· 

Na nowej ziemi [Część #10]

Wadera pożegnała się z towarzyszką i ruszyła w stronę niebieskiego wejścia. Runy na ścianach w większości były nieczytelne, co tylko bardziej ją niepokoiło. Jedyne co udało jej się wywnioskować ,że chodzi o wybrańców, coś z przeznaczeniem, wyborami… Tyle się dowiedziała. Ku zdziwieniu, gdy dotarła do końca korytarza i otworzyła drzwi, nie prowadziły one na dół lecz do góry. – Dziwne… - pomyślała bacznie przyglądając się ścianą, na których niebieskie runy, były w zupełnie innym języku niż wcześniej. Był to już dawno zapomniany język, nawet Alessa, nie była w stanie wszystkiego zrozumieć, gdyż nigdzie nie dało się już znaleźć całego alfabetu, czy znaków tego też języka. Wnioskowała z poszczególnych słów, łącząc je ze sobą. Były to przepowiednie, modlitwy, a nawet klątwy, prawdopodobnie pisane przez jakiś śmiertelników, bądź też nie.

 Schody zaczynały męczyć powoli wilczycę, tym bardziej ,że nie mogła ona na nich kłaść całych łap, były bardzo strome, a przy okazji dość niestabilne. Czasami wyczuwała ,że zaraz się pod nią zawalą… Jednak nawet to nie było w stanie jej teraz zniechęcić. Z każdym krokiem robiło się coraz ciemniej, a jedynym źródłem światła pozostawały runy. Alis ciągle nie mogła wyjść z podziwu… Skoro to ma tyle lat, jakim cudem świeci? Czyżby to była jakaś magia? – zastanawiała się nad tym, idąc coraz to wyżej. Nie wiedziała ile czasu jej to zajęło, ale w końcu dotarła do kolejnych już drzwi. Nad nimi widniał napis:

 

Сиз тагдырын толтуруп мененбиз деп ойлойсуз?

 

- Czy zdołasz wypełnić swoje przeznaczenie? – przeczytała na głos wilczyca.  - Okaże się… - pomyślała, sądząc ,że to tylko zbędne nic nieznaczące słowa.

 

Otworzyła wrota, a jej oczom ukazał się pokój, cały w lustrach. Bardzo starych lustrach, były zakurzone, a ponadto brudne. W powietrzu unosił się nieprzyjemny dla jej nozdrzy odór stęchlizny, kurzu, oraz nieświeżego, ukiśniętego powietrza. Mimo ,że pomieszczenie było zamknięte, wadera czuła na sierści podmuch wiatru, zdało się to dla niej dziwne, jednak zignorowała to. Lustra zdawały się układać w swego rodzaju drogę bądź labirynt, ciężko było jej to stwierdzić, były za wysokie by mogła zobaczyć od góry co jest za nimi. Widziała tylko drogę przed siebie, a dookoła więcej lustr. Światło słoneczne biło z sufitu przez małą szczelinę, co dało do zrozumienia Alessie, że albo wciąż jest dzień, albo ona cały dzień tutaj szła. Jednak nie miała zamiaru się nad tym długo zastanawiać, gdyż była to strata czasu, którego nie miała. Ruszyła przed siebie, wtedy jej ciało przeszedł dreszcz, jakiego nie czuła od bardzo dawna. Czyżbym się wystraszyła? – pomyślała, chociaż szybko odrzuciła tą myśl. Wilczyca ciągle szła, a do towarzystwa miała tylko swoje odbicia, z prawej, lewej, oraz przed sobą. Droga zdawała się nie mieć końca, ciągłe zakręty, skręty, zdawało jej się ,że kręci się w kółko. I nie myliła się, znów znalazła się w punkcie wyjścia, przy drzwiach, którymi tutaj weszła.

 

- To niemożliwe… To przeczy wszystkiemu. Jakim cudem mogłam się tu znaleźć? – zadawała sobie te pytania na głos, aby znaleźć odpowiedź. Jednak nic nie przyszło jej do głowy. Jej spuchnięte od chodzenia, oraz z  braku odpoczynku łapy dawały po sobie znaki. – Muszę odpocząć – powiedziała po raz kolejny sama do siebie, siadając naprzeciwko swego odbicia.

