· 

Powrót do przeszłości [Część #10]

W końcu doszliśmy do końca korytarza jednak to nie był koniec naszej przygody. Przed nami stała świątynia, do której właśnie zamierzaliśmy pójść. Był to ostatni przystanek w królestwie zmarłych. 

 

Świątynia była ogromna i liczyła pewnie bardzo wiele lat. Jej mury były pokryte bluszczem, który musiał tam rosnąć od wielu pokoleń. Wszystko znajdywało się jakby w półmroku przez co ciężko było dostrzec jakieś detale. Tak czy owak budowla robiła ogromne wrażenie. Dochodząc do bramy, popatrzyliśmy na siebie z Lunkiem nie wiedząc co nas tam czeka. Po jego spojrzeniu wywnioskowałam ,że się boi. 

 

- Trzymaj się blisko - powiedziałam otwierając bramę. 

 

Na co on w odpowiedzi kiwnął głową.  Teraz znaleźliśmy się na jakby arenie. Dookoła były trybuny, a my staliśmy w samym centrum. Jednak ku naszemu zdziwieniu nie byliśmy tu sami.

 

- Stańcie na środku, jeżeli chcecie być osądzeni - odezwał się męski głos.

- Już wiem gdzie jesteśmy, to sędziowe śmierci... - powiedziałam do Lunka kierując się w miejsce, o którym wspomniał tajemniczy głos.

- Sędziowie śmierci? - spytał Arelion.

- Tak - odpowiedziałam krótko pokazując mu ,że ma podejść do mnie.

 

Kiedy basior podszedł do mnie, przed nami pojawiła się trójka wilków. Każdy z nich bacznie nam się przyjrzał po czym ten po środku powiedział:

 

- Jesteśmy sędziami śmierci, jestem Minos, a to moi bracia Aiakos i Rhadamanthys, skoro tu jesteście, oznacza to ,że chcecie zostać osądzeni. My zdecydujemy czy jesteście godni, aby zostać w krainie zmarłych. 

- Tak - przytaknęłam równocześnie z Arelion.

- Najpierw osądzimy Ciebie Alesso. Aiakos uznał Cię za godną, Rhadamanthys zaś niegodną, zatem do mnie należy ostateczna decyzja. - powiedział z powagą Minos. -  Kraina Zmarłych nie jest gotowa, aby Cię gościć.  - dodał, otwierając portal do naszego świata.

- Teraz czas na Ciebie Arelionie. Rhadamanthys i Aiakos uznali Cię za godnego. - rzekł Minos. 

A na jego słowa mnie zamurowało. Przecież to niemożliwe... - pomyślałam. Jednak czekałam na ostateczną decyzję.

- Zatem Arelionie, sądzimy iż jesteś godny, aby zostać w krainie Zmarłych. Zatem przejście do świata żywych jest dla Ciebie zamknięte - wydał wyrok Minos.

 

Po tych słowach, wilki zniknęły. Arelion od razu podbiegł do mnie i załamanym głosem stwierdził:

 

- A więc to mój nowy dom... 

- Nie, nie pozwolę na to - powiedziałam stanowczo.

- Ty jesteś wolna, powinnaś wrócić do watahy - rzekł Arelion, jednak ja nie miałam zamiaru nigdzie się ruszać.

- Miałabym zostawić przyjaciela? - spytałam, a między czasie portal do naszego świata zdążył już zniknąć.

- A było wrócić - rzekł Lunek. - Było wrócić... - powtórzył.

- Znajdziemy stąd inne wyjście - odparłam. - Trzeba znaleźć Ozyrysa, gdzieś tutaj musi być jego siedziba - dodałam.

- Kraina Zmarłych jest olbrzymia, nigdy go nie znajdziemy - zniechęcał się basior.

- Posłuchaj. Mamy całą wieczność na znalezienie go, tutaj czas nie leci - próbowałam go rozweselić.

- No dobrze, w takim razie spróbujmy - uśmiechnął się basior. 

 

C.D.N.

 

<Arelion?>