· 

Pamiętnik Anielskiej Duszy | O miłości, która straciła swój sens... | Część 6|

UWAGA! OPOWIADANIE ZAWIERA WULGARYZMY!

 

Moje marzenie zostało spełnione, ale okazuje się, że nie mogę czuć tego czego bym chciała. Nie potrafię cieszyć się i żyć pełnią życia jeżeli wszędzie widzę tyle zła, które nie zostało ukarane. Dlaczego niektórzy są tacy ślepi na cierpienie innych? Dlaczego nikt nie widzi w kimś okrucieństwa, a w innych, niewinnych owszem? Historia mnie coraz bardziej zaskakuje, tyle informacji się dowiaduję, ale nadal nie jestem u celu. To jak zabawa w detektywa, ale w realnym życiu, w którym musisz wybierać rozsądne wybory i niektóre przemilczeć, bo stracisz życie swoje lub kogoś.

 

 ~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~

 

Zanim zaczęło się ściemniać, a wtedy mieliśmy wyruszyć na naradę postanowiłam wykorzystać

 

swój wolny czas i zagadać do białej wadery, mając tu na myśli Konwalię, która od wypadku Retro była dość przygaszona i nieobecna wśród innych wilków. Bardzo mnie to zmartwiło, bo zwykle była radosna i chętnie się odzywała, również innym dawała radość swoją promiennością, a teraz wydawała się być jak zwiędły kwiat. Nie musiałam długo jej szukać. Siedziała w swojej jaskini i zamiatała ogonem niespokojnie ziemię, a głowę miała opuszczoną nisko, a jej serce bardzo szybko biło. Nienaturalnie szybko, ale chora na pewno nie mogła być. Przecież bym to wyczuła. Musiał to być inny czynnik. W jej oczach wyczułam strach i ból.  Chwilę później, gdy jeszcze bardziej zaciągnęłam powietrze wyczułam, że gorzko płacze i nawet nie stara się opanować swojego szlochu. Ale co takiego się stało, że wywołało u niej takie zachowanie? Narada? Wypadek? Bez powodu na pewno by nie doprowadzała się do takiego stanu! Wadera nie wydawała się być beksą i jak mały szczeniak użalać się nie wiadomo nad czym. Ona się czegoś boi. Coś mi tutaj nie pasuje…

 

- Konwalio, możemy porozmawiać? – zapytałam spokojnym tonem, tak, aby nie wyjść na jakiegoś nachalnego wilka, podchodząc do niej w ciszy.

 

Otarła szybko łzy łapą i odwróciła się do mnie, zmuszając się do uśmiechu. Widoczniej sądziła, że uznam, że to po prostu paproch albo oczy jej się spociły. Ten śmiech był tak krzywy i w moim ślepym umyśle tak sztuczny, że nie mogłam po prostu sobie odejść jak gdyby nigdy nic. Ona ewidentnie potrzebowała pomocy, ale nie chciała nikogo zmuszać do pomagania jej.

 

- Oczywiście. O czym chcesz ze mną porozmawiać? – Jej głos był ochrypły i mówiła strasznie szybko, również bardzo często biorąc oddech przez łzy, które musiała łykać, co było do niej nie podobne. Nie musiałam zgadywać, że jest przerażona, bo sama to udowodniła mówiąc w taki sposób, ale ten stan był taki okropny, że aż mi się zachciało płakać...

 

- Najpierw chcę wiedzieć dlaczego płaczesz i nie mów mi, że jesteś zmęczona albo masz zły dzień, albo w najgorszym przypadku nic się takiego nie stało. Ślepego wilka nie oszukasz – mruknęłam do niej, siadając blisko jej boku. Oparłam lekko się o jej bark, aby dodać jej otuchy. Poczułam jak strasznie drży. Spięłam się momentalnie, nie spodziewając się tego.

 

- Nie chcę cię wplątywać w to bagno – westchnęła, przymykając oczy i kierując swój wzrok na swoje łapy. – Tutaj się nie da nic zrobić, nawet jeżeli będziesz się naprawdę starać. To jest zbyt ciężkie, aby ktokolwiek mógł tutaj coś zdziałać.

 

- Nawet jeżeli się nie da to chciałabym znać powód. Może mogłabym go jakoś złagodzić?

 

Dla chcącego nic trudnego, jak mawiała moja matka.

