Nietypowa umowa [Część #3]

Widziałam po Cell, że coś jest nie tak i nie myliłam się. W pobliżu nas było czuć obecność smoka, nawet, nie jednego.

 

- Co robimy? – spytała zdezorientowana wadera.

- Musimy z nimi porozmawiać, nie może tak być – odpowiedziałam, chociaż tak naprawdę sama nie byłam przekonana co do tego pomysłu, w końcu idziemy prosto w sidła smoków.

- Prowadź – odparła na to, jakby wiedziała ,że nie ma innego wyjścia.

 

Szłyśmy kierując się coraz silniejszym zapachem spalenizny i popiołu. Po przejściu kilku metrów, za skałami ujrzałyśmy stado smoków, nie były to niestety tylko trzy smoki...

(Autor: neondragon.deviantart.com)

 

- Całe stado – powiedziałam szeptem kierując wzrok na swoją towarzyszkę.

- Któryś z nich musi być alfą... – zamyśliła się wadera.

- Obstawiam ,że ten czerwony... – odparłam.

- Musimy poczekać aż się rozdzielą – rzuciłam siadając i przyglądając się im zachowaniom.

- Tak to będzie najlepsze wyjście.

 

Nie minęło dużo czasu, aż smoki zaczęły rozchodzić się w swoich kierunkach. Od razu ruszyłyśmy za tym czerwonym, jednak najwyraźniej faktycznie był alfą, bo pilnował go jeszcze inny smok, który znalazł się przed nami.

Był ciemno szary i o wiele większy od nas. Z pewnością mógłby nas zabić jednym ruchem, jednak nie zrobił tego.

 

- Kogo my tu mamy – rzucił smok, szorstkim głosem.

- Chcemy rozmawiać z waszym przywódcą – powiedziała pewnie Cell.

- Haha, przywódcą? A kim wy jesteście żeby z nim rozmawiać – odparło chamsko smoczysko.

- Posłuchaj nie szukamy problemu, chcemy ugody – chciałam go uspokoić.

- Pewnie kolejny podstęp od West’a, nie damy wam tym razem wygrać – rzucił, stając w pozycji bojowej.

- West’a? – spytała Cell. – Przecież West już dawno odszedł... On nie jest już alfą – dodała, zdziwiona brakiem doinformowania naszego rozmówcy.

- Akurat – parsknął. – Nie mam zamiaru więcej się na to nabrać, teraz to my wybijemy tą waszą śmieszną watahę – dodał, dając nam w ten sposób do zrozumienia ,że ugoda nie przejdzie w tym przypadku.

- Nie macie prawa – powiedziałam. – Nasza wataha nie zrobiła niczego złego, jakim prawem chcecie zabijać jej członków? W dodatku zabijacie nam zwierzynę, palicie lasy. Chcecie, abyśmy umarli z głodu? – odparłam lekko już poddenerwowana tym ,że smok nie wierzył w żadne nasze słowo.

- Tak też będzie, teraz zrozumiecie jak to jest, kiedy ktoś niszczy wszystko co macie – rzekł kierując swój pysk na Cell.

- Nawet nas nie wysłuchacie?! – zdenerwowała się Cell.

 

Nie dostała jednak odpowiedzi, zaś smok splunął w jej kierunku ogniem. Skoczyłam na nią, przewracając nas obie na ziemię, dzięki czemu ogień poszedł w las. 

 

- Kolejny spalony las... – odparłam odwracając się.

- Musimy uciekać – dodałam po chwili wstając z wadery.

 

Nie musiała nic mówić, wiedziała instynktownie ,że mam rację. Biegłyśmy ile sił w łapach, a smok w tym czasie wzbił się w powietrze tropiąc nas jakbyśmy byli zwierzyną.

 

- Nie możemy wybiec poza las... – odezwała się Cell. – Na wolnym terenie szybko nas złapie... – dodała.

- To prawda, musimy coś na szybko wymyślić, bo inaczej spali cały las, a potem nas... – zamyśliłam się, myśląc nad rozwiązaniem.

 

Jednak wtedy niespodziewanie rozwiązanie przyszło same. Czerwony smok, o którym wcześniej mówiliśmy zrzucił na ziemię jednego ze swoich. Przypatrywałyśmy się bacznie z bezpiecznej odległości. Ich walka mimo ,że wydawała się poważna była tak naprawdę tylko po to, aby pokazać uległość naszego wcześniejszego rozmówcy. 

 

- Nie możesz w imieniu stada grozić innym – powiedział kierując swój wzrok na szarego smoka.

- To były wilki, wyznawcy West’a a przecież to jego szukamy... – tłumaczył się.

