· 

Świąteczna pomoc! - Quest |Część 2/5|

Timmy prowadził mnie, daleko w tyle zostawiliśmy tereny, które dobrze znałem. Wataha została w tyle, otaczał nas tylko czerwony od zachodu słońca śnieg. Kiedy naprzeciwko nas powoli wyłaniał się las.

 

- Jest dalej Lunek kto ostatni w lodowym lesie ten zgniłe jajo! - wykrzyknął Timmy, po czym wzbił się w powietrze, nie zważając nic.

- Ej bez latania! - wykrzyknąłem do niego, ale mnie nie usłyszał — No cóż i tak będę pierwszy — powiedziałem do siebie i ruszyłem w pogoń za cieniem kompana.

Gdyby nie to, że Timmy musiał jeszcze wylądować co nie wyszło mu za dobrze był by pierwszy jednak to ja tym razem wygrałem.

- I co jestem pierwszy - zdychany oznajmilem Timmiemu

- No gratuluje ci - poklepał mnie skrzydłem po grzbiecie - Zastanawia mnie jedna rzecz a mianowicie czemu nie wzbiłeś się w powietrze jak ja? -zaciekawiony spytał — Pogadamy o tym może innym razem ok? - unikałem odpowiedzi

- Dobra - odparł basior

- To co mamy misje do wykonania w drogę - dorzucił Tim

- Nie tak prędko robi się ciemno i temperatura spada mocno w dół poszukajmy schronienia i może jakiegoś jedzenia chorzy nie uratujemy Miki, mam racje? Może ty poszukaj schronienia a ja coś upoluję dobrze? - Podałem plan działania na obecną chwilę

Basior przemyślał moją propozyjcę i po chwili usłyszałem odpowiedź

- Dobra to ja ruszę na zachód poszukać jaskini jak coś upolujesz zawyj aja ci na pewno odpowiem i mnie znajdziesz ok? - Z powagą odpowiedział

- Dobrze - Od razu się odwróciłem, przyłożyłem nos do śniegu i pobiegłem w swoją stronę.

 

Szukając tropu rozglądałem sie po lesie, był on piękny wszystkie jodły i świerki były okryte białą kołdrą, z drzew liściastych natomiast zwisały ogromne sople, które bez problemu zabiły by nie jedne zwierze. były tu też ogromne lodowe ,,drzewa"raczej ich imitacje po prostu ogromne słupy ognia jak z bajki. Niezdeptany do tond śnieg odbijał ostatnie promienie słońca. Po chwili natknąłem się na świeże ślady zaskoczyły mnie one ponieważ, były one jednego, samotnego jelenia. taka okazja nie zdarza się codziennie więc od razu poszłem za tropem. Okazało się, że jest to podrostek jelenia coś koło 8 miesięcy który albo się odłączył od stada lub się zgubił. Schlał się akurat po wodę do małego źródełka. nie czekając ani chwili skoczyłem na niego i szybko zadałem śmierć, on natomiast się nawet nie bronił. Upewniłem się, że już nie wstanie założyłem go sobie na plecy i głośno zawyłem. Chwilę później usłyszałem wycie elfa, byłoono wesołe więc mogłem wywnioskować, że znalazł schronienie. pobiegłem w jego stronę nie zważając na nic. Po około pięciuset metrach zobaczyłem go, stał on przy dos sporej jaskini a nad nią rosła ogromna jodła chyba największa, jaką w moim życiu widziałem.

 

- Jesteś jak się cieszę - Timmy z daleka wołał

- Też się cieszę, że cię widze - odwzajemniłem entuzjazm

- Najpierw chyba jelenia włożymy tam nie? - Zakłopotany Tim zapytał

- Od razu tam z nim skoczę - po tych słowach zniknąłem w ciemnosci jaskini

Basior ruszył tuż za mną, gdy znaleźliśmy miejsce odpowiednie położyłem zdobycz i zaczęliśmy jeść. Po posiłku bez słów położyliśmy się spać, obaj wiedzieliśmy, że potrzebujemy jutro dużo energii.

 

Obudził mnie Timmy, cały zapłakany i spanikowany

- LUNEK LUNEK OBUDŹ SIĘ SZYBKO -trząsł mną na lewo i prawo

- Co jest nie śpię?? - Zdezorientowany odpowiedzałem

- Wyjście zostało zasypany nie mamy jak się z tąd wyrwać wymyśl coś prosze - zalany łzami nie wie co robić

-Jak to ZASYPANE? - wstałem od razu i poszedłem czym prędzej zbadać sytuację - Cóż hm... musimy znaleźć inne wyjście - próbowałem nie okazywać negatywnych emocji choć sam byłem bardzo smutny zaistniałą sytuacją wtedy poczułem cłodny wiatr na moim karku

- Też to poczułeś? - zapytałem się elfka

- Nie? A co powinienem? - spojrzał na mnie jak na dziwaka

- Za mną - stanowczo rzekłem i odwróciłem się schodząc w dół jaskini Tim nie mając innego wyjścia ruszył za mną

 

Przejście było ciasne i ciemne ale na szczęście proste i bez wystających kamieni. Kiedy już myślałem, że się zgubiliśmy dojrzałem lekkie i nie wyraźne światło słoneczne pobiegliśmy do tego czym prędzej ukazał się koniec lasu, słońce było w zenicie i nieśmiało ,,zerkało" zza ogromnej wieży — Co to jest? Jak my się tu? - nie mogłem uwierzyć własnym oczom — To jest zachodnia wieża mój drogi, a to znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze. Tylko ile my pod tą ziemią przeszliśmy, w sumie szkoda chciałem ci pokazać ten piękny las — uśmiechnięty na mnie spojrzał — Pokażesz mi go jeszcze, ale najpierw Mika są sprawy ważne i ważniejsze Tim — odpowiedziałem w powagą nie opuszczając wzroku z budowli.

- To, co ruszajmy — oznajmił Timmy i ruszył przed siebie, ja natomiast byłem tuż za nim.

 

C.D.N