 

- Czyli uważasz, że uda ci się złagodzić agresywność Ferrowa? Sprawisz, że nie będzie się nade mną znęcał i nie będzie na mnie wrzeszczał, gdy będę mu nieposłuszna? Że nie będzie mi groził, że zabije moje dzieci i mojego brata? Że nie wyjawi mojej tajemnicy!? – wrzasnęła, a łzy ciekły jej coraz szybciej po mokrych policzkach. Poczułam się źle w tej chwili. Była zarazem wściekła jak i przestraszona. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam, więc zamilkłam. Usłyszałam westchnięcie. – Przepraszam, poniosło mnie.

 

Nigdy nie widziałam aby była taka zdruzgotana. Wydawała się być zawsze tą cichą wodą, której każdy uwielbiał słuchać, ponieważ tak wiele wiedziała o tym świecie. Radosna, wiecznie uśmiechnięta, a prawda okazuje się być inna. Ukrywała swoje problemy, ale one były zbyt poważne! Jak on śmie bić Konwalię? Czy o to mu chodziło kiedy mówił, że ona przekonała się o jego złości? Jest gnojkiem! Widziałam na własne oczy jak morduje chorego, wygłodzonego wilka z zimną krwią i dzięki jej słowom mam potwierdzenie, że Ferrow nigdy nie był dobry ani tym bardziej tym lojalnym i zaufanym członkiem watahy. On jest fałszywy w każdym swoim aspekcie! Zdrajca w naszych szeregach! Trzeba zrobić z tym porządek nim nas wszystkich pozabija, bo na pewno ma taki cel… Tylko jak? Ja, bezbronna wadera, miałabym pokonać tak silnego i wszechmocnego basiora, który jednym ruchem może mnie zniszczyć? Co ja miałabym mu zrobić? Pokręcić głową, aby wiedział, że tak się nie robi?

 

- On cię… bije? Ale dlaczego, co mu takiego zrobiłaś? – odparłam przygnębiona, ale zarazem wściekła na basiora. Miałam ochotę poodrywać mu kończyny, a potem rzucić go na pożarcie niedźwiedziom. Mogłabym zrobić mu wszystko, ale oczywiste było, że nigdy bym tego nie zrobiła – byłam za słaba na to, ale gdyby się wzięło do pomocy kilku siłaczów to kto wie, może kiedyś usłyszę jego wrzaski, gdy zaczną go rozrywać żywcem?

 

- Wiem po prostu za dużo o jego życiu – szepnęła tak cicho jakby spodziewała się, że ktoś nas podsłuchuje. Zastrzygłam uszami, aby sprawdzić, czy tak jest. – Wie, że mogę łatwo wyjawić jego sekrety. To, kim naprawdę jest. To, co robi, gdy nikt nie patrzy.

 

- To dlaczego ich nie wyjawisz?

 

- Bo zrzucił klątwę moje dzieci – mruknęła, a jej ciało zadrżało pod wpływem strachu. – Kiedy tylko wydam go on je udusi lub zatruje – zależy co według niego będzie najbardziej stosowne. I nawet jeżeli uchowam je z dala od niego to on to zrobi na odległość… Tak działa ta cholerna klątwa, która przysparza mi tyle problemów! Nawet nie wiem jak ją zdjąć… Płacze całymi nocami kiedy patrzę na moje dzieci i kiedy zdaję sobie sprawę, że one mogą być zamordowane z zimną krwią. A mój brat… on… on… - Znowu się wypłakała, a ja przysunęłam się bliżej jej boku, otulając ją moim ciepłem. Potarłam swoim policzkiem o niej w geście przyjaźni.

 

- Spokojnie, Konwalio. Cichutko, jestem blisko ciebie. Przy mnie nie musisz się bać – odparłam jej do ucha. – Opowiedz mi wszystko powoli i spokojnie, abym mogła cię zrozumieć. Nic na siłę, jeżeli coś będzie dla ciebie za ciężkie to zrozumiem jeżeli nie dokończysz. Na początek może najłatwiejsze pytanie: Kim jest twój brat?

 

Zapadła chwila ciszy, która zamroziła mi krew w żyłach. Bałam się, że tym pytaniem mogłam ją urazić, a tego bardzo nie chciałam. Starałam się dobierać słowa tak aby nie pogorszyć stanu białej wadery, który obecnie był krytyczny. Przecież jakbym powiedziała coś niestosownego to byłoby jeszcze gorzej. Czy wadera mogłaby sobie zrobić krzywdę? Nie mam pojęcia. Wolę nie ryzykować i potem nie płakać, że nie pomogłam wilkowi w potrzebie, który potem zaczął się samo okaleczać albo nawet mógł popełnić samobójstwo.