Po krótkiej chwili wstała, już chciała iść przed siebie, ale zwróciła na coś uwagę… Jej odbicie. Dalej siedzi, mimo, że ona wstała. Zaniepokoiło ją do tego stopnia ,że wstała i podeszła do niego. Odbicie dalej nie wstało, a wpatrywało się w nią ślepo. Wtedy zdała sobie sprawę ,że nie jest tu sama…

 

- Kim jesteś? – spytała stając w pozycji bojowej.

- Długo ci to zajęło – odezwał się głos z lustra.

- Cały czas tu byłaś prawda? Czemu nie ukazałaś się wcześniej – wadera zaczęła mieć pretensje do odbicia.

- Musiałam się upewnić ,że to na ciebie czekam, ale raczej to nie ty – odezwało się znudzone odbicie.

- A więc kogo tu wyczekujesz… ? – spytała, chcąc wyciągnąć jakieś informacje.

- Jednego z boga, dwóch zostało wybranych – odezwała się, dając wilczycy jeszcze bardziej do myślenia.

- Jesteś pewna, że chodzi o dwóch bogów? – dopytywała Alessa z niedowierzaniem, biorąc pod uwagę ,że Vesna nie jest boginią.

- Tak, z resztą mogę Ci powiedzieć stąd już nigdy nie wyjdziesz – zaśmiała się wadera, łudząco podobna do Alis.

- Ochh, czyżby? A jeśli Ci powiem ,że stoisz właśnie przed bogiem? – odparła równie chamsko co jej rozmówca. – Jestem Alessa – dodała.

- No proszę, jednak to Ciebie wyczekiwałam – zaśmiał się głos. – Bóg wojny, no proszę – dodał. – Najbardziej potępiona wśród bogów… Ciekawe ,że to właśnie Ciebie sobie wybrali – zaśmiał się po raz kolejny.

- To już nie twoja sprawa, jak stąd się wydostać? – spytała oburzona Alessa, nie znosiła gdy ktoś nazywał ją w ten sposób. Nie chciała być na równi z bogami, ale potępiona przez nich też nie została w własnej woli.

- Myślisz ,że to takie proste? – denerwowało ją coraz bardziej odbicie. – Od wieków pilnuje przejścia dalej i nikomu się nie udało. Chociaż kto wie, nie było tu nigdy boga… Może tobie się uda… - zamyśliła się jakby, prowadząc monolog.

- Mów co mam zrobić, spieszę się – pośpieszała Alessa, wiedząc ,że marnuje na rozmowę za dużo czasu.

- Dobrze, dobrze… Chodź do mnie bliżej… - powiedziało odbicie.

 

Alessa wykonała ten gest. A wtedy stało się coś czego nie przewidziała, odbicie wyciągnęło łapę i wciągnęło ją do lustra. W tym samym momencie wilczyca straciła przytomność… 

 

Obudziła się na terenach watahy. – Co, jak ja się tu znalazłam? – myśli krążyły w jej głowie. Wstała i przeciągnęła się, czuła zapach trawy, rosy, oraz słońce na sierści. Kierowała się w stronę swojej jaskini, wtedy pojawili się wszyscy członkowie watahy, którzy zachowywali się tak jak zawsze, nie zauważając nawet ,że wilczyca wróciła z podróży. Wydawało się jakby nigdy nigdzie nie wyruszyła. Może to wszystko to był sen? I nie było żadnego potwora… - zadawała sobie więcej pytań. Wiedziała,

Że jedynym wilkiem jaki może jej pomóc, to w tym momencie Vesna. Ruszyła w poszukiwaniu jej, znalazła ją w jej jaskini. 

 

- Vesna, nie wydaje Ci się dziwne, że wszyscy zachowują się tak jakby nic się nie stało? – spytała Alessa, próbując racjonalnie wytłumaczyć co się stało.

- Alis, nie wiem o co ci chodzi... Wydaje mi się ,że miałaś po prostu zły sen – uśmiechnęła się wadera.

- Skąd wiesz ,że zły? Skoro nie powiedziałam Ci nic, o tym co się wydarzyło? – Alessa zaczęła łączyć powoli fakty, nie zgadzało jej się to.

- No tak wnioskuje po tym jaka wystraszona tu wpadłaś – zaczęła niejasno się tłumaczyć.

