Obudziłam się gdy pierwsze promienie słońca wpadły do mojej jaskini. Wstałam przeciągnęłam się i ziewnęłam. Pierwsze co to kierowałam się nad wodę, aby wziąć kąpiel i się napić. Przechodząc przez tereny watahy zwróciłam uwagę na to, czy aby na pewno wszystko jest w porządku, można powiedzieć ,że to już taki nawyk. Na szczęście było spokojnie i cicho, tym bardziej ,że wilki jeszcze spały.
Kiedy dotarłam już do jeziora, najpierw się napiłam po czym wskoczyłam jak szczeniak do wody. Pływanie to jeden z moich ulubionych sportów. Po dłużej chwili wyszłam, aby rozpocząć trening, jestem wilkiem, który trzyma się swojego grafiku dnia, o ile nie wyskoczy nic ważniejszego. Pierwsza część treningu to trucht, albo bieg, jednak dzisiaj postawiłam na trucht obserwując las. W trakcie lata jest to wyjątkowe miejsce, słychać śpiew ptaków, widać wszędzie życie, zwierzęta oraz rośliny, które dają o sobie teraz znać.
Dobiegłam do polany gdzie chciałam porozciągać się trochę jednak to już mi się nie do końca udało...
- Witaj Alesso – usłyszałam głos zza siebie.
Instynktownie się obróciłam, przystając do pozycji bojowej. Co nie było potrzebne, bo przede mną stał Pluto. Uśmiechnął się, a ja popatrzyłam na niego obojętnie.
- Ochh Alis tyle lat się nie widzieliśmy i takie powitanie? – spytał jakby nigdy nic.
- Spodziewałeś się czerwonego dywanu i fajerwerek? Wybacz zostawiłam w domu – odpowiedziałam przewracając oczami.
- Oj tam, posłuchaj, Jowisz mnie po Ciebie posłał – zaczął przechodzić do rzeczy.
- Ojciec przypomniał sobie o córce? To czemu sam do mnie nie przyszedł – odparłam.
- No wiesz jaki on jest, nie często tutaj schodzi – odpowiedział.
- Niby tak, co tym razem? – spytałam zaciekawiona.
- Mówi Ci coś Smocza Egida? – zapytał, widząc moje zainteresowanie.
- To legenda, a zdobycie jej graniczy z cudem. Żaden śmiertelnik jej nigdy nie zdobędzie – zbagatelizowałam jego wypowiedź.
- Hah, śmiertelnik może nie ale bóg... – zamyślił się.
- Oho, wiem do czego dążysz, ale nie zgadzam się – powiedziałam wiedząc o co m chodzi.
- Myślę ,że podejmiesz się tego jeśli powiem Ci ,że West chce ją zdobyć – odparł, a ja zamarłam jakby powiedział magiczne słowa.
- West, po co mu Smocza Egida? – spytałam nie widząc sensu w jego działaniu.
- Nie domyślasz się? West ma na pieńku ze smokami, a dzięki temu artefaktowi będzie mógł przejąć nad nimi władzę, przy okazji zemści się na Tobie i przejmie przywództwo nad watahą i jej terenami... – odpowiedział.
- Bogowie do tego nie dopuszczą – powiedziałam, chociaż sama wątpiłam w swoje słowa.
- Serio? Myślisz ,że będą walczyć ze smokami? O jakąś małą watahę? Żartujesz... – rzekł, a ja wiedziałam ,że ma rację.
- Nie przesłał Cię tu Jowisz, chcesz mnie ostrzec... Tylko co Ty z tego masz? – zaczęłam już wszystko rozumieć.
- Hah, chcę Smoczą Egidę, po prostu. W Hadesie będzie można zniszczyć ten artefakt dzięki czemu nie wpadnie w niepowołane łapy – wyjaśnił basior.
- No dobrze w takim razie podejmę się tego zadania, przy okazji dopadnę Westa – ucieszyłam się na tę drugą możliwość.
- Cieszę się, jednak ktoś przyda Ci się do pomocy... – zamyślił się
- Dam radę sa.... – nie zdążyłam dokończyć, bo ktoś mi przeszkodził.
- Alis! Alis! Ważna sprawa! – przybiegł zadyszany Sparon.
- Co Ty tutaj robisz, idź stąd na razie potem się tym zajmę – odparłam na widok basiora.
- On się nada! – ucieszył się Pluto.
- Cooo? Nieee! – zaprzeczyłam.
Jednak to nic nie dało, bo Pluto zafascynowany użył na mnie jakieś magii. Zakręciło mi się po tym w głowie po czym straciłam przytomność.
Gdy się obudziłam, zauważyłam ,że obok mnie leży Sparon a przed nami siedzi Pluto odwrócony wpatrzony w księżyc. Wstałam, aby do niego podejść, jednak gdy już byłam prawie obok niego powstrzymała mnie obroża, której wcześniej nie miałam.
- Teraz już musisz z nim iść – odparł Pluto dostrzegając ,że wstałam
- Co?! Oszalałeś? Mieszasz w to jego? On nawet nie jest wojownikiem – próbowałam mu wytłumaczyć ,że to zły wybór.
- W takim razie będziesz musiała go dużo nauczyć, tak czy siak nie da się tego cofnąć uwolnisz się kiedy odnajdziesz Smoczą Egidę, a teraz muszę już wracać, potępione dusze czekają! – rzucił ucieszony i zniknął.
- Świetnie... – powiedziałam sama do siebie, siadając obok Sparona, musiałam poczekać aż się obudzi.
W między czasie przyjrzałam się bliżej tym obrożą. Nie były to zwykłe obroże, w dodatku łączyły nas dziwnym łańcuchem. Prawdopodobnie stworzonym z czarnej magii, jak na moje oko, sięgał on na kilka metrów.
- Co, co się stało? – spytał basior, budząc się. – Strasznie boli mnie głowa – dodał.
- Echh, oj Sparon. To długa historia... – odparłam.
CDN
<Sparon? :>>