· 

Dzień ostateczny [Część #1]

Nastał ranek, płomienie słońca wpadały do jaskini, ciepło i światło niemal od razu mnie przebudziło. Ziewnęłam, wstałam i się przeciągnęłam, żeby rozprostować kości. Dzień wydawał się być udany, piękna pogoda, blask słońca i świergot ptaków, nie zamierzałam przesiedzieć go w jaskini. 

 

Wyszłam w poszukiwaniu wody, a potem w planach miałam udać się na małe polowanie. Pierwsze co gdy podeszłam do wodopoju, to poprawiłam łapą włosy, gdyż każdy był w inną stronę, nie żebym przejmowała się wyglądem, ale wolałabym żeby nikt nie widział mnie rozczochranej. Po wygranej walce z włosami, w końcu mogłam zabrać się za picie. Po drugiej stronie ujrzałam kilka wilków, które również piły, przywitałam się z nimi kiwając głową, na co oni odpowiedzieli mi tym samym gestem i wrócili do swoich wcześniejszych zajęć. Przed polowaniem postanowiłam się jeszcze przebiec w okolicach Leśnych Wrót, zawsze przyciągało mnie jakoś to miejsce. 

 

Dotarłam tam bez problemu, już miałam właśnie zacząć moje truchtanie, jednak wtedy ktoś mi przeszkodził. Moim oczom ukazał się zdyszany czarny jak noc basior... Jednak wtedy nie jego wygląd przykuł moją uwagę tylko to co miał na szyi. Czy to możliwe? Czy było to legendarne Złote Runo?  – zadawałam sobie te pytania w głowie.

 

Postanowiłam mu się bliżej przyjrzeć. Basior był wykończony musiał biec przez dobre parę godzin, a tutaj najwyraźniej szukał schronienia. Podeszłam do niego bezszelestnie, ale nie na tyle blisko, aby mógł mnie dostrzec. Mogłam dzięki temu się upewnić ,że posiadany przez niego przedmiot to rzeczywiście wspomniane wcześniej przeze mnie Złote Runo. W takim razie jest złodziejem – powiedziałam sama do siebie. – Tylko jakim cudem udało mu się je zdobyć? – kolejne pytanie siedziało w mojej głowie oczekując odpowiedzi. 

 

Skupiłam się tak bardzo nad rozmyślaniem ,że nie zauważyłam kiedy basior zniknął mi z oczu. Zaczęłam się rozglądać i myśląc ,że jest czysto, wyszłam z kryjówki. Dopiero wtedy do mnie dotarło jak bardzo była to zła decyzja, bo basior pojawił się przede mną...

 

(Autor: NukeRooster)

 

- Kogo my tu mamy? – zapytał z ironią basior.

- Skąd masz ten przedmiot? Nie zdajesz sobie sprawy co ukradłeś! – odpowiedziałam, pewna swego.

- Oczywiście ,że zdaje. To Złote Runo, ale komu, jak komu Tobie chyba nie muszę tłumaczyć do czego służy prawda? – spytał z kpiną, uśmiechając się. – Alesso? – dodał po chwili, sprawiając ,że zaniemówiłam.

- Znasz moje imię? Z resztą nieistotne, powinieneś zwrócić ten przedmiot Junie – odparłam, udając ,że jego wiedza nie robi na mnie wrażenia.

- Wiesz co? Ona powiedziała mi to samo, ale jakoś nie oddałem jej tego, mi się jakoś bardziej przyda... A tam w komnatach by się tylko kurzyło – zaśmiał się, przyglądając mi się bacznie. – Swoją drogą urosłaś naprawdę, prawie nie do poznania.

- Skąd Ty w ogóle mnie znasz? - spytałam, oczekując odpowiedzi.

- Nieważne na razie nie mam na to czasu, muszę odnaleźć grobowiec Kerosa – zaśmiał się i przeskoczył przeze mnie.