- Poza tym Ty się rzadko kiedy uśmiechasz, a to nie rozbawiłoby Cię na pewno – powiedziała kolejny kontrargument. 

- Powinnaś pójść się przejść, zaczynasz majaczyć, źle się czujesz? – zapytała ignorując zupełnie jej słowa.

- To wszystko to jakaś fikcja… - odparła, chociaż bardziej do siebie, niż do Vesny.

- Tak, masz rację, przejdę się – rzekła Alessa, aby nie wzbudzać podejrzeń.

- Słusznie – uśmiechnęła się po raz kolejny fiołkowo-oka wadera.

 

Wilczyca zrozumiała ,że coś jest nie tak. Zaczęła szukać jakiegoś wyjścia z tej sytuacji… Lecz wszyscy jej to zadanie utrudniali zagadując ją co chwila. Albo prosząc o pomoc. Dotarło do niej ,że to wszystko tylko po to, aby nie zaczęła bardziej węszyć. Szukała szczegółów, które się różnią, jednak wszystko zdawało się być odzwierciedleniem jej wyobrażenia o watasze… A może właśnie jest to jej wyobrażenie? – zadała sobie kolejne pytanie. Błądziła po terenach przez dłuższy czas, aż w końcu wpadł jej do głowy pomysł. Muszę znaleźć lustro… - pomyślała. Ale jak na złość żadnego nigdzie nie było, w żadnej jaskini. Zdawało się ,że to zabieg celowy, ale skoro przez lustro się tu dostała, to przez lustro wyjdzie. Przechodziła akurat obok jeziora, wtedy zaświeciła jej się tak zwana lampka w głowie -woda, to też lustro! Ruszyła tak szybko jak mogła ku wodzie. I bez zbędnych ceregieli weszła do niej.

 

Spowodowało to pojawienie się jej znów w pokoju z lustrami. Ucieszyła się na ich widok, jednak nie dało jej spokoju to co widziała. Odwróciła się momentalnie do jednego ze swoich odbić i wtedy, wilk z którym rozmawiała okazał jej się, w prawdziwym wcieleniu, a nie jako jej odbicie.

- Jestem Alekto, pilnuje przejścia dalej. Twoja wola jest bardzo silna, nie poddałaś się wizji. Zaskoczyłaś mnie – przyznała wilczyca.

- Mogę już przejść dalej? – spytała Alessa, ignorując jej słowa.

- Powiedz, z kim przyszłaś? Czy jest to Erena? A może inny bóg? – zaciekawiła się.

- Czemu mam gadać z posłańcem bogów… Powinnaś wiedzieć – wadera omijała temat swojej towarzyszki.

- Nie jestem ich posłańcem, a furią. Przed tobą jeszcze przejście przez wyzwania moich sióstr. Podpowiem Ci ,że moje jest z nich najprostsze, staniesz przed swoimi koszmarami… Nie uciekniesz przed przeszłością, Alesso – zaczęła swój monolog.

- Podołam. Nie martw się o mnie – rzuciła, po raz kolejny nie zważając na ostrzeżenia furii.

- Przynajmniej jestem teraz wolna, dzięki Tobie spadło moje brzemię pilnowania przejścia dalej, dziękuje Ci – rzekła furia, znikając z lustra.

 

Gdy jej odbicie zniknęło, wszystkie ściany runęły. Lustra popękały, rozpadając się na drobinki, ukazując wilczycy przejście dalej. Czyżby to była jej kara? – pomyślała. Może była uwięziona – rozmyślała idąc w stronę drzwi, po czym całkowicie przestała myśleć nad spotkaną wcześniej wilczycą, o ile tak ową w ogóle była. Alessa znała furie tylko z opowiadań, słyszała ,że są bezwzględne, aczkolwiek ta, z którą się spotkała nie wydawała jej się taka zła. Ale może faktycznie, ona była najmilszą z nich, myślała idąc korytarzem, oświetlanym dalej przez runy, które już wcześniej widziała. Kiedy dotarła do końca, zauważyła ,że znajduje się na swojego rodzaju arenie. Czyżby czekała ją walka? – myślała. I zdawało się ,że się nie myliła, bo przed nią stanęła uzbrojona wadera.

 

- Kolejna furia? – spytała z pewnością w głosie.

- Owszem, jestem Megajra, aczkolwiek nie przyzwyczajaj się za bardzo do mnie. Trafisz zaraz do hadesu – powiedziała, z wyczuwalną pogardą w głosie. 

