· 

Czym jest śmierć? #1

Dzisiaj moje jagódki przedstawię wam moją historię,a raczej wydarzenie które no... przyjemnym nie było. Zwłaszcza że gdy tylko o nim pomyśle wściekłość wyskakuje na poziom 1000000 a serduszko sypie się na małe kawałeczki.

Mianowicie opowiem wam o moim już 4 basiorze,ale nie zwykłym starszym wilku jak moi poprzedni mężowie.Nie...Opowiem wam o moim ukochanym piesku który jako pierwszy pokazał mi czym jest prawdziwa miłość

Zacznijmy od początku.Poppy wpadł na pomysł aby zarobić trochę i przy okazji nie krzywdząc innych czym byłam strasznie zdziwiona.Poppy?Ten łajdak obrobił by każdego,nie raz mi kradł moje ukochane jagódki które trzymałam w szczelnym słoju pod moim łóżkiem ze słomy.Małemu wilczkowi by ukradł królika a co dopiero by komuś pomógł.Oczywiście jak się dowiedziałam kiedy mnie wziął to był pod wpływem silnych odurzających substancji więc...Ale nie oceniałam pochopnie i wysłuchałam jego planu.Dowiedział że jest mnóstwo starych(i bogatych) wilków   które są już schorowane i zostało im po parę miesięcy życia.Poppy stwierdził że jakiś wilk mógł by wyjść za jednego za mąż i opiekować się nim,być przy nim i dawać złudzenie że mają kogoś kto będzie przy ich śmierci i nie zostaną sami.W zamian przepisują wszystko co mają na swoją małżonkę(tym sposobem z naszej paczki 15 wilków zrobiło się ponad 30). Stwierdziłam że to świetny pomysł ale oczywiście mój mały móżdżek jak na ten czas(miałam zaledwie 1,8 miesięcy)  nie wpadłam na to że to właśnie Nora gruba stodoła będzie tą żoną.Gdy się dowiedziałam ślub był już zaplanowany i za 2 dni miałam zostać mężatką.Nieźle co,pierwszego mężusia miałam zanim ukończyłam 2 lata.Cóż szybko poszło,mały ślub i potem się zaczęło.Dawanie leków,chodzenie na spacery,czesanie sierści,słuchanie historii no i gry planszowe.Moim pierwszym "wybrankiem" był wilk około 10 lat.Nazywał się Robin i był przyjemnym basiorem.Chorował na raka i niestety żaden uzdrowiciel nie mógł mu pomóc.Jak się okazało zostały mu 2 miesiące życia.Powiem wam że to było dziwne,jednocześnie było z nim fajnie,zabawnie i w ogóle ale czułam w głębi duszy że on umiera ale za to uśmiech na jego pysku nigdy nie znikał.Był dla mnie jak dobry wujek,zawsze dostawałam to czego chciałam i korzystałam z tego przez 1 tydzień potem wystarczała mi jego sama obecność.Mimo że powinnam być przyzwyczajona do śmierci bo wiedziałam jej dużo i nawet zabiłam 2 wilki lecz nie mogłam się do końca pogodzić ze świadomością że ten przemiły staruszek niedługo odejdzie z tego świata.Wreszcie nastała ta noc.Czułam to od samego rana,ten piękny zapachniezapominajek który tak mocno czułam gdy wybito całą moją watahę.Nie wiem czy wszystkie wilki tak mają ale jeśli nie to widać ze mną coś jest nie tak.Tak,to był sarkazm,ze mną było coś nie tak gdy się urodziłam,Sam,Teli i Flo wiedzą chyba o tym najlepiej.Księżyc już od paru godzin był na środku gwieździstego nieba.Robin zaproponował mi spacer po lesie.Zgodziłam się bo wiedziałam co zaraz nadejdzie.On też wiedział.Chciał odejść w miejscu które bardzo lubił i było mu bliskie.Przez parę minut spaceru wspominaliśmy nasze wybryki i wszystkie wydarzenia które razem przeszliśmy.Dotarliśmy na wielką górę,całą zapełnioną pięknymi,żółtymi kwiatami.Robin powiedział mi że podobno każda z dusz ma swój kolor.Dowiadujemy się o nim w chwili śmierci.Gdy wiemy że umrzemy okazują się przed nami kwiaty właśnie tego koloru.Usiedliśmy na samym szczycie i podziwialiśmy piękno natury jak i srebrnego księżyca.Nagle Robin położył się i wziął mnie za łapę.Ja,wielki twardziel nie mogłam powstrzymać łez wypływających z moich oczu.Robin zakazał mi płakać.Powiedział że śmierć do nie powód do smutku.Śmierć będzie zawsze poza tym gdyby nie śmierć nie było by ani jego ani mnie.W tedy dowiedziałam się całej prawdy o śmierci.Dzięki śmierci rodzi się nowe życie.Robin przymknął oczy a przed nami ukazał się we własnej osobie Pluto.

  -Oh to znowu te brzydkie wilczysko!Czemu muszę ciągle cię widzieć przy zdychających,nie masz lepszego zajęcia?Idź poganiaj za zającami czy coś.Tylko mnie denerwujesz tym swoim chudym i obrzydliwym pyskiem-powiedział wywyższającym się głosem.

 Nie odpowiedziałam mu nic.Nie miałam powodu.Patrzyłam na niego i nie czułam nic.Nie byłam zła bo przecież Robin mówił że takie są zasady tego świata ale też nie cieszyłam się bo przecież tego wesołego staruszka już nie będzie.A sam Pluto jest po prostu słaby.Serio.Nuda jak flaki z olejem.Tylko narzeka bla bla bla a ty brzydka a ty idź sobie.NUDA.Stwierdziłam że Pluto może i ma ciekawą prace ale sam jest bardzo mało ciekawy i przewidywalny.Wiedziałam jednak że jeszcze się z nim spotkam lecz nie wiedziałam że aż tak znienawidzę tego parszywego i zgniłego dziada.Tego dowiedziałam się później.

C.D.N