· 

Od Skipper CD Arelion

Byłam zaskoczona postawą basiora. Każdy kto mnie zobaczył zazwyczaj uciekał, więc teraz nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie wiedziałam czy dobrze postępuje siedząc tam dalej. Siedzieliśmy raczej w milczeniu przez niecałe pięć minut. Nie mieliśmy jakoś tematu do rozmowy. Po pewnym momencie coś mnie tknęło. Popatrzyłam na Areliona, który siedział wpatrzony przed siebie.

 

-Wiesz...ja może już pójdę.-powiedziałam i skierowałam się w przeciwną stronę.

 

- Ale....zaczekaj.

 

- Naprawdę, muszę już iść. Do zobaczenia.- pobiegłam zostawiając basiora samego.

 

Co ja żem zrobiła.... jestem na prawdę beznadziejna. Dziwić się później, że wilki nie chcą mnie widzieć na oczy. Chciałam ruszyć w stronę jaskini, jednak coś mnie od niej odpychało. Wiedziałam, że dołączenie do watahy będzie dla mnie dużym wyzwaniem.

 

Chodziłam bezczynnie po terenach watahy. Nic mi się nie chciało, jednak żeby nie było nie miałam zamiaru iść spać do jaskini. Wyszłabym jeszcze na jakiegoś lenia, którym nie jestem. Ja po prostu czasami popadam w stan odrętwienia.  Wataha miała piękne tereny. Przez ponad godzinę mojego łażenia  byłam prawie wszędzie. Ciągle spacerowałam po terenach watahy. Starałam się unikać innych wilków. Bliżej jaskiń innych poruszałam się po drzewach, miałam nadzieję że tym sposobem nie zwrócę zbytniej uwagi innych. Wybrałam się do swojej jaskini. Było jeszcze wcześnie. Ja jednak chciałam zrobić sobie małą drzemkę. Przewracałam się z boku na bok. Chciałam spać, ale coś mmnie wyciągało z jaskini. "I czego jeszcze... Spać się nie da....może jeszcze jaskinia mi się na głowę zawali?!" Pomyślałam i zdenerwowana wybiegłam z jaskini. Biegłam przed siebie, nie wiedząc nawet gdzie zmierzam. W pewnym momencie, zdałam sobie sprawę, że jestem "niebezpiecznie" blisko innych wilków. Wlazłam na drzewo i szłam gdzieś z dala od niech, a raczej próbowałam. Brawo ja! zpadłam z drzewa! Już myślałam że szlag mnie trafi. Wstałam, otrzepałam się i nie daleko ujrzałam Areliona.

 

(Arelion?)