 

- Shaitan jest moim bratem. Znasz go, prawda? To ten „morderca” według innych wilków, niejedni się go boją, uważają go za zwiastun zła, straszą nim niegrzeczne szczeniaki. Ten, który został wygnany – ten ,który wychowywał Bastiona. Zapewne ci o nim opowiadał, bo był ważnym wilkiem w jego życiu. Skazany był na karę śmierci… Nie wiedział o tym, ale ja podsłuchałam rozmowę Ferrowa oraz Armenii, którzy nie chcieli mieć mordercy wśród członków watahy. Uważali, że najlepszą karą będzie jego śmierć, która przyniesie ulgę rodzinie i bliskim jego ofiar. Nie mogłam do tego dopuścić, więc kazałam mu uciec – a za to jest surowa kara, bo pomagasz przestępcy, który został skazany za tak okropną zbrodnię. Byłabym głupcem gdybym dała zabić wilka, który opiekował się mną i bronił mnie przed innymi, który zastępował mi moich rodziców, gdy ci umarli jak byłam jeszcze małym, nierozumnym szczenięciem. On nie zrobił nic złego! Nigdy nie zabiłby Ciemnej ani jej szczeniąt, wierz mi. To mój brat, znam go na tyle żeby to stwierdzić. Ani nie struwałby wilków. Nie robiłby tych wszystkich rzeczy, za które go skazano.  Jedynie co zrobił złego to zabił Leo, naszego wspólnego brata, zrzucając go z klifu do rwącej rzeki… Ale… - Przystanęła, próbując zapewne dobrać słowa. – Należało się to temu szczeniakowi. Nigdy nie wybaczę temu gówniarzowi faktu, że był taki oschły dla niego oraz dla swoich rówieśników. Zapomniał o tym, co zrobił dla nasz Shaitan. Zachowywał się tak, jakby go w ogóle tutaj nie było. Chyba wiesz kto dopuścił się tych zbrodni…

 

- Ferrow – odparłam gorzko. – Wiem o tym, bo byłam świadkiem jednej z nich. Czułam jak zabijał Savannaha, gdy miał na mnie czekać, gdy wracałam od nikczemników, który był wygłodzony i chciał jak najlepiej dla swojej córki. To było straszne, odór głodu i śmierci piekł mnie w nos odkąd go pierwszy raz poczułam. A jego krew była kwaśna, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Musiał być okropnie schorowany.

 

- W tym przypadku rozumiem nienawiść do Savannaha, bo był naprawdę okrutny w młodości… Jako jeszcze młode szczenię pomagał obmyślać plan zamordowania całej watahy. To miała być zemsta, za śmierć jego matki, zarazem partnerki owego wilka, która umarła rozszarpana przez gryfa, a cała wataha w przerażeniu to oglądała i nie pomogła jej, bo się bała, że również skończy tak jak ona. Jako już dorosły wilk może nie mordował naszych z watahy, ale pomagał zrobić całą tą napaść. Zablokował cały las, zastawiając tam pułapki, aby wilki nie mogły uciec. Zostawił tylko jedno miejsce, przez które uciekliśmy – ja, moja mama, Leo i Shaitan. Ale na pewno się nawrócił. To są stare czasy, które nigdy nie nawrócą.

 

Wreszcie się czegoś dowiedziałam o przeszłości innych wilków! Jednak w tym momencie nie zagłębiałam się w to, chociaż miałam tak wiele nurtujących pytań na temat przeszłości wadery i jej brata. Jak uciekli, jaki był Shaitan, czemu Shaitan tak bardzo szanował nikczemników, że chciał tam posłać Bastiona? Teraz liczył się dla mnie stan Konwalii. Przysunęłam się jeszcze bliżej i położyłam swoją łapę na jej, czując pulsowanie na niej. Od razu poczułam, że jest mi naprawdę wdzięczna, zupełnie tak, jak wcześniej był wdzięczny jej Retro. Gesty i myśli tak wiele znaczą, nawet więcej niż słowa. Gdybym mogła ją zobaczyć na pewno sama bym się poczuła lepiej, ale niestety nie mogę i nigdy tego nie zrobię, ale dzięki temu mogę chociaż odczytywać jej samopoczucie, czego nie zrobiłby z taką precyzją widzący wilk.

 

- Więc twierdzisz, że Shaitan jest jak najbardziej dobry? – spytałam, odbiegając od tematu jej przeszłości. Była zbyt delikatna, aby o niej teraz rozmawiać.

