamy stąd wrócić do obozu.

Etria jęknęła cicho.

-Co teraz?-spytała jakby siebie.

-Możemy spróbować wrócić drogą, którą tu przybiegliśmy.-podsunął Samael, po czym wykonał w tył zwrot. Wadera ruszyła za nim. Szli dosyć długo, a wilczyca w ogóle nie przypominała sobie, aby tamtędy biegła. Po pewnym czasie basior zatrzymał się.

-To bez sensu-stwierdził, a wilczyca zrozumiała, że i on nie rozpoznaje terenu.

Usiadła, rozmyślając nad wyjściem z niefortunnej sytuacji. Mogliby użyć swoich magicznych zdolności, aby spróbować wydostać się z bagien.

-Masz jakieś moce, które by nam pomogły?-zapytała.

Samael pokręcił pyskiem.

-Raczej nie.

Etria rozejrzała się wkoło. Sama również nie posiadała jakiś wybitnych zdolności. Gdy jej wzrok padł na korę najbliżbliższego drzewa, olśniło ją. Już wiedziała co robić.

-Gdy dam ci znak, ruszysz za mną, w porządku?-zwróciła się do Samaela, który zdziwiony położył uszy.

-Dobra-odparł.-ale co...

 

Ale wilczyca już go nie słuchała. Skupiła się na własnych myślach, błagając cicho w duszy, aby jej plan się sprawdził.

 

,,Przyjaciele"-zwróciłam się do drzew rosnących wkoło. Nigdy z nimi się nie zetknęła. Były duże i ciemne-zupełnie jej obce.-,,Wskażcie nam drogę, którą tu przybyliśmy"-pomyślała błagalnie.

Na początku nic się nie działo. Wilczyca stała przez kilka uderzeń serca, patrząc w niebo, wyczekując jakiegoś znaku. Powoli pochłaniała ją panika. To była jedyna deska ratunku.

,,Jeśli te drzewa mnie nie usłyszały, jeśli postanowiły mnie zignorować..."-pomyślała przerażona wadera.

Nagle wiatr szarpnął koronami drzew, które wygięły się w prawą stronę. Wyglądały jakby coś wskazywały. Wilczyca niespodziewanie usłyszała ich głosy. Melodyjne szepty przemawiały do niej.

 

,,Dalej, dziecino"-rzekły.-,,Ruszaj!".

 

Wilczyca kiwnęła im łbem na podziękowanie.

 

Machnęła Samaelowi ogonem na znak, aby podążał za nią, po czym skoczyła do przodu. Drzewa przechylając się w różne strony, kierowały nią. Basior podążał za waderą, z każdym krokiem ją doganiając. Był naprawdę szybki.

Z każdym susem Ponure Bagna powoli przechodziły w Puszczę Życzeń.

 

Śmierdzące torfowiska i lepiące rośliny zmieniały się w chłodne strumienie i miękkie trawy.

Wilki zaczynały poznawać teren, który ich otaczał. Gdy świat pochłonęła zieleń, drzewa wyprostowały się i umilkły. Etria zwolniła, a wraz z nią Samael. Wilczyca bez trudu rozpoznała ślady łap niedźwiedzia i rysy w drzewach po ciosie bestii. Pod korzeniem jednego z nich leżał pęk wcześniej zebranej rośliny.

Wilczyca wiedziała, że stąd będą potrafili już wrócić do obozu watahy.

 

-Dobra robota-pochwalił ją Samael i chwycił porozrzucane zioła.-zbierzmy jeszcze kilka sztuk i zwijajmy się.

-Dobrze-potwierdziła wadera i ruszyła przed siebie, poszukując trójlistnej rośliny. Wilczyca cieszyła się, że już nie znajduje się na bagnach. Obiecała sobie, że już nigdy tam nie wróci, a bynajmniej nie bez przewodnika.

-Hej, Etria!-słysząc głos toważysza, wilczyca zwróciła ku niemu pysk, stawiając uszy na sztorc.-nie oddalaj się za bardzo.

-Co?-lekko oburzona wadera odłoniła nieco zęby. Jak śmie ją tak traktować? Przecież zaledwie przed chwilą wyprowadziła ich z Ponurych Bagien!-A to niby czemu?-spytała, starając się, aby w jej głosie nie dało się wyczuć złości.

-Mogłabyś znowu wpaść na niedźwiedzia-uśmiechnął się po przyjacielsku.-albo się zgubić. A tego byś nie chciała, prawda?

 

Koniec