- Zabawne… Serio myślisz ,że jesteś w stanie mnie pokonać? – zapytała Alessa, podnosząc z ziemi miecz, który leżał przy jej łapach.

- Nie takich jak ty pokonywałam, nie martw się, śmierć będzie szybka – uśmiechnęła się ironicznie.

- To się okaże… - odparła wadera, rzucając się na furię.

 

Kiedy ich miecze się spotkały, wydały z siebie charakterystyczny metaliczny odgłos, który nosił się po całej arenie, która nie była specjalnie dużych rozmiarów. Zdawało się ,że to kolejna próba. Najpierw grzebali w jej głowie, a teraz sprawdzają siłę. Arena nie była duża, widać było ,że tylko dla dwóch wilków, była przygotowana. Ściany były stare i widać było ,że nie miała ona wcześniej rywala do walki, ponadto piasek, który się na niej znajdował, nie ułatwiaj poruszania się żadnej z nich. Co ma pokazać ta próba i co będzie w następnej– zamyśliła się przez chwilę, co dało możliwość do ataku Magajrze. Furia wbiła swój miecz w bok swojej rywalce, po czym go przekręciła. Alessa zwinęła się z bólu i padła, co jej przeciwniczka uznała za zwycięstwo. 

 

- Poszło szybciej niż myślałam, pomimo tak długiej przerwy w walce – zaśmiała się, mówiąc to zdanie do siebie.

 

Alis wyciągnęła miecz z rany, która po tym zaczęła bardziej krwawić. Pomimo bólu jaki czuła w boku, wstała na cztery łapy, po czym zabliźniła ranę. Jeszcze się tak nie ciesz – pomyślała o furii i rzuciła się na nią, po czym z pełnym impetem wbiła jej swój miecz, przebijając się przez jej żebra. Wykorzystała chwilę, gdy furia myśląc ,że wygrała obróciła się do niej tyłem.

 

- Nigdy nie odwracaj się plecami do wroga, najważniejsza zasada podczas wojny – rzekła wbijając swoje ostrze jeszcze głębiej w ciało rywalki.

- Co? Jakim cudem Ci się to udało? – zapytała z niedowierzaniem furia, ignorując ból zadany przez miecz. – Nie jesteś śmiertelnikiem… - wycedziła przez zęby.

- Owszem, nie zdążyłam Ci się przedstawić. Jestem Alessa – rzuciła schodząc z wilczycy.

- Alessa – powtórzyła imię wilczycy, wstając i również regenerując rany zadane przez nią.

- W porządku, udało Ci się przejść tą próbę, możesz iść dalej – otworzyła wrota za sobą.

- I tyle? – spytała wadera niedowierzając. 

- Tak, pokonałaś mnie w walce. Taki było moje przeznaczenie – rzekła dość obojętnie.

- Przeznaczenie? – spytała wadera.

- Tak, każda z nas ma do skończenia zadanie. Moim było zostać pokonaną w walce… - odpowiedziała.

- Dziękuje ci ,że uwolniłaś mnie od tego zadania – dodała, po czym zniknęła.

- Nie ma za co? – odparła Alessa, jednak jak się okazało bardziej do siebie, niż jeżeli do rywalki, gdyż ta po prostu zniknęła.

 

To wszystko wydawało się coraz bardziej dziwne wilczycy. Obie próby zdawały się jej dość proste. Kierowała się do dalszego przejścia z coraz większym niepokojem, no bo co może być jako trzecie? Co jeśli będzie musiała zrobić coś czego nie będzie chciała, albo coś czego nie będzie w stanie zrobić. Zaczęła się obawiać, jednak mimo to ruszyła przed siebie. Korytarz zdawał się identyczny do dwóch poprzednich. Jednak tym razem na jego końcu ukazały się schody do góry, gdzie poprzednio była to prosta droga. Zgrabnie truchtem ruszyła do góry. Czas leciał jej szybko, jednak nie wiedziała ile czasu minęło odkąd tu weszła. Nie wiedziała jaka jest pogoda, oraz jaka jest pora dnia, a co dopiero dzień tygodnia. Czas zdawał jej się w tym miejscu pojęciem względnym, co sprawiło ,że straciła orientację kiedy ma jeść i spać. Czuła coraz bardziej zmęczenie i głód, jednak ignorowała te sygnały na rzecz watahy, nie mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek opóźnienia, tym bardziej ,że myślała o swojej towarzyszce, może ona już wyszła i czeka? Ciekawe co ją spotkało? – myślami była ciągle przy Vesnie, przypominając sobie słowa pierwszej furii, która mówiła o dwóch boginiach, może się pomyliła. A może to nie Vesna powinna tam pójść? – narastał w niej coraz większy niepokój, jednak momentalnie od niego odeszła, kiedy dotarła do kolejnych wrót. 