 

- Oczywiście i sama się wkrótce o tym przekonasz. Jesteście sobie bliżsi niż sądzisz.

 

Na chwilę odebrało mi mowę. O czym ona mówi? Jak to bliżsi? Przecież ja tego wilka nawet nie znam. Nie wiem jak wygląda, jak pachnie, kim jest, jaki jest jego głos. Wiem o nim tylko od innych wilków. Inaczej naprawdę nic bym nie wiedziała. Może Konwalii chodziło, że jesteśmy do siebie podobni przez jakieś konkretne cechy lub wydarzenia, które nas łączą? To było bardziej prawdopodobne.

 

- Hm… Rozumiem, chyba. Za co tym razem nakrzyczał na ciebie Ferrow? – Mimo znania odpowiedzi chciałam się upewnić czy o to chodzi.

 

- Za pomoc Retro. On nienawidzi nikczemników i…

 

Zanim dokończyła swoją wypowiedź usłyszałam mocne uderzenie łap o ziemię i wściekłą aurę dochodzącą z wejścia jaskini. Oczywiście, pojawił się nie kto inny jak Ferrow. Nigdy nie widziałam aby był taki wkurzony. Chociaż przy zabójstwie Savannaha wyglądał na groźnego, teraz wyglądał jeszcze bardziej. Widziałam tą potęgę. Widziałam to, czego bała się Konwalia. Nie dziwiłam jej się. Byłam przy nim niczym. Gdyby mógł zabijać wzrokiem na pewno leżałabym martwa. Cofnęłam się o krok, lekko zdezorientowana i przestraszona. Jego wzrok kierował się ku mnie i powolnym krokiem zbliżał się w moim kierunku. Konwalia próbowała wstać, ale ją odepchnął, posyłając jej groźny wyraz twarzy, oznaczający aby się nie wtrącała. Miałam jednak wrażenie, że nie chciała się wcale słuchać.

 

- A co tutaj się wyrabia?! – warknął Ferrow, plując w ziemię. – Englie… Co ty tutaj robisz?! Próbujesz ją przekonywać do ratowania nikczemników, co? – Rzucił się w moją stronę i zbliżył swoje kły do mojej sierści. Moje serce stanęło w tym samym momencie. On chciał mi zrobić krzywdę! Tak o! Jak gdyby nigdy nic chciał mnie ugryźć! – Nie masz prawa…

 

- Przestań! Ona nic złego nie zrobiła! To ja kazałam jej przyjść, bo potrzebowałam pomocy przy zszywaniu ran! Wiesz, że nie potrafię prosto ich zszywać bez pomocy innych! Upierała się, że nie idzie, a ja… zmusiłam ją... Ferrow, zostaw ją!

 

Próbowałam coś odpowiedzieć w ramach obrony Konwalii, ale wadera dała mi znak, że nie warto, że to ona jest moją wybawicielką i sama nie potrzebuje swojej . Byłam jej naprawdę wdzięczna, że się za mną wstawiła, ale on jej może zrobić krzywdę przez to, bo przecież wszyscy wiedzą, że to ja ją zawołałam na pomoc, gdy nie mogłam odnaleźć Jeanette, a Servia jest zbyt nieśmiała i nieufna, aby mi mogła pomóc. Konwalia była na pewno taką osobą, za którą stałabym murem. Jest godna podziwu. Zaufałam jej i myślę, że ona zaufa też mnie. Odsunęłam się od jego zębów niepewnie, wychwytując okazję, kiedy spoglądał na swoją partnerkę.

 

- Tak? – Spojrzał na nią ze złością w oczach. – Z tobą policzę się potem. Englie, bardzo cię przepraszam. – Próbował udawać niewinnego przy mnie, ale na mnie to nie działało. Może i wyglądał teraz jak małe szczenię, ale jego aura była tak zakłamana, że przez chwilę przestałam oddychać. -  Myślałem, że zmusiłaś moją kruszynkę do pomocy temu nikczemnikowi. Przepraszam jeszcze raz za mój wybuch, trochę się zagalopowałem, zbyt często mi się to zdarza. Jesteś naprawdę sympatyczna i mądra czyli taka jaką chciałby mieć każdy basior. – Powiedział z dumą, komplementując mnie. Fuuuuuj, nie chciałam usłyszeć takich słów od tego basiora. To obleśne. – A teraz możesz wybaczyć? Chciałbym porozmawiać z Konwalią o tej trudnej sytuacji jaka zaistniała. Wolałbym jednak pogadać tylko w cztery oczy.