- Co? Po co... Chcesz go ożywić?! – krzyknęłam obracając się w jego stronę. – Jesteś niepoważny? – nerwy mi już wtedy puściły.

- Hahaha, dobrze wiesz ,że to on powinien sprawować władzę a nie Jowisz czy Juna... Z resztą ilu bogów było trzeba żeby go pokonać? – zakpił obrażając przy tym całą naszą wiarę. – Wszystkich, prawda? – dodał.

- Nie pozwolę Ci na to – powiedziałam przez kły... 

- Ciekawe jak mnie powstrzymasz? – zapytał, po czym ruszył biegiem przed siebie.

 

Nie chciałam być gorsza więc od razu ruszyłam za nim w pogoń. Jednak pomimo tego ,że biegłam ile  sił w łapach, basior był przede mną o kilka metrów. Kiedy już prawie go doganiałam on przyspieszał, jakby bawił się ze mną.

 

- Nieźle, ale nadal zbyt wolno – zakpił, nie zatrzymując się przy tym, ani na chwilę.

 

Zignorowałam jego uwagę, postanowiłam się tym nie przejmować i biegłam dalej mając nadzieję, że go złapię jednak wtedy stało się coś czego nie przewidziałam. Kiedy basior spokojnie przebiegł, ja wpadłam na waderę... Przewróciłam się i straciłam całkowicie z oczu wcześniejszego rozmówcę. Nie poznałam nawet jego imienia... 

 

- Nic Ci nie jest? – spytała wadera, pomagając mi wstać.

- Nie wszystko w porządku... Cell – odparłam od razu poznając wilczycę.

- Czy... Ty kogoś goniłaś? – spytała, patrząc w kierunku, w którym zniknął basior.

- Tak, ten basior, on chce zrobić coś co może zaszkodzić wszystkim... – powiedziałam nie chcąc mieszać jej w losy watahy.

- Wydawało mi się ,że miał na sobie Złote Runo – zamyśliła się na chwilę wadera.

- Wiesz czym jest Złote Runo? – spytałam zaskoczona wiedzą Cell.

- Oczywiście, to artefakt wykonany przez samych bogów, jego moc może ożywiać oraz leczyć rany, ale także chroni posiadacza przed obrażeniami – pochwaliła się dumnie Cell - ale w nieodpowiednich łapach może przynieść same szkody – dodała po chwili.

- Właśnie, ten basior... on chce ożywić Kerosa... – powiedziałam, zmieniając ton głosu na poważniejszy.

- Kerosa? – spytała zaciekawiona.

- Keros, to bóg, który wcześniej miał władzę nad wszystkim... Jednak jego władza nie sprawdzała się, nie przynosiła żadnych korzyści, chciał po prostu władzy i posłuszeństwa, nie dając niczego w zamian. Do jego pokonania było potrzeba użycia mocy wszystkich bogów – wytłumaczyłam waderze w skrócie.

- I co zamierzasz teraz zrobić? – dopytała Cell, przyglądając się mojej reakcji.

- No cóż... Muszę odnaleźć grobowiec przed nim i...  Jakoś go powstrzymać, nie wiem jeszcze jak – przyznałam jej się.

- Może przyda Ci się pomoc? – spytała. – Tak wiem ,że powiesz zaraz ,że to niebezpieczne, ale chcę Ci pomóc, dla dobra watahy, a dodatkowe łapy na pewno Ci się przydadzą – zamerdała ogonem wilczyca.

- Jeżeli chcesz to jasne – przystałam na jej propozycję. – Tylko nie mam pojęcia jak dotrzeć do tego grobowca, przydałaby się jakaś mapa, albo może jakiś nawigator, chyba, że Ty znasz drogę? Albo nie wiem...– dodałam.

- Mam pewien pomysł – rzuciła nagle moja towarzyszka, przerywając mi przy tym w proponowaniu sugestii. 

 

 

CDN

 

<Procella? Jaki masz pomysł?!>