 

Otworzyła je, a za nimi stała wilczyca, z taflą wody? Bądź jakimś lustrem, któremu się przyglądała. Wadera nie zdawała się być negatywnego nastawienia, dlatego podeszła do niej niepewnie i usiadła obok, również wpatrując się w zwierciadło.

- Oczekiwałam Cię – rzekła z obojętnością jak pozostałe dwie furie. – Jestem Tyzyfone, Alesso – dodała po chwili.

- A więc ty jedyna wiedziałaś ,że przyjdę – odparła Alis.

- Nie, my wszystkie Ciebie oczekiwałyśmy, tylko ty możesz nas uwolnić – rzekła dość niejasno Tyzyfone.

- Co masz na myśli? – zapytała Alessa, coraz bardziej się niepokojąc o losy watahy, oraz o życie swojej towarzyszki.

- West to planował… Postanowił dwie alfy zwabić właśnie w te miejsce, a co innego bardziej przyciągnie ich uwagę niż demon? – rzekła wilczyca, a nogi Alessy się pod nią ugięły.

- Nie… To niemożliwe – rzekła. – On został pokonany… - zaczęła wyjaśniać.

- Planował to przez długi czas… Bardzo długi. Uwięził nas wszystkie trzy tutaj, zaś swojego przyjaciela zamknął w drugim przejściu – wyjaśniła furia.

- Łgarz – zarzuciła kłamstwo furii, zdenerwowana Alessa.

- Myślisz? Spójrz… - dodała pokazując na zwierciadło.

 

Ukazał się w niej widok zniewolonej watahy przez Westa, oraz demona, który był pod jego kontrolą. Wszystko zostało zmienione… Po raz kolejny zwierzyny nie było, lasy płonęły, a wilki się ze sobą biły o resztki, rzucane przez alfę, Westa. Bariera ochronna została jakimś cudem zdjęta z terenów, co doprowadziło do tego ,że pojawiło się więcej ludzi, oraz stworów z różnych światów.

 

- To nie może być prawda… - Alis, próbowała zapomnieć o tym co właśnie ujrzała.

- Nie powinno Cię to tak razić, przecież to Twoja domena – rzekła furia.

- To już od dawna nie jest moja domena – odparła oburzona wilczyca.

- Czyżby? Wybijałaś wiele wilków w swojej przeszłości… - wtrąciła Tyzyfone.

- Teraz jestem zupełnie kimś innym – odrzekła, unikając ataku psychicznego ze strony rozmówcy.

- Myślisz? Uważasz ,że teraz zgrywając alfę, opiekunkę, dobrą boginię, oraz powiernika śmiertelników wymażesz całą swoją przeszłość? Że ją zmienisz? Nigdy już tego nie zmienisz… Już zawsze będziesz potworem Alesso i doskonale wiesz o tym – rzuciła furia. – Nie uciekniesz przed tym – dodała

- Wiem, ale nie jestem już ich potworem. – rzekła Alessa, mając na myśli bogów. Wiedziała ,że nie ucieknie od przeszłości. – Poza tym staram się – dodała.

- Dobrze… Zdałaś sobie sprawę z tego. Pomimo przeszłości chcesz ją zmienić. West się mylił co do ciebie – zamyśliła się furia. – To chyba po to przyszłaś? – pokazała na drugą połowę zwoju. 

- Tak, właśnie tego – rzuciła uradowana na jego widok Alessa.

- Pokazałam Ci co czeka watahę, jeśli się nie pospieszycie. Nie macie dużo czasu – odparła przyglądając się dalej zwierciadłu.

- To co muszę zrobić, aby to zdobyć? – zapytała Alessa, gdyż przeczuwała ,że furia może mieć rację.

