- No cóż innej drogi nie ma, tak czy siak musimy tam zejść – odparłam do basiora. – Razem damy radę, tylko nie możemy się tam rozdzielić bo są tam zarówno dobre jak i złe duchy – dodałam.
- Okay, myślę ,że damy radę – powiedział, chociaż w jego głosie nie można było usłyszeć entuzjazmu. Z resztą nie ma co się dziwić.
Schody były bardzo stare i ściekała po nich dziwna ciesz, nie była to raczej woda, były kręte wilgotne i na każdym kroku czułam coraz większą ilość pajęczyn na sierści. Ale to nie wszystko, tym niżej schodziliśmy tym więcej zapalało się pochodni na ścianach. Co było w ogóle nie zgodne z prawami fizyki i czegokolwiek... Bo temperatura i brak dostępu do jakiegokolwiek źródła zapłonu sprawiała ,że normalnie byłoby to niemożliwe. Przy okazji przyglądaliśmy się rysunkom na ścianach, były to malowidła, ale nie tylko... Były również napisy...
- „operamini redarguti judicium conveniatis” – przeczytał na głos mój towarzysz. – Co to może oznaczać? – dodał po chwili.
- Skazani na potępienie, mniej więcej – odparłam basiorowi, aby rozjaśnić jego myśli.
- Znasz ten język? – spytał zdumiony.
- Tak, to łacina, dość popularny niegdyś język, ale dzisiaj już martwy... – wytłumaczyłam mu.
- „Non est nobis effugium?” – przeczytałam kolejny napis. – Nie ma dla nas ratunku... – dodałam. – To miejsce nie zapowiada się najlepiej...
- Potępieni, myślisz ,że oni nadal tam są? – spytałam.
- Oczywiście ,że tak, ale są tam też dobre dusze skazane niesprawiedliwie – wytłumaczyłam mu.
W końcu doszliśmy do końca krętych schodów, na ścianach powtarzały się słowa o potępieniu, karze ale i modlitw. Na samym dole ukazała się przed nami tabliczka z napisem.
„Tantum habentem patet animo pura et animarum, potes locus evadere nos considerat”
Przeczytałam to na głos po czym zastanowiłam się nad znaczeniem tego zdania...
- Tylko mając czysty umysł i duszę będziesz mógł się stąd wydostać, ale to my to ocenimy – przetłumaczyłam sens zdania basiorowi.
- My to znaczy kto? – spytał zaciekawiony basior.
- Przypuszczam ,że będzie czekać nas spotkanie z Pluto i Ozyrysem oni są od oceniana czy dusze są godne by przejść dalej czy zostają potępione – wyjaśniłam mu, sugerując się na swojej wiedzy.
- Czyli musimy iść dalej tym... Korytarzem? – spytał.
- Tak, tylko w ten sposób jest szansa ,że się stąd wydostaniemy.
W końcu ruszyliśmy przed siebie. Znowu ta sama sytuacja jak ze schodami, pochodnie zapalały się z każdym naszym krokiem coraz dalej, ale tym razem to nie to mnie niepokoiło. Tylko głosy... Było słychać jakby rozmowy, szepty jednak ich ilość była tak duża ,że nie dało się niczego zrozumieć.
- Rozumiesz coś z tego? – zapytałam basiora.
- Nie, tylko szmery – odpowiedział tak jak przypuszczałam.
- Mam nadzieję ,że nie mają nam niczego do powiedzenia – powiedziałam idąc dalej przed siebie.
- Alessa! – krzyknął nagle Lunek
Widziałam ,że coś go złapało i zaczęło ciągnąc w tył korytarza gdzie pochodnie już zgasły. Od razu złapałam basiora i zaczęłam go ciągnąć w swoją stronę. Muszę przyznać ,że były one całkiem silne, jednak jedno moje mocniejsze szarpnięcie spowodowało ,że basior znalazł się znowu obok mnie.
- Nic Ci nie jest? – spytałam.
- Nie wszystko w porządku – powiedział. – Dzięki – dodał.
- Nie ma problemu, jednak widzę ,że potępieni nie będą nam ułatwiać drogi – odparłam ze zmartwieniem.
CDN
<Arelion?>