· 

Nad jeziorem

Było bardzo wcześnie nad ranem. Słońce było dopiero ledwie widoczne na horyzoncie, a cała wataha jeszcze spała. Nawet ci, których z reguły uważa się za ranne ptaszki. Obudziłam się dzisiaj zdecydowanie wcześniej niż zwykle i ukradkiem wyszłam z jaskini by zażyć świeżego powietrza. Od razu poczułam zimną rosę na moich łapach oraz chłodne, wiosenne powietrze. Przez moment podziwiałam widoki i urok otaczającej mnie przyrody. Wydaje mi się, że z samego rana las wygląda zupełnie inaczej, a panujący w nim klimat jest nad wyraz wyjątkowy. Postanowiłam się przejść nad jezioro aby nieco się orzeźwić. Odkąd stałam się częścią watahy spędziłam tu mnóstwo czasu i zdążyłam pokochać to miejsce. Uwielbiałam wspólne kąpiele oraz wygłupy z przyjaciółmi, ale tym razem byłam tu zupełnie sama, w ciszy i spokoju. Czasem wilk potrafi docenić również i takie momenty. Powoli wkroczyłam do jeziora. Woda była zimna, ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie.

 

Gdy całkiem zanurzyłam się w ciemnej toni po prostu przymknęłam oczy i zaczęłam medytować. Wsłuchiwałam się w każdy dźwięk, który mnie otaczał oraz skupiałam się na każdym odczuciu, na zimnej wodzie oraz wietrze delikatnie gładzącym moje futro jak gdyby chciał mnie uspokoić i pomóc zasnąć. Niedługo potem miałam wrażenie jakby na mój pysk zaczęło padać niewyobrażalnie intensywne światło. Nieco zdziwiona przerwałam medytację i podniosłam powieki. Moim oczom ukazała się wadera. Biła od niej niezwykła aura... boskości? Jej postura była drobna, a futro w czarnych, fioletowych oraz zielonych kolorach. Od razu rozpoznałam Florę -bożka natury. Przez chwilę mnie zamurowało. Głupio było mi się teraz przyznać przed samą sobą, ale nigdy wcześniej nie wierzyłam w żadnych bogów. Cały czas, jako włóczęga żyłam w przeświadczeniu, że jesteśmy sami na tym świecie. Gdy dołączyłam do Watahy Wilków Burzy nie potrafiłam przyjąć ich wierzeń nawet jeśli bardzo mnie przekonywali. Zawsze byłam waderą, która musi mieć dowód na istnienie czegoś aby w to uwierzyć i zwykłe opowieści czy legendy o powstaniu świata mnie nie przekonywały.

 

Jednak tym razem Flora, we własnej osobie stała na wodzie tuż przede mną. Nie odezwała się ani słowem, jedynie pochyliła się by spojrzeć mi w oczy i posłać łagodny uśmiech. Później w milczeniu znikła. Tego ranka uwierzyłam w bogów oraz wiarę Watahy Wilków Burzy. Tego ranka wróciłam do jaskini jako inny wilk.

 

KONIEC