- Tak naprawdę już zrobiłaś. Moim zadaniem było przypomnieć Ci o tym kim naprawdę jesteś… West nie zdaje sobie sprawy, że ty potrafisz się do tego przyznać. Że się zmieniłaś.- wyjasniła.

- Kiedyś nie umiałam - przyznała wilczyca, wiedząc ,że to prawda.

- Oby nie tylko w tej kwestii się mylił – rzekła, dając mi część zwoju z przepowiednią. – Biegnij do swojej towarzyszki, musicie szybko się za to wziąć. - pospieszała furia.

- Dlaczego pierwsza furia mówiła mi o tym jakie to złe jesteście? – odważyła się zadać to pytanie wilczyca.

- Cóż, naszym zadaniem było kiedyś pilnowanie porządku w hadesie, tam byłyśmy bezwzględne i karałyśmy śmiertelników, którzy na to zasłużyli – powiedziała wprost furia. - Tak naprawdę marnujecie obie tu swój czas. A West dzięki temu zyskał go mnóstwo , aby przełamać barierę chroniąca tereny watahy. Właśnie po to jest jego demon.  Jego armia czeka poza. Chcę Ci pomóc ponieważ chce zemścić się na Weście, za to co nam zrobił, podstępem nas w to wszystko wciągnął… - wyjaśniła Tyzyfone.

- Da się stąd wydostać szybciej? – zapytała Alessa, chcąc jak najszybciej wrócić do Vesny.

- Niestety nie… Ale mogę Ci zagwarantować ,że nie spotkasz niczego co Cię spowolni w drodze powrotnej – rzekła, chcąc chyba w jakiś sposób pocieszyć waderę.

- W porządku… - rzekła wilczyca, obracając się w kierunku wyjścia. – A jak to się stało ,że wy tu jesteście? – spytała na koniec, z ciekawości.

- Cóż miałyśmy z Westem układ, jednak ten układ  okazał się kłamstwem i wykorzystał nas i swojego przyjaciela. Cóż myślał ,że nie odnajdziecie obu połów przepowiedni, jedną otrzymałyście, a drugą miał on. Zdobyłam ją, żeby Ci ją dać. To jedyne co może pokonać demona… I zniszczyć jego plany – wytłumaczyła furia, zdając się powiernikiem wilczycy.

- W porządku… Chyba rozumiem, cóż muszę się pospieszyć – rzuciła Alessa, obracając się. Chciała jeszcze podziękować furii za cenne informacje, jednak gdy obróciła głowę by to zrobić jej już tam nie było.

 

Ruszyła więc w kierunku wyjścia. Przebiegła najpierw przez jeden korytarz i znalazła się na arenie. Przez chwilę pomyślała nawet o tym żeby się zatrzymać i przeczytać zawartość zwoju, ale nie zrobiła tego, gdyż nie ma na to czasu, lepiej jak przeczyta to z Vesną. Biegła dalej znajdując się w kolejnym korytarzu i zauważyła ,że znów jest w pokoju z lustrami, a raczej z tym co z nich zostało, uśmiechnęła się na tą myśl ,że jest już blisko wyjścia. Tym razem zbiegała po schodach na dół, co dość usprawniło jej drogę.  W końcu znalazła się w ostatnim już korytarzu, pomimo wykończenia udało jej się w końcu wybiec na zewnątrz. Ujrzała słońce, oraz swoją towarzyszkę, której wykończenie też było widoczne gołym okiem. Zauważyła ,że Vesna ma ze sobą kilka przedmiotów, jednak nie miała zamiaru pytać, wiedziała co się stanie gdy się nie pospieszą.

 

- Mam resztę przepowiedni – odparła wilczyca, pokazując go jej, cieszyła się ,że Vesna jest cała, jednak uznała ,że nie ma czasu na sentymenty.

- Czytałaś? – spytała z zaciekawieniem, również mając podobne zdanie co do okazywania radości z powrotu towarzyszki.

- Jeszcze nie, stwierdziłam ,że będzie lepiej jak przeczytamy go razem – powiedziała Alessa, tłumacząc czemu nie zrobiła tego wcześniej.

 

C.D.N.

 

<Vesno? Nie wiem czy do końca o to chodziło, ale starałam się doceń! Już za późno na zmiany XD Nie krzycz!>