Przez całą noc nie mogłyśmy zasnąć. Myślałyśmy tylko jak złożenia w ofierze.
- Ciekawe co ten wilk ma z tego składania ofiar? - usłyszałam obok siebie Alice.
- Może jest po prostu szalony?
- Tak to prawdopodobne.
- Co do nieskalanej krwi i duszy to ze mną się chyba trochę spóźnili - powiedziałam.
Spojrzałam na waderę z wymuszonym uśmiechem i już nic nie powiedziałyśmy. Każda zagłębiła się w swoich myślach. Usłyszałam na zewnątrz skrzek i podniosłam głowę. Ptaki. Oj jak wiele bym dała by być teraz z nimi. Zrezygnowana oparłam głowę na łapach. Znowu poczułam ten słodki zapach. Zobaczyłam jakiegoś wilka, który kładzie trochę tych czerwonych kwiatów które były na łące. Po krótkiej chwili zaczęłam zasypiać. Rano zerwałam się i rozejrzałam się wokół.
- Czyli jednak to nie był tylko zły sen - powiedziałam ze smutkiem.
- Alice przeciągnęła i siadła obok mnie.
- Dzisiaj musimy się stąd wydostać - powiedziała z poważną miną.
- Racja.
- Wiesz sporo wczoraj o tym myślałam.
- Ja też.
- Gdyby nie mieli tu wilków które potrafią latać ty mogłabyś odlecieć.
- Tak, ale co z tobą.
- No na grzbiecie ci nie usiądę.
- Kurczę przydałby się tu jakiś normalny wilk.
- Tak, ale wątpię by tu taki był.
Dalej spędziłyśmy połowę dnia na pomyśle co można zrobić. Alice wpadła na to, że jedna z nas mogła by udawać, że zabiła drugą. Jednak nie wiadomo na ile trzeba było by przestać oddychać. No i krew. Alice spytała, czy mogę za pomocą kryształu ją wyczarować. Jednak nigdy czegoś takiego nie próbowałam i wątpiłam, żeby mi się udało. Poza tym nie wiadomo jak by te wilki zaragowały. Gdy pomysły się nam wyczerpały zapadła cisza. Po jakiś dziesięciu może piętnastu minutach przyszedł do nas młody basior. Na oko w wieku Alice. Miał smukłe ciało i dość krótkie kasztanowe futro. Blado niebieskie oczy wpatrywały się w nas. Nie było w nich jednak tego szaleństwa co u innych. Zobaczyłam w nich tylko współczucie.
- Witajcie jestem Sułak.
- Czego chcesz - warknęłyśmy.
- Wiem, że po tym wszystkim mi nie ufacie - westchnął. - Ale ja nie jestem jak oni. Chcę pomóc.
- Niby dlaczego miałbyś to robić - powiedziałam. - Co z waszą świętą Darah.
- Darah nie istnieje - odpowiedział spokojnie. - Przywódca tej watahy potajemnie podaje wszystkim narkotyk. Jest to zioło podobno niezbędne do rytuału. Wilki to jedzą a potem no same widziałyście.
- A ty niby czemu nie jesteś pod jego działaniem? - spytałam podejrzliwie.
- Zanim dołączyłem do tej watahy bardzo dużo uczyłem się o różnych ziołach - odpowiedział. - To była moja pasja. Jednak mój nauczyciel nie powiedział mi co jest odtrutką. Gdy spojrzałem na to co mi podali od razu wiedziałem co to.
- Dobrze - powiedziała Alice – I tak nie mamy innego wyjścia.
- Świetnie - basior odetchnął z ulgą.
Dalej zaczął na opowiadać, jak przebiega rytuał. Był on okrutny. Najpierw wilki zostają poważnie zranione a ich krew wlana do tego posągu a potem spalone. Sułak powiedział, że będzie w straży, która nas ma eskortować. Gdy go spytałam, czy są tu wilki, które umieją latać ze smutną miną przytaknął. Powiedział że kiedyś pomógł jednemu wilkowi uciec z rytuału. Podobno świetnie włada iluzją. Gdy spytałyśmy jakim cudem go nie wyrzucili powiedział że po prostu do narkotyku strażników dodał zioło które ich osłabiło na tyle by wilk mógł uciec. Obmyśliliśmy plan że gdy będą nas prowadzić do ołtarza Sułak da sygnał na który wilk stworzy iluzję że atakuje ich jakaś wataha. Wilki pobiegną walczyć a my zostaniemy ze strażnikami. Jest ich czterech łącznie z Sułakiem. Gdy nie będzie wilków które mogły by nas powstrzymać zaatakujemy. Niestety by basior mógł dalej zostać w watasze i próbować odnaleźć lekarstwo będzie trzeba te wilki zabić. Bo inaczej wygadałyby że Sułak jest zdrajcą. Oby tylko się udało.
C.D.N.
<Alice?>