 

Pokiwałam głową w ramach zgody i wyszłam, ale wiedziałam, że muszę podsłuchać o czym rozmawiają. Przecież to przerodzi się w katastrofę i muszę mieć dowód, że tu się dzieje coś niedobrego. Schowałam się za skalnym bokiem jaskini i przekręciłam ucho w ich kierunku. Przecież nie zostawię ich samych, prawda? On może ją nawet zabić w przypływie gniewu. Na początku było tak cicho. Być może Ferrow chciał się upewnić, że poszłam sobie wystarczająco daleko. Żaden wilk oczywiście tutaj nie chodził. Chwila ciszy przerodziła się w głośne wrzaski, a serce momentalnie mi stanęło.

 

- Znowu nie jesteś mi posłuszna, znowu! – krzyknął tak, że się sama przestraszyłam i podskoczyłam. – Ty jebana suko, jak śmiesz mi się sprzeciwiać!

 

W tym samym momencie usłyszałam uderzenie, a potem jęk Konwalii. Następnie poczułam tryskającą krew, delikatnie spływającą na ziemię. On jej zrobił krzywdę! Zaczęłam panikować, ale nie zdradziłam się. Wciągnęłam powietrze –na  policzku białej samicy znajdowała się świeża, głęboka rana. Wadera szybko położyła łapę na zranionym miejscu, a z jej oczu ponownie popłynęły słone łzy. Miałam ochotę przyjść tam i mu przywalić albo zawołać Bastiona lub jakiegoś silnego basiora – cokolwiek! Ale wiedziałam, że to się nie uda. Nic nie mogę zrobić. Tak bardzo cię przepraszam, Konwalio! Tak bardzo bym chciała ci pomóc!

 

-  Ja ci kurwa powtarzałem tysiąc razy, że nie masz prawa się do nich zbliżać! – burknął, odpychając jej łapę z krwawiącej rany, przez co wadera syknęła z bólu. – Rycz, należało ci się to i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Twoje jebane dzieci będą wisieć na zardzewiałych słupach z wywalonymi flakami na wierzchu, a kruki będą jeść  ich zwłoki! Tak jak ci obiecałem, nieposłuszna kurwo.  Trzeba było cię zabić jak jeszcze był czas… Masz coś na swoje wynagrodzenie czy mam cię zajebać, tu i teraz? Dlaczego zmusiłaś tą waderę do pomocy temu gówniarzowi? Postradałaś zmysły?! TO NIKCZEMNIK! JEDEN, CHOLERNY, NIKCZEMNIK!

 

Zamilkła, a przez to dostała ponownie w pysk. Znowu krew popłynęła, ale tym razem z jej poranionych warg, a w tym samym miejscu mnie też zabolało, kiedy poczułam ten okropny zapach czerwonej cieczy. Wstrzymałam oddech ze strachu, a moje ciało zesztywniało ze złości. Zbliżyłam się do kamienia i przycisnęłam pysk do niego aby nie dać się usłyszeć, bo musiałam w coś uderzyć aby wyładować złość. Łzy cisnęły mi się do oczu. To był jeden z najgorszych momentów, które przeżywałam w swoim życiu. Byłam świadkiem przemocy, a nic nie mogłam zrobić. Mogłam tylko nasłuchiwać i wyklinać go w myślach!

 

- Słyszysz czy mam ci zapierdolić jeszcze uszy!? – Czułam dominującą agresję w jego głosie.

 

- P-przepraszam – powiedziała cicho, dławiąc się własną krwią, kaszląc niespokojnie. – N-nie chcia-ałam… W-wybacz mi…

 

Splunął na nią, szczerząc się.

 

