· 

Uwięzieni w koszmarze #3

Właśnie zobaczyłam, jak przebiega gdzieś przede mną Arelion a po chwili wataha, która go goniła. Nagle wszędzie pojawiła się gęsta mgła. Nic przez nią nie widziałam. Tylko białą nicość. Oplatała mnie jak by chciała mnie pochłonąć. Wiedziałam, że zaraz nadejdzie mój koszmar. Raz mi się to już zdarzyła. Wtedy ja i Ariga

- Irni! Irni! - usłyszałam czyjś głos.

Od razu go rozpoznałam. Czekałam tak długo by znowu go usłyszeć. Choć jedno słowo. I w końcu się doczekałam.

- Nanoku!

Mgła się rozwiała a ja ujrzałam to lśniące, białe futro. Te bursztynowe oczy. Identyczne u mamy. Dobrze zbudowane, mocne nogi i dość pokaźna postura. Miał szeroki pysk i średniej długości uszy. Wiedziałam, że to koszmar, ale teraz mnie to nie obchodziło. Dopiero teraz zobaczyłam, że kuleje. Może moim koszmarem ma być patrzenie na jego śmierć.

- Hej siostrzyczko - powiedział - czy jest tu może jakaś wataha?

- A co? - spojrzałam na niego podejrzliwie.

- Irni - usłyszałam za sobą głos.

- Hej Pausli.

- Kto to? - powiedziała wskazując na Nanoku.

- Mój brat.

- Witam nazywam się Nanoku - powiedział kłaniając się.

- Choć lepiej pójdziemy do kogoś, kto zajmie się twoją raną.

Ruszyliśmy w kierunku watahy. Mimo że miło wydarzyć się coś złego cieszyłam towarzystwem brata. Gdy dotarliśmy Pausli zaproponowała, że zaprowadzi Nanoku do kogo trzeba a ja położyłam się tam, gdzie stałam. Zasnęłam a obudziło mnie przerażające wycie. Zerwałam się i zobaczyłam coś okropnego. Mój brat stał z zakrwawionym pyskiem nad Vixen. Wadera miała rozpruty brzuch. Próbowałam pobiec w ich kierunku, ale coś jakby mnie trzymało za łapy. Nie mogłam się ruszyć. Czyli to był mój koszmar. Patrząc jak najbliższa mi osoba morduje moich przyjaciół a ja nie mogę zrobić nic. W końcu przestałam i po moim pysku spływały łzy. Chciałam zamknąć oczy, lecz i to mi się nie udało. Byłam zmuszona patrzeć jak mój ukochany brat morduje wszystkie wilki po kolei. Najgorsze było że robił to powoli i wszystko się niemiłosiernie ciągnęło. Wilki padały wyjąc z bólu. Patrzyłam i płakałam próbując odwrócić wzrok. Niestety bez skutku. Na koniec przyszedł do mnie ze szczeniakami. Małe drżały krwawiąc z wielu ran. Musiałam słuchać ich pisków, gdy powoli rozrywał im skórę. Krew tryskała i już po chwili stałam w szkarłatnej kałuży. Potem zapadł cisza. Poczułam, że mogę się już ruszać. Jednak tylko stałam drżąc jak te małe a z moich oczu płynęły łzy.

- Teraz twoja kolej.

Spojrzałam na niego z przerażeniem i zaczęłam się cofać. On na mnie skoczył a ja odskoczyłam w bok. To tylko sen. Tylko koszmar. Powtarzałam to sobie w myślach aż w końcu się otrząsnęłam się. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam naprzeciwko bratu. Zaczęliśmy walczyć. Po długim czasie walka przeszła z ziemi w powietrze. Co jakiś czas czułam zęby Nanoku na swoim ciele a czasem to ja wgryzałam się w niego. W końcu udało mi się. Przegryzłam mu gardło. Jego ciało spadło na ziemię.  Ja wylądowałam dysząc i wokół mnie znowu pojawiła się mgła. Nagle obudziłam się dysząc. Udało się. Pokonałam swój koszmar.

 

C.D.N.

 

<Alice?>