- Nie słyszałeś co mówiły? Jeśli West’a tu naprawdę nie ma... – zamyślił się.

- Primus zastanów się po czyjej stronie jesteś...- rzekł oschle.

- Silver, znikaj stąd – parsknął. A jego rozmówca jakby usłyszał magiczne słowa, odleciał kierując się pewnie do reszty.

 

Popatrzyłam na Cell, ona na mnie, chciałyśmy po cichu się wycofać. Jednak jak można było się tego spodziewać nie udało się to... Ten szelest liści, w tym momencie wszystko zniszczył.

 

- Wyjdźcie, nie bójcie się – rzekł łagodnym głosem jak na smoka.

 

Skoro i tak już zdradziłyśmy swoją pozycję, to w zasadzie nie miałyśmy już nic do stracenia. Tak więc wyszłyśmy stając na przeciwko smoka, który tak jak przypuszczałyśmy był ich przywódcą.

 

- Nie wiem kim jesteście. Ale jeżeli mówicię prawdę... To chcę dowodów, zaprowadźcie mnie do watahy. Chcę mieć pewność ,że nie oszukujecie mnie. - Możecie mówić mi Primus, wy raczej też macie imona – dodał dumnym głosem.

- Owszem, jestem Alessa, a to Procella – odpowiedziałam pokazując na moją towarzyszkę.

- Wybaczcie mi za Silver’a, ale za czasów West’a smoki nie były tu mile widziane... – powiedział łamiacym się lekko głosem.

- Możesz coś więcej nam powiedzieć na ten temat? – próbowała coś więcej z niego wyciagnąć.

- Oczywiście. Kiedy West miał władzę mędzy smokami a wilkami panowały wojny. Nie było nas wtedy tak wiele. Wilki miały przewagę liczebną. Kradły nam jaja, zabijały potomstwo a nawet wykradały kryształy, którymi się żywimy. Robiły wszystko, aby nas się stąd pozbyć. W zamian my niszczyliśmy lasy i zabijaliśmy zwierzynę.  Wtedy zrobiło się jeszcze gorzej. West posłał swoich najlepszych wojowników nocą... Zabili moją córkę Saphirę. Wiedziałem wtedy ,że nie jest to bezpieczne miejsce dla smoków, obiecałem zemstę West’owi i wyniosłem się stąd. Teraz powróciłem, z całym stadem, aby zniszczyć wszystko co on miał – opowiedział nam.

- To faktycznie straszne... Że West was tak potraktował. Strasznie mi przykro z powodu Twojej córki... Ale West już opuścił te tereny wraz ze swoją watahą. Teraz my tutaj jesteśmy jeżeli zniszczycie nasze lasy i zabijecie zwierzynę, niewinni poumierają z głodu, bądź przez wasze ataki... – odparłam, przejmując się losem naszej watahy, no bo co jeśli ich nie przekonamy?

- Zaufałem wam, więc teraz wy zaufajcie mi. Chcę się upewnić ,że go tutaj nie ma... – rzucił, przyglądając nam się.

- Alis możesz na słówko? – spytała Cell, kierując na mnie wzrok.

- Oczywiście... Zaraz do tego wrócimy – odparłam kierując wzrok na smoka, na co on tylko pochylił głową na znak zgody.

 

Odeszłyśmy kawałek od naszego rozmówcy, abyśmy mogły to przedyskutować.

 

- Wiesz, ja nie wiem czy to dobry pomysł zdradzać im miejsce naszej watahy – zaniepokoiła się wadera. – Narażasz ich w ten sposób – dodała, dając mi do myślenia.

- Ale jeśli tego nie zrobię narażę ich na pewną śmierć z głodu i wycieńczenia – powiedziałam argumentując swój pomysł.

- To Twoja decyzja... – przyznała mi Cell.

 

Wróciłyśmy z powrotem do smoka, aby omówić kilka faktów.

 

- Zgoda, zaprowadzimy Cię do watahy, ale pod kilkoma warunkami. Zawrzemy umowę, oddamy wam tereny Wulkanicznych Zboczy, wilki i tak rzadko kiedy tam chodzą, macie tam kamienie i wszystko to czego chcecie. W zamian wy zostawicie nasze lasy i zwierzynę – przedstawiłam swój układ.

- Zgoda, jeżeli tak będzie jak mówicie, moje smoki zapewnią wam dodatkową ochronę w zamian za te tereny i spokój – odpowiedział dumnie Primus.

- No to skoro wszystko ustalone, no to ruszajmy... – wtrąciła Cell, jako pierwszą idąc w kierunku watahy

 

CDN

 

<Procello? Teraz wszystko w Twoich łapach!>