- Mam nadzieję, że wkrótce się ogarniesz… Jesteś tylko problemem. Co ja mam z tobą zrobić, powiedz mi, słoneczko? – Zbliżył swój nos do jej nosa. Może gdy Bastion robił to mnie, wydawało się być to najlepszą rzeczą pod słońcem, ale tutaj było to po prostu obrzydliwe. Jak on mógł być taki paskudny? – Skrzywdzę cię tak, że popamiętasz dnia w którym twoja brudna matka wydała cię na ten popierdolony świat. Ale nie mogę cię zabić, bo ta suka Armenia szybko skapnie się kto cię zranił, kruszynko. Wiem! – Wpadł na pomysł, triumfując. -  Najpierw dopadnę twojego brata, a wtedy alfa na pewno poczuje się lepiej, potem zajebię Bastiona, który zostanie wykończony podczas jednej z lawin, następnie zostanę alfą zabijając Armenię, która popadając w paranoję nie będzie potrafiła się bronić…  A na końcu Englie, która zdaje się, że za wiele wie, a taka wadera przysporzy mi tylko zbędnych kłopotów. Zajebiście będę się bawił, a ty będziesz cierpiała, bo zabiję wszystkich twoich bliskich. – Zaśmiał się. – Ups, tak się zdaje, że ty o tym wiesz, a wiesz czemu to mówię? Żebyś jeszcze bardziej ryczała, bo biedna waderka nie poradziłaby sobie bez tych wszystkich wilków, których tak kocha.

 

Czyli jestem na liście jego celów… Super, dobrze wiedzieć.

 

- Zabij mnie, zamiast ich… N-nie zasłużyli na to aby cierpieć! – Zaczęła bronić wszystkich wymienionych. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Ona naprawdę była cudowna. To, z jaką odwagą prosiła o morderstwo jej, a nie nas było imponujące. Kiedyś tak samo zachowywałam się, gdy odebrali mi siostrę. Robiłam wszystko, aby moja kruszyna czuła się dobrze. Dałam się torturować, aby nic się jej nie stało. Konwalia robiła to samo.

 

- Widząc gniew Armenii kiedy dowie się, że Bastion nie żyje będzie satysfakcjonujący dlatego ci odmówię. A teraz muszę cię poinformować, że idę na naradę. A ty, szmato, zostajesz tutaj i czekasz na mój powrót – Mówił z takim podnieceniem w głosie, że zbierało mi się na wymioty. – Opiekuj się dzieciakami, chcę zobaczyć ich uśmiechy jak wrócimy.

 

- Ale dlaczego… nie idę? – jęknęła, kiedy skierował się ku wyjściowi.

 

- Bo jesteś niegrzeczna, kochanie – Odszedł od niej, przejeżdżając swoim ogonem po jej pysku. – Do zobaczenia potem.

 

 ~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~

 

Prawie wszyscy zebrali się na ustalonym miejscu, a Armenia i inne alfy przysiadły na skale przy przepięknie brzmiącym wodospadzie, dyskutując po cichu ze sobą. Widać było, że mieli przyjazne stosunki co do siebie. Nikczemników jeszcze nie było, ale wiedziałam, że się pojawią. Bastion nigdy nie opuściłby takiej ważnej uroczystości, która mogłaby zaważyć o konflikcie między nimi, a wilkami ze stad. Cały czas zastanawiałam się ile złego zrobił oprawca Konwalii oraz od kiedy to robi, również dlaczego jest taki jaki jest. Musiałam także wykombinować jak przechytrzyć tego durnego wilka i jak ściągnąć klątwę z szczeniąt białej samicy. Ale skoro nie wiedziałam nawet co to za klątwa to za wiele nie mogłam zrobić.

 

Ten akurat mnie mijał. Ferrow skierował się ku zastępcom i z dumom przysiadł obok jednej z członkiń watah i zaczął się obok niej prężyć, jakby chciał się jej przypodobać Ona zaś zaczęła się zalotnie śmiać, chwilę później ocierać się o jego bok. Musiałam stamtąd odejść, bo czułam wzbierającą się we mnie agresję i szybko mogłabym wybuchnąć złością oraz zrobić z siebie pośmiewisko. Najpierw ją bije i szantażuje, potem zdradza… Co z niego za wilk? Ciota, a nie wilk. Stanęłam pod drzewem i próbowałam zebrać myśli do czasu aż nie poczułam tego silnego i znajomego zapachu…

 

Atmosfera od razu się zmieniła, na bardziej chłodną kiedy nikczemnicy pojawili się na spotkaniu.  Najpierw weszli ci słabsi oraz mniejsi, a następnie silniejsi i więksi. Na samym końcu pojawił się Storm, rzucając każdemu niepewne spojrzenie, nie licząc Ferrowa, na którego wcale nie spojrzał, a od razu po nim dumnie krocząc Bastion z jeszcze osłabionym Retro po swoim boku. Wszyscy zaczęli szeptać między sobą i spoglądać na siebie. Samiec skinął głową na młodszego każąc mu przysiąść gdzieś dalej, a mi przez chwilę się przyglądał z uśmiechem na wargach. Zaczęłam się automatycznie rumienić. Chwilę później wszedł na głaz, podnosząc wysoko głowę, cicho witając się z innymi przywódcami prostymi słowami i gestem skinienia głowy.

 

Nie mogłam przegapić tego, że moja alfa w skupieniu ilustrowała mojego partnera wzrokiem. Nie było to złośliwe, a w przyjaznym geście, co mnie bardzo zdziwiło, a zarazem zaciekawiło. Nigdy nie widziałam ani nie myślałam żeby miała takie miękkie serce przy nikczemniku, w ogóle przy wilkach. Była raczej typem silnej wadery, która jest dla wszystkich neutralna. W jej sercu gromadziła się duma, a także smutek i tęsknota. Wtedy przypomniały mi się słowa Ferrowa o tym, że Armenia będzie w okropnym stanie po śmierci Bastiona… Co ich łączy? Dlaczego znowu się dowiaduję o jakiejś ciekawej rzeczy, której nie mogę wytłumaczyć?

 

- Zaczynamy spotkanie! – powiedział głośno czarny basior, siedzący po prawicy Armenii. Przywódca Nedru, bardzo szanowany i mądry basior. Ja również tak uważałam. Wyglądał na takiego, co wie jak przewodzić swoją watahą. – Prosimy o ciszę!

 

Jak powiedział – tak się stało. Wszystkie głowy skierowały się w ich kierunku. Jest szanowany, to na pewno.

 

- Zebraliśmy się tutaj aby przedyskutować temat ukrytego stada, które z każdym dniem pokazuje swoje oblicze zła. Wszyscy wiedzą, że to okrutne wilki, dla których nie liczy się los bliskich im zwierząt ani w ogóle los innych. Uważają się za bóstwo, robią co im tylko przyjdzie do głowy, nawet jeżeli będą musieli poświęcić życie aby osiągnąć sukces. Ci, którzy spotkali się z którymś z nich mówią, że pachną padliną i wyglądają jak zwyczajne wilki, nie posiadające mocy. Często działają w grupach i bawią się czyimś cierpieniem. Jak dobrze wiecie, to sadyści. Niedawno członkowie ów stada znęcali się nad samicami pewnej watahy, początkowo wybijając tych, którzy mogliby im zagrozić – odparła Armenia, spoglądając na mnie. – Mimo wszystko wadera się pozbierała, ale o to właśnie chodzi – karmili się jej bólem, wyjadali ją. O to im właśnie chodzi. Oni chcą pokazać, że mogą zrobić co tylko zapragną i nikt nie stanie im na drodze.

 

Stanęło mi serce, kiedy zrozumiałam, że mówi o mnie. Opuściłam głowę, a w głowie kołatały mi myśli. Tysiące wspomnień wróciło do mnie – moje tortury, te ich sarkastyczne uśmiechy, łzy, ściekające po policzkach mojej Rosalie, krzyki, kiedy byłam nieposłuszna … Myślałam, że uwolnię się z tej niewoli, a ona wróciła, ponownie drapała mnie w gardło. Nie miałam pojęcia, że to właśnie ukryte stado krzywdziło mnie i moją siostrę. Uciekając od nich poprzysięgłam zemstę i teraz wiedząc, że są bardzo blisko wykonam swoją obietnicę. Oni będą zwierzyną, a ja będę myśliwym. Dorwę ich, gdy nie będą się spodziewali mojego ataku.

 

Kiedy wszystkie oczy skierowały się ku mnie, poczułam się niezręcznie. Ale tylko wzrok Bastiona, który wyraźniej nie wiedział, że zrobił mi to jego wróg i Armenii, która najwyraźniej wiedziała co to znaczy cierpieć dodawał mi otuchy. Naprawdę nie sądziłam, że wzrok mojej alfy zacznie dodawać mi otuchy!

 

- Dobrze, nie zagłębiajmy się w to, bo to trochę nieuprzejme tak kogoś piorunować wzrokiem. To już tylko przeszłość, ta wadera ma się świetnie i jest naprawdę silną samicą, która wszystkim wam mogłaby utrzeć nosa – rzekł pewnie Bastion, posyłając mi delikatny, ale szczery uśmiech. Kooooocham go. – Teraz chciałbym coś zakomunikować. Nie wiem, czy ktoś jeszcze zdał sobie z tego sprawę, ale ukryte stado nie działa samo. Ktoś z zewnątrz, należący najprawdopodobniej do watahy przekazuje im informacje na temat stanu wilków, organizowanych misji…  A także pomaga im w mordowaniu, truciu, porywaniu i we wrabianiu innych wilków w zbrodnie, których oni sami się dokonali.

 

Z tłumu wydarł się okrzyk przerażenia, a ja zastanawiałam się czy to nie chodzi o Ferrowa. Reyley była przywódczynią ukrytego stada, a, że była  biologiczną córką Ferrowa i jego najbliższą przyjaciółką, jeżeli można było ją tak nazwać to łączyło się to w spójną całość. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że nie mogę tego każdemu rozpowiadać, bo muszę mieć argumenty i dowody, które sprawią, że wilkowi nie uda się obronić przed konsekwencjami. Czy on był zamieszany w morderstwa? Czy on mógł zabić Ciemną, tą, z którą miał dziecko? Czy on naprawdę z nią współpracuje, aby być bezkarnym? Dlaczego on to robi? Czy ktoś zrobił mu kiedyś krzywdę i chce się zemścić?

 

Powinnam się spotkać z Shaitanem, który najwięcej wiedziałby o tej sytuacji, ale z czego pamiętam Konwalia go dawno nie widziała, dokładniej od czasu jego ucieczki. On może być daleko stąd, a ja nie chciałabym zaszywać się w obce tereny tylko po to aby znaleźć basiora, którego w ogóle nie znam i nie wiadomo jak przyjmie do wiadomości fakt co się dzieje obecnie pomiędzy watahami i stadami. Może to go w ogóle nie obchodzić, a moja wędrówka pójdzie na marne. Może nawet uznać, że jestem szpiegiem i może mnie zaatakować. Wiadomo, co siedzi w głowie wilka, skazanego na śmierć? Może z opisu Bastiona i Konwalii Shaitan wydawał się być naprawdę w porządku, ale to było kiedyś, a nie teraz.

 

- Czy na pewno to członek watahy? Może to nikczemnik? – spytał podejrzliwie Nedru, zachowując jednak odpowiedni ton do sytuacji.  

 

- Nikt nie ma pewności kim on jest, nie można wykluczać wszystkich możliwości – odparł pewnie Bastion, ku mojemu zdziwieniu nie próbował bronić swoich, widoczniej nie chciał tego wykluczać. – Musimy go szybko odnaleźć, bo jeżeli jest niebezpieczny i posyła informacje do ukrytego stada to wszyscy jesteśmy zagrożeni. I nie mam tutaj na myśli bezpieczeństwo tylko własnego stada. Czy ktoś w ogóle zdaje sobie sprawę kto stoi na ich czele? – Popatrzył na wilki siedzące obok niego.

 

- Shaitan – Rzuciła szybko Armenia.

 

- Słucham? On? – Spiorunował ją wzrokiem. – To, że nazwaliście go zdrajcą nie mówi o tym, że ma zarządzać tą całą bandą. Ten wilk nie ma z tym nic wspólnego, on naprawdę nie jest taki głupi i okrutny aby dopuszczać się do takich zbrodni. Jest lojalnym wojownikiem, może myślicie inaczej, ale tak jest. Wiem, że ukrywa coś w sekrecie przed wami, bo każdy ma swoje tajemnice, ale żeby pracował z ukrytym stadem? To czysty żart.

 

- Mówisz tak tylko, bo cię wychował – parsknął Ferrow tak głośno aby każdy go usłyszał. – Gdyby tego nie robił to nie miałbyś argumentów żeby go bronić.

 

- Ferrow, Ferrow, Ferrow… Stary druhu, miło cię znowu słyszeć i widzieć – zaszydził z niego Bastion. – Może podejdziesz bliżej? Z tak daleka ledwie kto cię słyszy. Chciałbym aby każdy usłyszał słowa tak mądrego wilka jakim jesteś ty.

 

Czułam bijącą od basiora odrazę i złość do Ferrowa. Ich stosunki naprawdę były takie negatywne. Znaczy, zdawałam sobie sprawę, że się nie lubią. Shaitan – największy wróg Ferrowa wychował mojego ukochanego, ale żeby aż tak czuć się źle w jego obecności? Coś czuję, że to spotkanie nie zakończy się dobrze jeżeli ta dwójka skoczy sobie do gardeł. Błagam, niech któryś przywódca im przeszkodzi, bo się pobiją!

 

 SERIA ANULOWANA ZE WZGLĘDU NA WYRZUCENIE WILKA, KTÓRY JĄ PISAŁ.

 

 CDN